tag:blogger.com,1999:blog-60789219707332212352024-03-13T18:57:20.526+01:00Czytam to i owo...o książkach i wokół książek słowem i obrazemTarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comBlogger230125tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-52574258884335664982021-01-26T12:00:00.042+01:002021-01-26T15:01:55.242+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: O "Marcie" Elizy Orzeszkowej, czyli jak się czyta powieść tendencyjną po 150 latach<div><p>Na pierwszym Pikniku z klasyką w 2021 r. (mam nadzieję, że nie ostatnim) spotykamy się z Pyzą (<a href="http://pierogipruskie.pl" target="_blank">pierogipruskie.pl</a>), żeby porozmawiać o powieści, która ukazała się 148 lat temu. Wtedy jej odbiór był bardzo żywy, a czyta się ją teraz?</p><p style="text-align: center;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuiSLPfZeuv9RZw_gQK9tJxYHqr4YGfECzgs9DQG6PoZNhXxm6EjNAUGdtI1y4gi58RwKU-gnwMGMLXPHcgYnXOU43qdnXZYoYEokjbOsDUrzblrJo1H1lg6jidBC4Nxf0d_6tM8uMSMrD/s564/PIKNIKI+NOWE+luty.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="564" data-original-width="423" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuiSLPfZeuv9RZw_gQK9tJxYHqr4YGfECzgs9DQG6PoZNhXxm6EjNAUGdtI1y4gi58RwKU-gnwMGMLXPHcgYnXOU43qdnXZYoYEokjbOsDUrzblrJo1H1lg6jidBC4Nxf0d_6tM8uMSMrD/w300-h400/PIKNIKI+NOWE+luty.png" width="300" /></a></div><br /></div><div><div style="text-align: center;">***</div><p></p><br />Tarnina: „Marta” Elizy Orzeszkowej, to sztandarowa powieść tendencyjna. To pierwsza rzecz, której dowie się każdy czytelnik zasięgający informacji na temat tej książki, bądź to w ramach zinstytucjonalizowanego procesu edukacji, bądź własnych poszukiwań czytelniczych. To odstraszająca etykieta zważywszy, że właściwie w samej definicji powieści tendencyjnej jako gatunku jest zawarty kompromis pomiędzy wartością literacką utworu, a jego przekazem dydaktyczno-publicystycznym, rozstrzygany na korzyść tego ostatniego. Nie lubimy, kiedy prowadzi się nas jak na postronku do przyjęcia promowanej nachalnie przez autora tezy. Pokuszę się jednak o stwierdzenie, że w przypadku „Marty” warto przełamać niechęć, bo chociaż tendencyjna – nie da się tego faktu przegapić podczas lektury – to jest to powieść napisana przez artystkę. Ze smutkiem muszę również zauważyć, że ta publicystyka sprzed półtora wieku nie całkiem się zdezaktualizowała. Co o tym sądzisz, Pyzo?<br /><br /><br />Pyza: Właśnie tutaj chyba jest pies - a właściwie to mój problem z “Martą” - pogrzebany. Przez pierwszą część książki, tak powiedzmy do momentu, w którym Marta trafia do szwalni, miałam ochotę rzucić czytnikiem gdzieś daleko, daleko, a potem udawać, że wcale nawet nie zaczynałam lektury. Czemu? Tutaj szukałabym wyjaśnienia: “kompromis pomiędzy wartością literacką utworu, a jego przekazem dydaktyczno-publicystycznym, rozstrzygany na korzyść tego ostatniego”. Póki nie złapałam tego momentu, w którym dotarło do mnie, żeby traktować Martę nie jako bohaterkę, ale raczej jako ucieleśnienie idei, lektura szła mi jak po grudzie. Orzeszkowa owszem, jest artystką, ale równocześnie - i zwróć uwagę na ten zwrot do czytelnika w samym środku powieści, musiała czuć, że coś tu nie styka - tak strasznie chce w “Marcie” pokazać pewne zjawiska społeczne, że jest to miejscami niestrawne i denerwujące. Dopiero w drugiej części, a zwłaszcza w zakończeniu, do głosu dochodzi tenże artyzm… A czy Tobie też “Marta” tak wyraźnie rozpadła się przy lekturze na dwie części?<br /><br /><br />Tarnina: Nie, nie miałam takiego wrażenia. Dosyć szybko udało mi się dostroić do formy i przestałam np. oczekiwać naturalności dialogów, a zamiast tego zaczęłam się przyglądać, jak te dialogi, które w dużej mierze są szeregiem publicystycznych tez i kontrargumentów (część z nich jest też wprost podawana w komentarzu narratora), służą celowi obranemu przez pisarkę, i doszłam do wniosku, że Orzeszkowa jest niesłychanie skuteczna. Może powiedzmy krótko – bo da się to streścić w kilku zdaniach – o czym jest ta historia: Martę Świcką, z urodzenia szlachciankę z dworku, a potem przez pięć lat szczęśliwą żonę zamożnego urzędnika, nagła choroba i śmierć męża pozbawia całkowicie środków do życia. Kobieta rozpaczliwie szuka pracy, próbując zapewnić byt sobie i czteroletniej córeczce, w tych poszukiwaniach zaliczając kolejne kręgi piekła. Bo oto okazuje się, że tej młodej i inteligentnej kobiecie, która jeszcze przed chwilą mogła być ozdobą towarzystwa, społeczeństwo nie daje żadnej szansy utrzymanie się dzięki własnej pracy. Jest to więc bohaterka, jak napisałaś, wykreowana w celu przedstawienia „kwestii kobiecej” i pozbawiona w zasadzie cech indywidualnych, ale skłamałabym mówiąc, że jej los mnie nie wzruszył. A jeśli miałam ochotę rzucić czytnikiem, to raczej z oburzenia na absurdalność przeszkód stojących przed Martą i postawę wielu „życzliwych”, których spotyka na swojej drodze. <br /><br /><br />Pyza: Tak, i pod tym względem “Marta” pozostaje bardzo, bardzo - aż za bardzo - aktualna. Mnie najbardziej chyba uderzyła scena u jubilera, bo przecież tam doskonale było widać, że to tylko źle pojęta “tradycja” czy przyzwyczajenia blokują Marcie pracę. Obrzydliwa była za to scena u księgarza, kiedy z ust “uczonego” padały pod adresem Marty oskarżenia bez pokrycia. Zresztą właśnie to kumulowanie się napięć, absurdów i nieszczęść, które sprawiły, że Marta nie mogła zdobyć żadnej pracy, doskonale Orzeszkowa zilustrowała tą ostatnią, najlepszą moim zdaniem sceną w całej powieści. Kiedy społeczeństwo goni niby-złodziejkę, urządzając sobie radosną orgię oskarżeń, i cofa się w ostatnim momencie, kiedy jest już za późno i kiedy, co więcej, wszyscy już nagle zdają sobie z tego sprawę. Z drugiej jednak strony nie mogę nie zauważyć, że Orzeszkowa chcąc obrazowo przedstawić swoje tezy wycina Martę od początku trochę z papieru i wstawia w dogodne ramki. Bo czemu Marta nie ma absolutnie żadnych znajomych, którzy mogliby ją wspomóc? Jest totalnie wyizolowana i oczywiście to zamysłowi Autorki sprzyja, ale jest… Nienaturalne? Nie wiem do końca, jakim przymiotnikiem się posłużyć...<br /><br /><br />Tarnina: Rzeczywiście, o tym samym myślałam sobie, czytając książkę – nikt nie jest samotną wyspą; wiemy, że Marta straciła już rodziców i nie miała rodzeństwa, ale przecież powinni być jacyś dalsi krewni, wujowie, ciotki, kuzynostwo, do których można byłoby się zwrócić. Rodzina męża? Widać tutaj, że Orzeszkowa poświęca realizm dla ostrości przekazu. Z drugiej strony z łatwością można sobie wyobrazić, że gdyby taka rodzina istniała, Marta i tak nie otrzymałaby pomocy, bo nic tak skutecznie nie odstrasza ludzi, jak nieszczęście. Mamy zresztą pewien przykład, przecież Marta zwraca się w pewnym momencie do dawnego znajomego, który nawet bywał w jej domu, czyli wspomnianego księgarza. Przytoczyłaś tę scenę ze względu na pojawiającego się tam literata, który wygłasza swoje antyfeministyczne poglądy i podpiera je poglądami naukowca. Ale właśnie poglądami, a nie ustaleniami naukowymi. Theodor Bischoff był rzeczywiście lekarzem i biologiem ze sporymi osiągnięciami naukowymi w kilku dziedzinach, ale szowinistyczny literat powołuje się akurat na tę jego publikację, która ma charakter raczej pseudonaukowy. Otóż Bischoff twierdził, że kobiety nie nadają się intelektualnie do studiów wyższych i pracy akademickiej, a szczególnie ostro występował przeciwko dopuszczeniu kobiet do studiowania i praktykowania medycyny. Jako dowód na poparcie tych twierdzeń podawał dane porównawcze z pomiarów mózgu i czaszki kobiet i mężczyzn. Poglądy Bischoffa bardzo dobrze zaprezentował w powieści literat:<br /><br /><blockquote>„Piękność, łagodność, skromność , uległość i pobożność – oto są cnoty właściwe kobiecie, gospodarstwo domowe – oto zakres jej pracy, miłość dla męża – oto jedyna stosowna i pożyteczna dla nich cnota!”</blockquote><br /><br />Ale to tytułem dygresji i ciekawostki, bo chcę zwrócić uwagę na postawę księgarza wobec Marty. Otóż ten dobry człowiek, przedsiębiorca, namówił przymierającą głodem i pracującą ponad siły w szwalni kobietę, w której domu w lepszych czasach bywał, zapewne całował ją w rękę, i z której mężem się przyjaźnił, żeby „na próbę” przetłumaczyła całą książkę, obiecując jej w razie powodzenia sporą kwotę. Marta, ślęcząc po nocach, dokonała tego w ciągu sześciu tygodni, w sposób, jak się wydaje, nie najgorszy. Oczywiście nie mając kierunkowego wykształcenia, a co za tym idzie znajomości fachowej terminologii, a w swojej sytuacji materialnej żadnych możliwości, żeby wiedzę uzupełnić, Marta nie mogła przełożyć książki w sposób idealny, o czym pan księgarz-wydawca powinien był wiedzieć, jeśli miał choć trochę oleju w głowie. On tymczasem zdaje się być tym faktem zaskoczony i wielce zasmucony i zamiast cokolwiek zapłacić kobiecie za wykonaną bądź co bądź, choć w sposób niedoskonały, ale jednak, pracę, zwraca Marcie rękopis z wetkniętą w niego niewielką jałmużną. Na dodatek częstuje Martę bardzo uwłaczającym w gruncie rzeczy „kazaniem”, w którym hipokryzja i poczucie wyższości są ukryte pod pozorem dobrej rady i współczucia. Treść tej przemowy jest zresztą dokładnie taka sama jak ta, którą otrzymała wcześniej od redaktora Rudzińskiego, starając się o pracę ilustratorki.<br /><br />W całej historii Marty uderza mnie najbardziej nie jej brak adekwatnego wykształcenia i umiejętności, ale to jak szybko „społeczeństwu” udaje się jej wmówić, że jest nic niewarta. Marta cały czas szuka winy w sobie. Tymczasem, patrząc obiektywnie na jej sytuację, widzimy, że posiada cały szereg umiejętności, które mogłaby spieniężyć, gdyby tylko jej na to pozwolono. Z całą pewnością nadawałaby się do każdej pracy biurowej, oczywiście także na „pannę sklepową”, a jeśli nie na wykwalifikowaną nauczycielkę, to przynajmniej na guwernantkę lub opiekunkę młodszych dzieci. Wydaje się też, że Marta mogłaby się wyrobić jako tłumaczka, gdyby dać jej zaliczkę, zaopatrzyć w słowniki i pozwolić pracować nad przekładem w godziwych warunkach (nie mogę przejść do porządku nad postępowaniem księgarza). No i scena u jubilera, którą wspomniałaś, dobitnie pokazuje że problem nie tkwi w samej Marcie, tylko w oporze społecznym. Hasło „bądź kowalem własnego losu” w przypadku Marty nie może zadziałać, prawda?<br /><br />Pyza: Ano właśnie, tutaj wychodzi trochę chyba nasze czytanie "Marty" z perspektywy czasów, w których same żyjemy. Oczywiście, postępowanie księgarza było karygodne. Przecież Marta przełożyła książkę, a jeśli nie spodobało mu się - cóż, trudno, ale powinien jej był zapłacić. Orzeszkowa doskonale go zresztą charakteryzuje przy drugiej wizycie Marty: że to dobry człowiek był, ale jak każdy dobry człowiek umiał się rozproszyć i w ten sposób jego zachowanie (i, dodajmy, poziom dobroci) zależał od tego, w jakim akurat był nastroju. A ów paskudny literat - cóż, zdaje się, że do dzisiaj są ludzie wyznający podobne poglądy na temat miejsca kobiet w społeczeństwie. Ale wracając do początku mojej wypowiedzi, czyli Marta a współczesność. Czy uważasz, że to jest bohaterka na nasze czasy?<br /><br />Tarnina: To jest taka bardzo dickensowska historia, motyw nagłej odmiany losu i nędzy, z tym że u Dickensa mielibyśmy jakiś zwrot akcji po drodze i los Marty mógłby się odwrócić ponownie. Ale miałam też bardzo współczesne skojarzenia. Opis heroicznych, ale w gruncie rzeczy bezsensownych i z góry skazanych na klęskę wysiłków Marty, jej walki o pracę, ale też o własną godność, przypominał mi kino społecznie zaangażowanego realizmu, a konkretnie film „Ja, Daniel Blake” Kena Loacha. Oprócz tytułowego bohatera, który podobnie jak Marta jest postawiony przez „system” – w tym przypadku opieki społecznej – w sytuacji wewnętrznie sprzecznej i niemożliwej do rozwiązania przez niego, jest tam też motyw samotnej matki, dla której w pewnym momencie prostytucja staje się jedynym sposobem na utrzymanie dzieci. Nie powiedziałabym, że Marta to „bohaterka na nasze czasy”, ale sądzę, że jest to bohaterka, która rezonuje w naszych czasach.<br /><br />Wyróżniłabym trzy kwestie z powieści, które są w jakiś sposób aktualne obecnie. Po pierwsze to, o czym właściwie do tej pory pisałyśmy, czyli sytuacja kobiet na rynku pracy. Tu się oczywiście bardzo wiele zmieniło, ale przecież wciąż, nawet w Europie, mamy do czynienia z nierównością płci i w dostępie do pewnych zawodów i stanowisk, i płacy, i warunków pracy. Po drugie – to są sprawy związane z ubóstwem, bezrobociem, opieką społeczną (lub jej brakiem), godną pracą, które możemy odnieść nie tylko do kobiet, ale do całego społeczeństwa. W czasie covidowego kryzysu ekonomicznego widmo utraty źródła dochodu dla wielu osób jest całkiem realne. A są takie sytuacje, z których człowiek nie jest w stanie sam się wydobyć. No i jest jeszcze trzecia, nieco inna sprawa, na określenie której posłużę się cytatem z Orzeszkowej: „pan stworzeń” , czyli mężczyzna, któremu wszystko wolno, ponieważ jest mężczyzną, i ponieważ ma pozycję i pieniądze (ponieważ jest mężczyzną) w relacji z kobietą, która nie ma jak się bronić. To z kolei skojarzyło mi się z ruchem „me too”.<br /><br />Pyza: Wow, muszę powiedzieć, że faktycznie czuję się całkiem przekonana, a już miałam smęcić w duchu “oj nie, jako bohaterka Marta strasznie się zestarzała…”. Bo miałam naprawdę takie wrażenie! Owszem, nie zestarzały się problemy, z którymi się zmaga - jak świetnie pokazałaś wyżej - ale jej podejście, zwłaszcza tej Marty z początków powieści jest, no nie wiem, na ile aktualne? Przede wszystkim chodzi mi o Martę, która zupełnie nie wie, jak działa świat: wyhodowaną w cieplarnianych warunkach, które tylko karmiły jej złudzenia i, jak sądzę, kazały nie myśleć. I stąd wynika jej początkowe zdziwienie tym, że nic nie umie, a jeśli umie, to dość słabo i powierzchownie. Orzeszkowa jest tu zresztą trochę niekonsekwentna, bo u jubilera okazuje się, że Marta jednak nieźle sobie radzi z rysowaniem, za które besztają ją w redakcji gazety. Niemniej - to przerażające, ile razy bohaterka musi sobie uświadomić, że niewiele umie i że wynika to nie z zaniedbania przecież, ale z dobrych chęci jej rodziców czy męża, którzy przystosowali ją do takiego świata, w którym na swojej pozycji mogłaby mieć się nieźle, gdyby jej nie straciła. Zresztą to nie tylko przypadek Marty - weźmy Karolinę i jej gorzką historię, która jest dosłownie historią hodowli, gdzie bogata krewna “hoduje” ją tak samo jak psy, w związku z czym bohaterka ponownie nie tylko nie ma w ręku żadnych narzędzi, żeby sobie poradzić poza tą jedną jedyną rolą, jaką jej przypisała jej “pani”, ani też wielkiej świadomości tego, jak wygląda świat - póki się z nim boleśnie nie zetknie.<br /><br />Przywołałabym tutaj w kontekście tego, o czym mówisz, jeszcze jeden, bardzo mocny, cytat, właśnie z wypowiedzi Karoliny (trochę go tnę, ale zostawiam sedno):<br /><br /><blockquote>“(...) ale wedle praw i obyczajów ludzkich kobieta nie jest człowiekiem, kobieta to rzecz. (...) Patrz na mężczyzn. Każdy z nich żyje na świecie sam przez się, nie potrzebuje, aby dopisywano doń jakąś cyfrę dlatego, aby przestał być zerem. Kobieta jest zerem, jeśli mężczyzna nie stanie obok niej jako cyfra dopełniająca. Kobiecie dają błyszczącą oprawę, aby jak w sklepie jubilera kunsztownie wypolerowany diament ściągała na siebie oczy jak największej liczby nabywców. Jeżeli nie znajdzie dla siebie nabywcy albo znalazłszy utraci go, pokrywa się rdzą wiecznej boleści, plamami bezzaradnej nędzy, staje się na powrót zerem, ale zerem chudym z głodu, trzęsącym się z zimna, rozszarpującym się na szmaty w nadaremnych próbach ruszania się i dźwigania. Przypomnij sobie wszystkie stare panny, opuszczone lub owdowiałe kobiety, jakie znałaś w swym życiu, spójrz na koleżanki swe z zakładu Szwejcowej, spójrz na samą siebie… (...) Jesteście roślinami, których łodygi wyhodowane w cieplarniach nie mają siły opierać się wiatrom i burzom, i tak być musi przecież, skoro wieszcze i mędrcy świata nazwali kobietę „najpiękniejszym z kwiatów przyrodzenia”. Kobieta to kwiat, kobieta to zero, kobieta to przedmiot nieobdarzony siłą samodzielnego ruchu. Nie ma dla niej ani szczęścia, ani chleba bez mężczyzny. Kobieta musi koniecznie uczepić się, w jakikolwiek sposób uczepić się mężczyzny, jeśli chce żyć. Inaczej idzie do szwalni Szwejcowej i umiera z wolna.”</blockquote><br />Gorzkie to, ale podsumowuje właśnie tę grupę, którą Orzeszkowa portretuje w “Marcie”: “kobiety bez mężczyzn”, owe “stare panny”, wdowy, kobiety bez fachu i wykształcenia. Ale jest rewers tej sytuacji - postać młodej szwaczki, Klary, nie sądzisz?<br /><br />Tarnina: Zanim przejdę do ostatniego wątku, który poruszyłaś, wrócę jeszcze do wcześniejszych. No tak, postawa Marty z początku powieści jest oczywiście całkowicie niedzisiejsza i bardziej irytuje, niż wzbudza współczucie. Ale wraz z dojrzewaniem Marty zachodzi też ewolucja postawy czytelnika wobec niej, uświadamiamy sobie to, o czym napisałaś powyżej, że właściwie winimy Martę tylko za to, że jest kobieta swoich czasów i swojej sfery, a pod koniec powieści zapominamy już o tej uprzywilejowanej i roszczeniowej paniusi, a rozpaczamy razem z matką, która wie, że nie jest w stanie uratować własnego dziecka. Używanie dziecka do grania na emocjach czytelnika to jest dosyć tani chwyt, ale Orzeszkowa moim zdaniem pokazała tu duży kunszt pisarski, nie mamy wrażenia, że to jest jakieś sztuczne pompowanie dramatyzmu.<br /><br />Wrócę jeszcze do tej sceny u jubilera, bo ona jest rzeczywiście kluczowa. Tutaj właściwie po raz pierwszy Marta w pełni przejmuje inicjatywę i kiedy to robi, okazuje się, że merytorycznie nic jej nie można zarzucić. Jej rysunek jest dobry, bo jest to jej autorski projekt. Być może to jest niekonsekwencja autorki, ale niekoniecznie. Nie miałaś wrażenia, że wcześniej sposób oceniania umiejętności Marty był dosyć dziwny? Gdy Marta stara się o posadę ilustratorki, każą jej skopiować pracę innego artysty i werdykt o jej umiejętnościach zostaje wydany na podstawie tego jednego rysunku. Dlaczego nie kazano jej po prostu przygotować kilku własnych ilustracji do zadanego tekstu? Może Marta nie jest dobra w kopiowaniu dlatego, że jest bardziej twórczynią niż odtwórczynią? Czy Monet byłby dobry w kopiowaniu obrazów Matejki?<br /><br />Co do przytoczonego gorzkiego, jak napisałaś, monologu Karoliny, to dla mnie jego sens jest jeszcze szerszy.<br /><blockquote>„[Mężczyzna] żyje na świecie sam przez się, nie potrzebuje, aby dopisywano doń jakąś cyfrę dlatego, aby przestał być zerem. Kobieta jest zerem, jeśli mężczyzna nie stanie obok niej jako cyfra dopełniająca.”</blockquote>Dzisiaj te słowa już nie mają odniesienia do sytuacji ekonomicznej kobiet, do starych panien i wdów bez wykształcenia i fachu, ale niestety wciąż odnoszą się do kobiet w ogóle. W naszym społeczeństwie – w roku 2021 – kobieta niestety liczy się wciąż przede wszystkim jako żona i matka, te, które nie dorobiły się takiego statusu są społecznie marginalizowane. Mężczyzna może być samotny z wyboru, kobieta – bo nikt jej nie chciał.<br /><br />Ale wracając do powieści – tak, w „Marcie” jest też grupa kobiet-fachowców. Począwszy od pani Żmudzkiej, pośredniczącej w zatrudnianiu nauczycielek, a skończywszy właśnie na tej życzliwej młodej szwaczce, pannie Klarze. Tutaj widać , że problem Marty to przede wszystkim problem jej sfery społecznej. Marta jest kobietą uprzywilejowaną, która nagle straciła przywileje. Klara od początku wiedziała, że będzie w życiu musiała liczyć tylko na siebie, jako mało urodziwa córka robotnika, wiedzieli to też jej rodzice, którzy postarali się, żeby miała możliwości zarobkowania. W tej scenie, kiedy się spotykają, widać wyraźny kontrast między tymi postaciami: Marta, znękana „ofiara losu”, Klara, znająca swoją wartość i pewna własnych umiejętności. Klarę na tle innych kobiet pracujących wyróżnia coś jeszcze: ona nie patrzy na Martę jako na konkurentkę. Próba Marty zatrudnienia się w dobrym zakładzie krawieckim nie powiodła się chyba przez pannę Bronisławę, obawiającą się być może utraty własnej pozycji w zakładzie? Czy uważasz, że Orzeszkowa mówi coś tutaj o solidarności kobiet?<br /><br />Pyza: Dobre pytanie, bo można by je poszerzyć o inne przykłady - choćby Eweliny, która nie chce zatrudnić Marty z podobnych co jubiler powodów, bo nie ma takiej tradycji albo dlatego, że mężczyźni za ladą po prostu przynoszą jej sklepowi więcej dochodów (Maria zresztą dobrze z niej powyciąga w trakcie rozmowy te różne, słabe jednak, argumenty przeciwko zatrudnieniu Marty - i sama dowie się więcej o niezbyt przyjaznym kobietom chcącym pracować świecie). Ale z drugiej strony mamy te wszystkie kobiety Marcie sprzyjające - i to już od początku, od momentu trudnego rozstania z dawną służącą. Myślę, że większe znaczenie niż płeć czy nawet klasa społeczna mają tutaj własne interesy, ewentualnie uprzedzenia starannie hodowane i karmione - jak w przypadku pana literata niby-naukowymi teoriami, czy u Szwejcowej - pseudomiłosierdziem umoszczonym na wyzysku.<br /><br />Tarnina: O, świetna jest ta scena rozmowy Marii z Eweliną! Tutaj Orzeszkowa bardzo celnie punktuje miałkość argumentów przeciwko zatrudnieniu kobiet (w tym przypadku w sklepie z towarami dla kobiet, dodajmy), a dodatkowym smaczkiem jest fakt, że są one wygłaszane przez kobietę. I zupełnie mi nie przeszkadzało, że znajome rozmawiają ze sobą, jakby uczestniczyły w publicystycznej debacie. <br /><br />Zmierzając już do podsumowania moich wrażeń z lektury, uważam, że „Marta” to jest bardzo dobra książka, warta czytania dzisiaj. Można się oczywiście zastanawiać, czy uniwersalność tej powieści polega bardziej na sile literatury, czy na słabości naszego świata, wciąż nie potrafiącego rozwiązać starych problemów. Ale być może nie ma sensu tego rozstrzygać, a na pewno warto o tych problemach sobie przypominać, dlatego poleciłabym lekturę każdemu. Jestem też zdania, że Orzeszkowej udało się przedstawić swoją tezę bez uszczerbku dla wartości artystycznych. <br /><br />Pyza: Ja nadal pamiętam swoje zdenerwowanie z początków lektury i jestem zdania, że trzeba być przygotowaną, że czyta się powieść tendencyjną. Ale też pamiętać, że “tendencyjny” to tutaj przymiotnik na określenie sposobu pisania, a nie coś jednoznacznie negatywnego - jak zwykle kojarzy się u nas to słówko. Więc na pytanie, czy czytać “Martę”, też odpowiadam twierdząco!<br /><br /></div><div style="text-align: center;"> ***<br /></div><div><br />Jak zwykle zachęcamy do włączenia się do naszej dyskusji. Ten wpis ukazał się też na blogu <a href="https://www.blogger.com/#">Pyzy</a>, i to właśnie <a href="https://pierogipruskie.pl/2021/01/pikniki-z-klasyka-marta-albo-nie-chce-waszej-laski-chce-pracowac/" target="_blank">tam</a> zapraszamy tym razem do komentowania (opcja komentowania pod tym postem jest wyłączona). <br /><br /></div>Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-56933465179827203602020-12-26T18:36:00.001+01:002021-01-26T14:19:24.444+01:00Kiedy czarownica spotyka wampira, a magia wkracza do laboratorium genetyki molekularnej<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDK1JnYOG4UnElMDzKfHQE1-Q6dJPy1QXo-dUlVAGimtXLYvmXCgVezdFLNA4g95UUpaNjvi419hrJnj4tzNJv4cmtYR18kSprMBg7HjSdDdlkut73LrLGCUGTiW_VJll0fiJzBjmQJnnx/s2048/IMG_20201225_144452_987.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDK1JnYOG4UnElMDzKfHQE1-Q6dJPy1QXo-dUlVAGimtXLYvmXCgVezdFLNA4g95UUpaNjvi419hrJnj4tzNJv4cmtYR18kSprMBg7HjSdDdlkut73LrLGCUGTiW_VJll0fiJzBjmQJnnx/s320/IMG_20201225_144452_987.jpg" /></a></div><br /><br /><br />Kiedy Deborah Harkness, na co dzień profesor historii na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, zabrała się za pisanie swojej pierwszej powieści, postanowiła zdyskontować sukces kilku popularnych serii książkowych końca XX i początku XXI w. To się udało, bo powieść "A Discovery of Witches" (po polsku ukazała się jako "Księga czarownic"), wydana w 2011, została bestsellerem - tak samo jak jej dwie kontynuacje: "Shadow of Night" ("Cień nocy") i "The Book of Life" ("Księga życia"). Całość znana jest jako "All Souls Trilogy", a po polsku jako "Księga wszystkich dusz". Książki stały się też podstawą serialu telewizyjnego, którego drugi sezon będzie miał premierę w styczniu.<p></p><p><span></span></p><a name='more'></a>Inspiracje są dosyć oczywiste, Harkness włączyła się przede wszystkim w - chyba najbardziej wyraźny w popkulturze pierwszej/drugiej dekady XXI w. - trend wampiryczny. Tak, oprócz tytułowych czarownic, w świecie tej trylogii istnieją również wampiry (a także trzeci gatunek (?) "istot" - demony, ale o nich może za chwilę). "Księga czarownic" bywa określana jako saga "Zmierzch" dla dorosłych - wampiry (i czarownice) zamiast w amerykańskim liceum ukrywają się w środowisku akademickim, jako błyskotliwi naukowcy. Poza tym bardzo mi te książki przypominają cykl Charlaine Harris o Sookie Stackhouse, tylko mają znacznie mniej humoru. <br /><p></p><p>Cała historia zaczyna się tak: Diana Bishop, niewydarzona czarownica, ale za to wybitna historyczka nauki z Yale (najmłodsza w dziejach zdobywczyni stałego etatu na tym uniwersytecie), prowadząc badania w czytelni Biblioteki Bodlejańskiej w Oksfordzie, zupełnie przypadkiem trafia na księgę magiczną. Ponieważ bohaterka z magią ma na pieńku, po pobieżnym przejrzeniu książki, zwraca ją do magazynu, nie zdając sobie sprawy, że właśnie wypuściła z rąk dawno zaginiony i bezskutecznie poszukiwany przedmiot pożądania czarownic, wampirów i demonów. Księgę, która - być może - kryje w sobie odpowiedzi na wszystkie pytania (typu: skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy). To zdarzenie nie pozostało niezauważone i już następnego dnia Biblioteka Bodlejańska roi się od istot, bacznie obserwujących Dianę. Jest wśród nich również profesor Matthew Clairmont, zdaje się, że biotechnologii, choć wkrótce okazuje się, że także ekolog i biolog ewolucyjny - 1500-letni wampir pozujący na 37-latka, który również tej księgi od lat poszukiwał. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbD00wN85SK0_Dq2j_YMLnZARSltyxXEdE_hisbJ4B6L4mol-ykVRp89jClw9KtJq4bG3qe_d03a7cVY3z862Hx-33wjRm8SqyE7mFySYua6Ga7dW2Vx3skqTJ4kTfMN1MqWz9tTwRhB6s/s2048/IMG_20201226_122800-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbD00wN85SK0_Dq2j_YMLnZARSltyxXEdE_hisbJ4B6L4mol-ykVRp89jClw9KtJq4bG3qe_d03a7cVY3z862Hx-33wjRm8SqyE7mFySYua6Ga7dW2Vx3skqTJ4kTfMN1MqWz9tTwRhB6s/s320/IMG_20201226_122800-01.jpeg" /></a></div><br />W tym momencie wampiryczny romans rusza z kopyta. Wiadomo, wysoki brunet wieczorową porą, nie mogło być inaczej i po krótkim okresie wzajemnej nieufności bohaterowie stają się nierozłączni. Matthew roztacza nad Dianą mniej lub bardziej dyskretną opiekę (którą złośliwe czytelniczki nazywają stalkingiem), zabiera ją w różne miejsca, np. do XVI-wiecznej posiadłości pod Oksfordem, średniowiecznego zamku we Francji, swojego mieszkania w Kolegium Wszystkich Zmarłych (niestety również na zajęcia z jogi dla czarownic, wampirów i demonów - jeden z gorszych pomysłów autorki), kupuje jej buty i strój do konnej jazdy i ogólnie jest zaborczy i władczy (kojarzycie ten klimat?). Poza tym pije się dużo drogiego wina i rozmawia o ewolucji, genetyce, ekologii behawioralnej wilków i DNA mitochondrialnym.<br /><p></p><p>"A Discovery of Witches" posiada wiele wad pierwszej książki: brak równowagi w kompozycji, za dużo opisów, za mało fabuły, przerysowani, nieco drętwi bohaterowie itp. Ma też wady pierwszej książki pisanej przez panią profesor: stosowanie trudnych słów bez wyraźnej potrzeby i ogólne popisywanie się przed czytelnikiem. Niestety świat przedstawiony nie jest do końca spójny ani logiczny (np. kariera akademicka głównego bohatera jest dla mnie zupełnie niewiarygodna. Środowisko współczesnych naukowców to wręcz najgorsze miejsce, w którym wampir mógłby się ukrywać, bo nie da się w nim pojawić znikąd), nie jest też dla mnie jasne, po co Harkness wymyśliła demony, które w zasadzie nie mają jakichś szczególnych mocy: są obdarzone geniuszem twórczym, ale często balansują na krawędzi szaleństwa, w zasadzie ta charakterystyka może z powodzeniem dotyczyć ludzi.</p><p>Jest jednak coś, co moim zdaniem tę książkę ratuje. Jeśli na hasła Uniwersytet Oksfordzki, biblioteka, czytelnia, rękopisy, starodruki, inkunabuły, iluminacje, pergamin dostajecie gęsiej skórki, to może być książka dla was. Kiedy Deborah Harkness korzysta ze swojej wiedzy zawodowej i zanurza czytelnika w świat starych teksów, alchemicznych traktatów (które istnieją naprawdę), to wychodzi jej to naprawdę dobrze. Gdyby zdecydowała się napisać powieść, w której mniej byłoby wampirów, a (jeszcze) więcej szperania w bibliotekach, na pewno bym po nią sięgnęła.</p><p>Zaplecze historyka przydało się autorce jeszcze bardziej w drugiej części trylogii. Nie chcę zdradzać za dużo z fabuły, powiem tylko, że bohaterowie przenoszą się w czasie do roku 1590 (<span style="font-family: georgia;">vampire romance</span> zmienia się w <span style="font-family: georgia;">time travelling vampire romance</span>). Tutaj wyraźnie widać inspirację jeszcze jedną popularną serią książkową, a mianowicie "Obcą" Diany Gabaldon. Zresztą można to zauważyć poniekąd już w pierwszej części. Oczywiście sam motyw podróży w czasie to dosyć popularny trop, ale podobieństwa widać też w konstrukcji głównego bohatera, głównej bohaterki, ich wzajemnych relacji, ich problemów obecnych, a nawet traum z przeszłości. (A obie serie łączy też to, że są pisane przez naukowczynie). Jednak czyta się tę książkę dużo lepiej niż część pierwszą, bo skłonność autorki do szczegółowego opisywania wszystkiego, która w książce dziejącej się współcześnie mogła być nużąca (kolejna para czarnych leginsów bohaterki), tutaj jest zaletą. Czytelnik trafia najpierw do elżbietańskiej Anglii, a potem zostaje zabrany w podróż po Europie, by na koniec znów trafić na dwór królowej Elżbiety. A w międzyczasie nie tylko dostaje wiele opisów strojów i budynków, ale też spotyka wiele barwnych postaci owego czasu. Oczywiście nie może zabraknąć Szekspira, który jednak nie jest tu wybitną postacią, za to Kit Marlowe odgrywa istotna rolę w fabule. Ogólnie udało się stworzyć autorce barwny i przekonujący obraz epoki, choć oczywiście nagromadzenie znanych postaci bardzo rozciąga ramy prawdopodobieństwa.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2kfB3OSVisZkuiFOMTUkQn7visAZaUdGqQbYJ6Ec7UJxN3DcwGygST2PcNKi6gNYTKZ64zWMzHsmWOVQz3tCkyJvprGTiPWVGWF1uCNXYt7_USlUuSHAHMhqNgdbQzFPGPcIoD3DOyewk/s2048/IMG_20201226_123432-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2kfB3OSVisZkuiFOMTUkQn7visAZaUdGqQbYJ6Ec7UJxN3DcwGygST2PcNKi6gNYTKZ64zWMzHsmWOVQz3tCkyJvprGTiPWVGWF1uCNXYt7_USlUuSHAHMhqNgdbQzFPGPcIoD3DOyewk/s320/IMG_20201226_123432-01.jpeg" /></a></div><br />Ostatnia część cyklu niestety znowu jest nieco gorsza. Nie zdradzając fabuły powiem tyle: zastanówcie się dobrze, zanim zwiążecie się z 1500-letnim przedstawicielem wampirzej arystokracji. Za każdym razem, kiedy bohaterce wydaje się, że już poznała i poradziła sobie ze wszystkimi mrocznymi sekretami jej ukochanego, on wyciąga kolejnego trupa z szafy. <p></p><p>Podsumowując, jeśli zdołacie pohamować feministyczne oburzenie (duża część krytycznych opinii na goodreads.com, które czytałam, wychodzi właśnie z tych pozycji), to "All Souls Trilogy" może być całkiem niezłą rozrywką. Kto wie, może nawet zachęci was do zapoznania się z traktatem "Aurora Consurgens" poczytania o historii chemii albo do poszerzenia wiedzy na temat DNA mitochondrialnego? Czytałam książki po angielsku, ale wszystkie zostały też wydane w Polsce, niestety nie mogą się wypowiedzieć na temat jakości przekładów.<br /></p><p><br /></p>Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-16936740596483576672020-12-20T12:00:00.072+01:002021-01-26T14:33:14.668+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Eliza Orzeszkowa, "Cham"<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj7y0onQw2qJqhLojP8JvC4MqR1f-r6WViZHako9bKkNqx9eIJ89Nv2XHhQ7IWgZBC22-RBDDMNJTUda_baSslIQz8ekSUfAD_1c6eW_VzlE5uLxQKg_rHwn0Zi2E8U568Ez2ETKnzqj8S/s564/PIKNIKI+NOWE+stycze%25C5%2584_m.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="564" data-original-width="423" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj7y0onQw2qJqhLojP8JvC4MqR1f-r6WViZHako9bKkNqx9eIJ89Nv2XHhQ7IWgZBC22-RBDDMNJTUda_baSslIQz8ekSUfAD_1c6eW_VzlE5uLxQKg_rHwn0Zi2E8U568Ez2ETKnzqj8S/w300-h400/PIKNIKI+NOWE+stycze%25C5%2584_m.png" width="300" /></a></div><br /> <p></p><p>Witam po długiej przerwie na kolejnym <span style="font-family: georgia;">Pikniku z klasyką</span> (czyli wspólnym przedsięwzięciu moim i Pyzy - blog <a href="http://pierogipruskie.pl">pierogipruskie.pl</a>, przypominam, bo od ostatniego pikniku minęło sporo czasu). Dzisiaj pora na klasykę polską, Orzeszkową i "Chama". Mam nadzieję, że przyłączycie się do dyskusji.</p><p></p><br /><p></p><p style="text-align: center;">***</p><br />Pyza: Zapytam od razu na wstępie. O czym według Ciebie jest “Cham”? I nie czekając na odpowiedź - wybacz tę drobną nieuprzejmość na wstępie - powiem od razu, że dla mnie to jest przede wszystkim powieść o miłości. Wielkiej, toksycznej, przypadkowej… Taka powieść, którą śmiało można postawić obok “Pani Bovary”, a może nawet jeszcze śmielej, bo Eliza Orzeszkowa trochę rozrzedza ten obłok panów z epoki, piszących na zbliżony temat. <br /><br /><span><a name='more'></a></span>Tarnina: To jest pytanie, które sama sobie zadawałam, czytając książkę, i nie jest ono łatwe. Co więcej, nie jestem nawet pewna, kto jest głównym bohaterem tej powieści. Mamy tu historię związku Pawła, wiejskiego rybaka i Franki, pochodzącej z miasta służącej. Bohaterowie doświadczają silnych emocji, ale nie powiedziałabym, że „Cham” to „powieść o miłości”, a jeżeli już, to o pewnym szczególnym jej rodzaju, czyli chrześcijańskiej miłości bliźniego, ponieważ nie wydaje mi się, żeby bohaterów łączyło to, co ja nazwałabym miłością. Do tego tematu na pewno jeszcze w szczegółach wrócimy, a tymczasem nie będę dłużej uciekać od odpowiedzi na Twoje pytanie. Według mnie „Cham” to przede wszystkim powieść o determinizmie losu ludzkiego. <br /><br />Pyza: Rozwiniesz? Czy chodzi o to, że bohaterowie są na siebie skazani i ta jedna wycieczka, którą Paweł robi po rzece i w czasie której spotyka Frankę, wyznacza jego i jej przyszły los? <br /><br />Tarnina: Czytając powieść, głównym pytaniem, które kołatało mi się po głowie było: czy jest w ogóle możliwe, żeby Franka zawróciła (lub żeby ktoś ją zawrócił) z drogi do samozagłady? Miała trudny start w życiu – nie tylko jeśli chodzi o warunki ekonomiczne, ale przede wszystkim w kwestii zaspokojenia potrzeb emocjonalnych dziecka – który w dużym stopniu wyjaśnia, dlaczego jest, jaka jest w momencie, w którym spotyka Pawła. Tego rodzaju determinizm (społeczny) mam na myśli. A wracając do tematu miłości... <br /><br />Pyza: Orzeszkowa trochę może w zawoalowany sposób, ale jednak pokazuje, że Pawła i Frankę łączyło coś więcej niż jego pociąg do “ratowania jej duszy”. Nie bez kozery są tam przecież ciągłe wzmianki o tym, że w Pawle ku zdziwieniu wszystkich (i jego samego zresztą też) budzi się dość nieoczekiwanie namiętność. Zaczyna się wszystko faktycznie niewinnie, od pocałunków w czoło czy włosy, ale jednak już w scenie na porośniętej goździkami wysepce okazuje się - wtedy jeszcze ku oburzeniu Franki - że Paweł czuje do niej zdecydowany pociąg fizyczny. Mnie się to kłóci z takim dość wyidealizowanym uczuciem miłości bliźniego - nie sądzę, że Paweł zrobiłby wszystko, co zrobił, tylko z chrześcijańskiego miłosierdzia? <br /><br />Tarnina: O tak, Orzeszkowa wyraźnie daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z fascynacją erotyczną, obustronną zresztą. Gdyby chcieć przepisać książkę współcześnie na nowo, to wyraźnie widać miejsca, w których mogłyby się znaleźć sceny erotyczne. I wydaje mi się, że jeśli chodzi o motywację Franki do związania się z Pawłem, to na tym ona się kończy. Z jego strony jest jeszcze ten drugi komponent, właśnie miłosierdzia czy miłości bliźniego. Ale te dwa składniki to jeszcze nie miłość. Miłość wymaga zrozumienia i akceptacji drugiej strony, tymczasem mamy do czynienia z dwojgiem ludzi, którzy o sobie nawzajem wiedzą bardzo niewiele, nie rozumieją się, nie znają swoich potrzeb i właściwie oboje liczą na to, że w nowym, wspólnym życiu to ta druga strona się dostosuje. <br /><br />Pyza: Jeśli chodzi o dostosowanie - zastanawiam się nad tym również, a symbolem tego niech będą ubrania Franki: wszak ona nawet w swoich najlepszych chwilach zostawia sobie to “miejskie” ubranie i Paweł nie ma nic przeciwko, żeby nie tylko je miała. Ona w nim jeździ co tydzień do kościoła. Z kolei u niego wyraźną zmianą są lekcje czytania… Wracając do motywacji Franki - jest w jej charakterze coś jeszcze, związane z tymi brakami emocjonalnymi, o których pisałaś.Ta jej bezinteresowność, chęć obdarowania ludzi, których w danym momencie lubi i szanuje. Pamiętasz, jak mówi, że nigdy nie kłamie i nie kradnie? I faktycznie przez całą powieść taką ją widzimy: kłamie tylko raz, kiedy strach jest w niej silniejszy od tej cechy charakteru, którą w sobie szanuje. <br /><br />Tarnina: Franka jest złożoną i ciekawą postacią i to właśnie ją, wbrew tytułowi, który sugeruje co innego, uznałabym za główną bohaterkę powieści. Na szczęście Orzeszkowa nie ograniczyła się do pokazania jej jako stereotypu „złej kobiety”, dzięki której bohater będzie miał okazję do praktykowania cnót chrześcijańskich. Przy całym swoim egoizmie, megalomanii, pogardzie dla ludzi, z którymi przyszło jej żyć (nie wydaje mi się, żeby Franka kogokolwiek szanowała), jest też w niej, jak zauważyłaś, hojność i bezinteresowność (w żadnym momencie jej postępowanie nie jest motywowane względami materialnymi, ale co ciekawe, to też jest jedna z jej cech autodestruktywnych) i szczerość. Jednak od początku widać, że jest to postać bardzo ułomna, która nie jest sobie w stanie sama pomóc, ale też nie da się jej pomóc takimi środkami, jakimi dysponuje Paweł. <br /><br />Pyza: Czyli uważasz, że Franka jednak dąży do samozagłady i starania Pawła nie mogłyby odnieść żadnego skutku? Z jednej strony - przytaknęłabym. W końcu wszystko zmierza do katastrofy, ale… Orzeszkowa napisała “Chama” w taki dość specyficzny sposób, jakby to była sinusoida. Góra - dobrze, jest szansa, jest nadzieja, może coś z tego będzie. Dół - a jednak nie, chyba wszystko już przepadło. Góra - o, a jednak może coś z tego będzie? Dół - i tak dalej. Nie wiem, czy to nie sugerowałoby jednak, że nie od początku powinnyśmy jako czytelniczki spodziewać się najgorszego? <br /><br />Tarnina: Trajektoria tego związku jest przewidywalna, bo wynika wprost z osobowości obojga bohaterów: zaufanie-zdrada-przebaczenie-zdrada-przebaczenie-tragedia. To się nie mogło dobrze skończyć. Franka właściwie odtwarza życie swojej matki (znowu determinizm), z tą różnicą oczywiście, że matka miała męża pijaka, a Franka oddanego i troskliwego. W tym kontekście znaczący wydaje mi się fakt, że dziecko Franki to chłopiec – czy gdyby było dziewczynką, byłoby skazane na powtórzenie życia matki i babki? To z kolei prowadzi mnie do pytania, czy można „Chama” interpretować jako powieść o „patriarchalnym zniewoleniu”? <br /><br />Pyza: To bardzo ciekawa uwaga, nie pomyślałam, żeby zinterpretować pojawienie się Oktawiana w tym kontekście! Tu szybko tylko nadmienię, że bardzo mi się podobało, jak Orzeszkowa to dziecko napisała. Bez patosu, bez upupiania, bardzo realistycznie. Chociaż tym imieniem wbija chyba szpilę swojej bohaterce, nie sądzisz? <br /><br />Tarnina: Owszem, zwłaszcza, że chłopczyk będzie znany w swoim (wiejskim) otoczeniu jako Chtawjan. <br /><br />Pyza: A wracając do Twojego pytania. Hm. Tak, myślę, że na pewnym poziomie możemy tak "Chama" czytać. W końcu sama Franka wciąż powtarza, że jest zniewolona tym, że przyszła mieszkać na wsi - kiedy opada z niej pierwszy entuzjazm, jaki z niej w końcu zawsze opada - no i trudno zapomnieć o ostatecznej radzie skądinąd sympatycznej wioskowej znachorki. Chodzi mi oczywiście o to, by Paweł Frankę zaczął bić. Wstrząsnęła mną ta scena, przyznaję uczciwie. <br /><br />Tarnina: W kontekście epoki to niestety dosyć oczywista porada, ale ciekawe, że pada z ust kobiety. Zresztą to właśnie kobiety są w powieści „strażniczkami patriarchatu”, to one przede wszystkim są oburzone nieprzystawaniem Franki do wzorca wiejskiej gospodyni. Paweł jest natomiast człowiekiem obdarzonym nieprzeciętną łagodnością i delikatnością i bardzo długo odrzuca jakąkolwiek myśl o przemocy fizycznej, uciekając się do niej dopiero, gdy inne środki zawiodły. Początkowo stara się zmienić Frankę, dając jej swobodę i dobry przykład, potem narzucając jej reżim pracy i modlitwy, ale jednak od początku stawia się w roli Pigmaliona i ten motyw wpisuje się, w pewnym sensie, w patriarchalną przemoc. <br /><br />Pyza: W tej społeczności oceniającej Frankę jednak przewija się kilku mężczyzn, choćby jeden z bogatszych włościan, który zazdrości Pawłowi, że nauczył się czytać. Ale tak, jako “masa” przeważają tutaj kobiety. A skoro już przy tym jesteśmy: co sądzisz o postaci żebraczki? Nie wydaje mi się, że to zwykłe lustrzane odbicie czy przestroga dla Franki? <br /><br />Tarnina: Żebraczka odegrała w całej historii rolę złego ducha, kusicielki, która wyzwala we France złe skłonności. Ale tak, wydaje mi się, że ona ma pokazywać , jaki los czeka Frankę. Jest też przeciwwagą dla wspomnianej wcześniej znachorki, która jest stronniczką Pawła i wydaje się, że ona z kolei jest wpływem pozytywnym. Ale w gruncie rzeczy obie są raczej siłą niszczącą wobec małżeństwa bohaterów. <br /><br />Pyza: Muszę Ci powiedzieć, że zafascynowało mnie, że Orzeszkowa gra tą postacią na dwa fronty trochę. Z jednej strony to jest aż za wyraźne ostrzeżenie (czytamy jednak powieść tendencyjną, więc nie ma co tego ukrywać) przed tym, jaki los może Frankę czekać. Z drugiej jednak to jest taka bohaterka, która patrzy na siebie i swój interes - bardziej dlatego schlebia France niż dlatego, że faktycznie tak myśli. I trzecia sprawa: ona jednak w finale odgrywa dużą rolę, bo jako jedyna wie, co zrobiła Franka. Jest taką nośniczką wiadomości, nie tylko złym duchem, ale i posłańcem ważnych nowin. <br /><br />Tarnina: Wracając do Franki, jest w jej postaci jeszcze jeden rys, o którym do tej pory nie wspomniałyśmy: choroba psychiczna. Jak odbierasz podjęcie tego tematu przez Orzeszkową? <br /><br />Pyza: Temat bardzo interesujący w kontekście, w którym stawia go Orzeszkowa. Wydaje mi się, że składa się on z kilku pięter. Umożliwia on czytanie postaci Franki jako osoby nieprzystającej do normy, bo mającej problem: ale jak już ustaliłyśmy, problemy Franki mają wiele źródeł i to byłoby spłaszczenie tej postaci. Nie sądzę też, że Orzeszkowa idzie w takie proste ustawienie optyki czytelnika, bo początkowe opisy choroby Franki są dość oględne - te szumy w głowie chociażby. Innym piętrem jest narastanie tych objawów właśnie: kiedy one się potęgują? Jeszcze innym, czy charakter Franki, raz wesołej i hojnej, raz wściekającej się o byle co i niebezpiecznej dla otoczenia, jest uzależniony od choroby właśnie? <br /><br />Tarnina: Przyznam się, że zastanawia mnie motyw choroby psychicznej Franki. Orzeszkowa jest dosyć oszczędna w pokazywaniu choroby. Mam wrażenie, że to czyni postać Franki bardzo niejednoznaczną. Jej zaburzenia ujawniają się dosyć wyraźnie pod koniec książki, ale kiedy spojrzymy wstecz, to wiele jej wcześniejszych zachowań, wzmianek o pobycie w szpitalu (jeszcze zanim poznała Pawła) też możemy interpretować w kontekście choroby psychicznej – i zdjąć z niej odpowiedzialność za to jak pokierowała swoim życiem (przy czym słowo „pokierowała” byłoby całkowicie nieadekwatne). Ale czy musimy? Nie mam pewności. <br /><br />Pyza: Te początkowe opisy zwłaszcza mnie skłaniały bardziej ku takiej interpretacji, że Franka z pewnością jest chora, ale że to choroba ciała, nie duszy. Zobacz, ile razy Orzeszkowa powtarza, że bohaterce jest rano zimno, że ma niezdrową cerę i tak dalej. <br /><br />Tarnina: Tak, ja też początkowo myślałam, że Franka jest chora somatycznie, a nie psychiczne (to zresztą nie są wzajemnie wykluczające się możliwości), ale późniejszy rozwój wydarzeń skłonił mnie do reinterpretacji. Choć przyznam, że nie do końca mnie ten wątek przekonuje. Bo jeśli przyjmiemy interpretację choroby psychicznej, to nie ma już sensu rozpatrywanie postępowania bohaterki i jej relacji z innymi ludźmi w kontekście etyczno-moralnym, co jest moim zdaniem ciekawsze. Choroba psychiczna wydaje mi się zbyt prostym wytłumaczeniem. <br /><br />Pyza: A czy ja pewno te interpretacje się wykluczają? Bo wydaje mi się, że w przypadku Franki mamy do czynienia z epizodami, w których choroba się uwidacznia, ale nie jest też tak, że jest ona widoczna przez cały czas. <br /><br />Tarnina: Ciekawe byłoby porównanie ówczesnego stanu wiedzy z dziedziny psychiatrii i psychologii z symptomami opisywanymi przez Orzeszkową. Myślę, że to pomogłoby ustalić rolę tego wątku w powieści, na ile pisarka rzeczywiście interesowała się tym tematem, i na ile chciała zainteresować nim czytelnika. Tak czy owak, jest w powieści dosyć wyraźna sugestia, że Franka w ostatnich scenach powieści była niepoczytalna (piszę oględnie, żeby – na wszelki wypadek – nie zdradzać wszystkiego). <br /><br />Pyza: I w związku z tym ciekawa jest zarówno reakcja Pawła, jak i całej wsi na to, jak się zachowuje. Muszę przyznać, że moment, w którym Franka zostaje oddana urzędnikowi policyjnemu wywołał we mnie ciarki. Bo Orzeszkowa każe się nam przyglądać, jak Franka powoli się ubiera, wiedząc, co ją może czekać, wychodzi, a my wiemy, że nagle ten facet - już od dawna źle nastawiony do niej i do Pawła, co nam autorka pokazuje w jednej króciutkiej scenie - ma nad nią całkowitą władzę. I może zrobić cokolwiek, bo jest naraz sędzią, wykonawcą wyroku… potencjał przemocy w tej scenie jest ogromny. <br /><br />Tarnina: Tak, ja też zwróciłam na tę scenę uwagę. Ale proponuję, żebyśmy w tym miejscu zawiesiły naszą dyskusję, i kontynuowały w komentarzach. Mam nadzieję, że również z udziałem innych czytelniczek i czytelników.<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin: 12pt 0cm; text-align: left;"><span face=""Arial","sans-serif"" style="color: black; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">***</span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 12.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 12.0pt; margin: 12pt 0cm;"><span style="color: #666666;"><span style="font-family: inherit;">Zapraszam do komentowania pod tym postem. Ten tekst ukazał się też na blogu <a href="pierogipruskie.pl" target="_blank">Pyzy</a>, a można nas również znaleźć na Instagramie, jako @czytamtoiowo i @pyza.pruska.</span></span><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"></span></p>
Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-19600538104717296462020-02-07T12:00:00.001+01:002021-01-26T14:34:47.787+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: O "Oliverze Twiście" rozmawiamy w 208. rocznicę urodzin Charlesa Dickensa<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgovOlKbiAtuCi1AJHyxm64zGt9BvVCjfPxhcnWixp8yluPdus1rteunOKNr9e1TKW2RyPLwa0YdOG8YVNjoEFsnksJIQLUm_tkQRGaUfzCGj0EsiBd7jEaMWG_XimOLfY2_KP7_Setcwfa/s1600/Pikniki+z+klasyk%25C4%2585_+_Oliver+Twist_.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgovOlKbiAtuCi1AJHyxm64zGt9BvVCjfPxhcnWixp8yluPdus1rteunOKNr9e1TKW2RyPLwa0YdOG8YVNjoEFsnksJIQLUm_tkQRGaUfzCGj0EsiBd7jEaMWG_XimOLfY2_KP7_Setcwfa/s320/Pikniki+z+klasyk%25C4%2585_+_Oliver+Twist_.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:DontVertAlignCellWithSp/>
<w:DontBreakConstrainedForcedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
<w:Word11KerningPairs/>
<w:CachedColBalance/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: Ojej… Myślałam, że sobie przy okazji 208. urodzin
Charlesa Dickensa przyjemnie porozmawiamy o jednej z jego najbardziej znanych
powieści, “Olivierze Twiście”. Że porozczulamy się nad losem głównego bohatera,
sieroty, za którym toczy się dziwna, poplątana historia rodzinna pełna cudem
odnajdujących się krewnych, pozachwycamy tym, jak Dickens szeroko maluje
panoramę społeczną, jak dobrze potrafi chwycić hipokryzję ludzi swojej epoki… A
tymczasem, muszę Ci się od razu przyznać, dla mnie “Olivier…” jest książką
bardzo problematyczną. Wypchnijmy zatem od razu słonia z pokoju: powiedz mi,
jak Ci się czytało o jednym z głównych czarnych charakterów tej książki, czyli
o Faginie?</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie,
ale tak od razu? Nie chciałabym, żeby zagadnienia uprzedzeń i stereotypów
narodowościowych czy religijnych zdominowały naszą dyskusję o „Oliverze
Twiście”, bo jest to raczej w odniesieniu do powieści kwestia poboczna, choć
owszem, współczesnemu czytelnikowi wyczulonemu na te problemy bardzo rzuca się
w oczy. Fagina nazwałabym nawet głównym czarnym charakterem powieści, bo oprócz
standardowych wykroczeń przeciwko prawu – jest hersztem szajki złodziei – ma na
swoim sumieniu coś gorszego, wykorzystywanie nieszczęścia sierot i innych
dzieci pozbawionych opieki rodziny i społeczeństwa. </div><div class="MsoNormal"><span><a name='more'></a></span>Fagin niby to obejmując
opiekę nad nieszczęśnikami pokroju Olivera Twista wciągał ich w przestępczy
proceder i brutalnie zmuszał do posłuszeństwa, odbierając im jakąkolwiek szansę
na normalne życie. Ta właśnie najnikczemniejsza postać w powieści jest Żydem,
co narrator bardzo często przypomina. Fakt ten wzbudził kontrowersje już w
czasie publikacji powieści i Dickens tłumaczył się z tego i odpierał zarzuty o
antysemityzm. Być może prawdą jest, że ta postać była wzorowana na rzeczywistym
ówczesnym przestępcy o nazwisku Ikey Solomon, który był Żydem, być może w owym
czasie wśród londyńskich kryminalistów wysoki odsetek naprawdę stanowili Żydzi
(tego nie wiem), ale z samej lektury powieści wydaje się oczywiste, że Dickens
dał tutaj wyraz swoim antysemickim uprzedzeniom, być może nieuświadomionym, ale
z pewnością istniejącym. I niezbyt łagodzi to odczucie fakt, że inni nikczemni
osobnicy, z którymi zetknął się biedny Oliver, byli angielskimi protestantami.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: Faktycznie, już współczesnych Dickensa raził ten
antysemicki rys w powieści - narzekał na to chociażby autor “Targowiska
próżności” (za które chętnie bym się zabrała w ramach któregoś z naszych
spotkań!). Chociaż, jak wyczytałam w uprzejmym wprowadzeniu do mojego wydania
“Oliviera…”, ponoć Dickens był takim “casualowym antysemitą”, co niby ma
oznaczać, że nie był antysemitą bardziej niż pozostali ludzie swojej epoki. Czy
mnie to przekonuje? Niespecjalnie. Tak jak piszesz, w powieści roi się od
wytykania Faginowi, że jest Żydem (bądź w ogóle zamiennego nazywania go raz nazwiskiem,
a raz, po prostu “the Jew”), podkreślaniu w jego wyglądzie haczykowatego nosa
czy - och, co to jest za fragment! - zębów małych i szpiczastych jak u
drapieżnika. Ale to prowadzi mnie z kolei do wątku głównego schwarzcharakteru.
Zdaje się, że do tego zadania wydelegowany miał być przez Dickensa raczej
Monks, tajemnicza postać w kapturze, której roli nie będziemy tutaj zdradzać…
Ale jakoś się ta struktura tutaj - nie po raz pierwszy w tym przypadku -
posypała i Fagin zgarnął to miejsce bez problemu. No właśnie, bo czy według
Ciebie “Olivier Twist” to jest powieść dobrze skonstruowana? </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: A mnie właśnie przekonuje stwierdzenie, że Dickens
dał po prostu wyraz poglądom powszechnym w jego epoce i być może nie
towarzyszyła temu nawet żadna refleksja. Jestem zdania, że nie należy
nadmiernie potępiać autorów sprzed stuleci za to, że byli ludźmi swojej epoki i
myśleli jak ludzie swojej epoki. Możemy się jedynie cieszyć, że ludzkość
uczyniła krok naprzód. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: Hm, mnie z tego argumentu zawsze wytrąca jednak to, że
byli i wówczas ludzie, którzy widzieli, że to nic dobrego i umieli myśleć
inaczej. Pytanie, kto zatem myślał jak “człowiek epoki”, a kto nie. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: Sądzę, że odpowiedź na to pytanie dają dane
statystyczne. Ale przechodząc już do kolejnej poruszonej przez ciebie kwestii:
wydaje mi się, że rolę głównego czarnego charakteru autor przydzielił raczej
Billowi Sikesowi, choć jego postać wypada w powieści raczej blado, pomimo tego,
że to jemu przypadło w udziale najbardziej dramatyczne zakończenie. „Olivera
Twista” uznałabym w ogóle za najmniej udaną z powieści Dickensa, które
przeczytałam do tej pory. Po pierwsze zbyt przewidywalną, po drugie zbyt
sentymentalną, obliczoną na dosyć tanie wzruszanie czytelnika. Owszem, czyta
się nieźle, czytelnik przewraca kartkę za kartką i ciekawi go, co będzie dalej,
ale mam wrażenie, że bez niektórych wątków spokojnie można by się obyć, inne
powinny być bardziej pogłębione. To nie jest ten sam poziom, który Dickens
pokazał w „Samotni” czy „Opowieści o dwóch miastach”. A co konkretnie zarzucasz
konstrukcji powieści? </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: Och, Sikes! No tak, może niezbyt udany, ale za to
przypomnij sobie ten wątek z psem. Ciarki! Naprawdę zastanawiałam się wtedy,
czy ja jeszcze aby czytam tę samą powieść, czy nie wskoczyłam do jakiejś
upiornej kroniki kryminalnej…? Ale tak, też jestem zdania, że “Olivier…” to
jedna z mniej udanych powieści Dickensa. No, ale cóż, była druga/trzecia (bo
jednak one wychodziły częściowo równocześnie) w chronologii, więc autor miał
się na czym uczyć i na czym trenować do świetnej “Samotni”. Co zaś zarzucam?
Oliviera jako bohatera pretekstowego (który ciągle źle się czuje, mdleje,
choruje albo jest nieprzytomny!), objawianie się ukrytych krewnych i znajomych
na każdym kroku, niezdecydowanie, kto w końcu ma grać jaką rolę - nie jest to
może poziom “The Old Curiosity Shop”, gdzie Dickens pozwala bohaterom na
swobodną ewolucję, a tych, co do których zmienił zdanie, dość obcesowo
“wypisuje” z fabuły, ale jednak. Ten mdlejący Olivier Ci nie przeszkadzał? </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: Rzeczywiście te omdlenia po których następuje
zazwyczaj stan otarcia się niemal o śmierć i długa rekonwalescencja zdarzają
się Oliverowi trochę zbyt często, a jakby tego było mało Dickens wykorzystał
“chwyt” fabularny w postaci nagłej zagrażającej życiu choroby nie tylko w
odniesieniu do postaci Olivera. Stanowczo za dużo jak na jedną powieść. Jeśli
chodzi o Olivera, to wydał mi się mało wiarygodny, nie tylko z powodu bycia
idealnym dzieckiem, ale z bardziej prozaicznego: kiedy i od kogo nauczył się
czytać? Czy w tym okropnym zakładzie dla sierot, którego wychowankowie niemal
przymierali głodem, ktoś naprawdę zadawał sobie trud edukowania ich? Fabuła
tego nie wyjaśnia. </div>
<div class="MsoNormal">
Ale, ale.. wspomniałaś o psie. Nie muszę sobie tego wątku
przypominać, bo przyznam się, że chyba najbardziej zapadł mi w pamięć
(rzeczywiście ciarki!). Zastanawiam się, czy Dickens nie mógł dla niego
wymyślić szczęśliwszego zakończenia. Bo o ile smutny koniec innych postaci miał
funkcję przestrogi (uważaj czytelniku, uważaj czytelniczko, bo możesz skończyć
tak samo), a myślę, że Dickens naprawdę chciał wpływać na ludzi swoimi
powieściami, o tyle psu można było odpuścić, zwłaszcza w tak łzawej opowieści. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: No tak, bo może “Olivier Twist” wcale nie jest
powieścią realistyczną? To by rozwiązywało przynajmniej część naszych problemów
z fabułą - jak ta nauka czytania, o której mówisz, a którą Olivier później
tylko doskonali - ale nie wiem, czy można to pogodzić w funkcją moralitetu,
jaką równocześnie pełni. Gdyby patrzeć na tę powieść nie jako na opis obyczajów
dawnej Anglii, ale na coś w rodzaju paraboli, wtedy wszystkie te złowieszcze
postaci, cudem odnajdywani krewniacy i inne dziwności dałoby się przełknąć bez
trudu. Ale szkoda by mi było tylko takiej lektury… Bo przecież są w tej
powieści postaci wiarygodne psychologicznie i wydaje mi się, że formujące kanon
pisania takich bohaterów przez lata: wspomnę chociażby o Nancy, zbrodniarce o
dobrym sercu. Jak uważasz?</div>
<div class="MsoNormal">
A jak przy tym jesteśmy - i równocześnie robiąc niewielką
pętelkę do wątku psa - czy “Olivier Twist” nie jest po prostu świadectwem tego,
jak dobrze Dickens korzystał z bardzo pulpowych motywów? Przetwarzał je,
nadawał im lepszego wyrazu i aury, ale jednak mnóstwo tu takich scen jak z
kroniki kryminalnej, “tanich” chwytów i tak dalej. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: No tak, bo nie zapominajmy, że to były powieści w
odcinkach, pełniące wówczas rolę taką, jak dzisiaj seriale telewizyjne, więc
przeznaczone dla masowej publiczności. Co do Nancy, to jest z pewnością
najciekawszą postacią kobiecą (a może w ogóle najciekawszą postacią) tej
powieści. I nie razi tutaj wcale moralizatorska funkcja, jaką jej wątek miał
spełniać. Przeciwnie, wydaje mi się, że Dickens tak dobrze opisując jej
uwikłanie mógł swój cel osiągnąć tzn. przestrzec kilka potencjalnych Nancy
przed podobnym losem, i nie mam na myśli tylko kryminalnego aspektu jej wątku,
ale przede wszystkim jej związek z Billem Sikesem. To znaczy oczywiście o ile
potencjalne Nancy czytały prasę, a w późniejszych czasach korzystały
przynajmniej z bibliotek. Że nie było, czy nie jest, to częste, świadczą
chociażby dzisiejsze kroniki kryminalne, pełne podobnych przypadków przemocy
domowej i toksycznych związków.</div>
<div class="MsoNormal">
A skoro przy temacie związków i kobiet jesteśmy. Mam
wrażenie, że na powieści Dickensa rzuca cień jego własne nieudane małżeństwo.
Jest świetny tam, gdzie mamy dramat, ale w opisy zwykłego szczęścia rodzinnego
wkradają się fałszywe tony. A w “Oliverze…” mamy też bardzo specyficzną parę
nowożeńców... </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: I co więcej, Dickens nam dość łopatologicznie
uświadamia, że ci specyficzni nowożeńcy - och, para równie toksyczna, co Bill i
Nancy, chociaż z innych powodów - odbijają niejako inne pary. Chociażby dość, według
mnie, pojawiający się znikąd wątek dwójki młodych ludzi, którzy chcą być ze
sobą, nie mogą, ale chcą, ale nie mogą… Podobnie zresztą jak w przypadku
rodziców Oliviera. Może masz rację, że Dickens ma problem z pisaniem
szczęśliwych małżeństw? </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: Państwo Bumble zostali przedstawieni w takim
typowym dla Dickensa stylu, gdzie zło zyskuje komiczny wymiar. Pan Bumble
srodze się zawiódł na małżeństwie, ale czytelnik nie ma najmniejszych powodów,
żeby mu współczuć. Ale jest tu jeszcze jeden przykład małżeństwa zakończonego
fiaskiem, i tym razem jest to historia bardzo ponura, bez jakichkolwiek
komicznych nut. Mam na myśli małżeństwo ojca Olivera. Niedobranie partnerów
przynosi rozczarowanie, potem chłodną obojętność, która w końcu prowadzi do
separacji i gorącej nienawiści, przy czym stroną nienawistną okazuje się żona.
Mąż natomiast obdarza uczuciem dużo młodszą kobietę, z którą jednak nie może
zawrzeć formalnego związku, mimo że dziecko jest w drodze. Dickens był
właściwie nowożeńcem, kiedy to pisał, więc być może jego rozczarowanie
kobietami nie miało wiele wspólnego z żoną, ale ta fikcyjna historia dziwnie
przypomina jego własne dalsze losy. Po kilkunastu latach małżeństwa Dickens
zakochał się w osiemnastoletniej aktorce Ellen Ternan i nieformalnie rozstał z
żoną. Z Ternan był najprawdopodobniej w długoletnim nieoficjalnym związku i
mieli dziecko, które zmarło w niemowlęctwie. Co ciekawe, ideał kobiecości z
Olivera Twista, czyli Róża Maylie, była wzorowana na postaci młodszej siostry
jego żony, Mary, która z nimi - mam na myśli małżonków - mieszkała i zmarła po
krótkiej, nagłej chorobie, co Dickens głęboko przeżył. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: Zdaje się, że ten wątek próbował również przepracować
w kolejnej swojej powieści, “The Old Curiosity Shop”, w której mała Nel nie ma
niestety tyle szczęścia co Rose i nie przeżywa do końca powieści. Mała
dygresja: podobno czytelnicy czekający na kolejne odcinki tej powieści w
Stanach wykrzykiwali do marynarzy ze statku wiozącego odcinek z nabrzeża, “Czy
mała Nell żyje czy umarła?”. Myślę, że w “Olivierze Twiście” czytelnik nie ma
specjalnie okazji, żeby aż tak przywiązać się do Rose. Mam wrażenie, że to
postać dość pretekstowa, nawet jej choroba wygląda bardziej na wytrych
fabularny niż na cokolwiek innego. Swoją drogą, Dickens, prócz pokazywania
szczęśliwych małżeństw, ma też problem z pokazaniem tego, czemu wszyscy chcą
tak bardzo pomagać Olivierowi. Nie miałaś wrażenia, że koronnym argumentem
wszystkich jest to - że bohater jest śliczny? </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: Wydaje mi się, że wystarczającym powodem chęci
pomocy Oliverowi jest to, że to małe, głodne dziecko bez opieki. Podejrzany
jest tylko fakt, że w społeczeństwie, w którym - z jednej strony - obowiązuje
darwinowska zasada przetrwania najlepiej dostosowanych, z drugiej - owo samotne
dziecko tak często spotyka na swojej drodze osoby motywowane altruizmem. Ale
jeśli przyjrzeć się tym motywacjom bliżej, okazuje się jednak, że jest to
altruizm w pewien sposób ukierunkowany - krótko mówiąc chodzi o to, że Oliver
jest ulepiony z innej gliny niż pospolity ulicznik. I tu niestety rodzi się
niewygodne pytanie: czy nieślubne dziecko zwykłej chłopki czy robotnicy byłoby
według autora mniej godne pomocy? </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: No właśnie, to jest też moja wątpliwość. Bo przecież w
drugim tomie dość otwarcie doktor, zajmujący się Olivierem, deklaruje, że warto
mu pomagać, chociaż nie może udowodnić niczego dobrego ze swojej historii, a
jedynie wszystko, co złe. Olivierowi wiele się wybacza chyba dlatego, że to nie
tyle postać realistyczna, co właśnie pewien wytrych dla narratora. Jak
przenieść akcję z jednego miejsca w drugie, jak wprowadzić nowych bohaterów - a
równocześnie niespecjalnie zajmować się tym głównym i tytułowym bohaterem. Mam
wrażenie, że swoją najważniejszą scenę Olivier dostaje właściwie na samym
początku (scena z prośbą o dokładkę), a potem już właściwie jakiegoś wielkiego
sprawstwa nie objawia. Raczej tuła się po fabule tu i tam, a sam autor bardziej
zainteresowany jest morale innych postaci - nawet drobnych szubrawców z gangu
Fagina - niż Olivierem. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: Ha, jeśli chodzi o sprawczość, to niezbyt dobrze
wybrałaś scenę z dokładką. Przecież do wystosowania tej jakże niestosownej w
przytułku prośby o większy posiłek Olivera wytypowali
"współosadzeni". Chociaż jestem skłonna przyznać, że jest to najlepsza
scena Olivera. Ale nie jest tak źle ze sprawczością, Oliver sam podejmuje
decyzję o ucieczce i to nawet dwukrotnie. Jednak masz rację, Oliver Twist, choć
jest bohaterem tytułowym, nie jest głównym przedmiotem zainteresowania autora.
Sam zresztą napisał o tym w przedmowie, że jego celem było odarcie środowiska
przestępczego z wszelkiej dozy romantyzmu, w którą często się postaci łotrów w
powieściach ubierało. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: Hm, przyznaję, faktycznie może Olivier nie prosi o tę
dokładkę ze swojej własnej woli, ale przynajmniej COŚ robi. Chociaż tak, może
późniejszy brak robienia czegokolwiek przez bohatera przysłonił mi jego
wcześniejsze samodzielne zaangażowanie. Ale, w każdym razie, Olivier ma dość
znaczącą funkcję jako - nazwijmy to w ten sposób - wyznacznik tego prawdopodobnego
zaangażowania w przestępczość. Nazywa się jednak “twist” (od którego już bardzo
blisko do “hang”) i wciąż się mu powtarza, że jak nic, wkrótce zawiśnie. Czy
chodzi tu tylko o obnażenie popularnego poglądu, że “pozory mylą”? Jak sądzisz?</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: Ja bym „twist” utożsamiała w tym przypadku z nagłym
zwrotem akcji, a nie ze skręconą liną. Wydaje mi się, że pisarz sugerował
raczej, że mały bohater będzie miał przyszłość inną niż ta najbardziej
prawdopodobna. Swoja drogą, znakiem rozpoznawczym Dickensa są wiele znaczące,
niezwykłe nazwiska bohaterów. A Oliver był też pierwszym w powieści
wiktoriańskiej dziecięcym bohaterem, stąd może brak mu wyrazistości?</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Pyza: Ale właśnie, to jest bardzo ciekawe, że z jednej
strony “Olivier…” byłby pierwszą powieścią wiktoriańską - zaczął się ukazywać
kilka miesięcy przed śmiercią króla i rozpoczęciem rządów przez nową królową -
a zarazem jest dość mało wiktoriański. Brak w nim takiej wyrazistej,
czarno-białej struktury, wcale wszystko nie jest na swoim miejscu. Jasne, niektórzy
źli zostają ukarani, niektórzy się nawracają, ale nie każde dobro jest
wynagrodzone, a postaci dość swobodnie przemieszczają się między pozycjami,
które wyznacza im społeczeństwo. Jak sam Olivier chociażby. Wychodzi więc na
to, że to jednak dość złożona powieść, mimo pewnych wad i momentów, które
dzisiejszego czytelnika zmuszają do zgrzytania zębami. Gdybyś miała wybrać
jedną rzecz, scenę, postać - coś, co chciałabyś przechować w swojej
czytelniczej pamięci, właśnie z tej powieści, to co by to było?</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Tarnina: Och, obawiam się, że w mojej pamięci na zawsze
zostanie scena śmierci białego kudłatego psa, choć niekoniecznie chciałabym ją
zatrzymać. Wybieram scenę, w której pan Bumble zdecydował się wstąpić w związek
małżeński. Ale poza tym scen wartych zapamiętania jest sporo, chociażby ta
przez ciebie przywołana, w której Oliver prosi o dokładkę. Zresztą mimo że od
samego początku naszej rozmowy wytykamy „Oliverowi...” to i owo, ta książka
mnie nie zawiodła i utwierdzam się w przekonaniu, że Dickens był literackim
geniuszem. Nawet jeżeli fabuła ma pewne mankamenty, to łatwo to wybaczyć.
Uwielbiam styl Dickensa jego ostrą satyrę i ironiczne poczucie humoru, które
pewnie nie raz jemu samemu przydało się w życiu, bo pisarz przebył podobną
drogę co Oliver: z fabryki pasty do butów na salony. Ale też to, że w tym
bezwzględnym i niesprawiedliwym świecie, który przedstawiają jego powieści,
zawsze znajdują się wysepki ludzkiego ciepła.</div>
<div class="MsoNormal">
Myślę, że jeszcze długo mogłybyśmy rozmawiać o „Oliverze
Twiście”, ale chyba już pora zaprosić do dyskusji innych czytelników? </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ten tekst ukazał się również na blogu Pyzy <a href="https://pierogipruskie.pl/2020/02/pikniki-z-klasyka-oliver-twist-charles-dickens/" target="_blank">pierogipruskie.pl</a> i tam właśnie zapraszamy do włączenia się do dyskusji i komentowania.</div>
Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-14493154996993328672019-11-30T12:00:00.001+01:002021-01-26T14:39:25.137+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Co się czai w "Domu o siedmiu szczytach"?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwNnJUBJIu9mcpUbAyC0CYLfXvby9OpEz7pInm9LRk_BDmCBG6NQJwQ1efnz9Zj_OmvrXjXgQsU9u2nPbsqN3BFo9Sbvf35QiT3YjTdS-W4N9D9wGpcwThyllL_RF6OmeMsMEMwI9v7TWC/s1600/piknikilogonowe.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="561" data-original-width="420" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwNnJUBJIu9mcpUbAyC0CYLfXvby9OpEz7pInm9LRk_BDmCBG6NQJwQ1efnz9Zj_OmvrXjXgQsU9u2nPbsqN3BFo9Sbvf35QiT3YjTdS-W4N9D9wGpcwThyllL_RF6OmeMsMEMwI9v7TWC/s400/piknikilogonowe.png" width="299" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<b>Tarnina:</b> Na dzisiejszym pikniku spotykamy się z klasykiem amerykańskim i to przez duże „K”. Nathaniela Hawthorne’a wymienia się w gronie największych XIX-wiecznych twórców literatury amerykańskiej, obok nazwisk takich jak Edgar Allan Poe z jednej, czy Henry James z drugiej strony, mam jednak wrażenie, że polskiemu czytelnikowi znany jest bardziej ze słyszenia – bo kto o jakim takim rozeznaniu w historii literatury nie słyszał o <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Szkarłatnej literze</span>? – niż z własnej lektury. My bierzemy na warsztat inną powieść Hawthorne’a, która wedle słów tłumaczki Bronisławy Bałutowej z posłowia do polskiego wydania („Czytelnik”, Warszawa 1959) „stała się równie sławna jak Szkarłatna litera i jest przez niektórych krytyków, a także a także przez samego Hawthorne’a, wyżej od niej stawiana. Jest to w każdym razie najbardziej dojrzałe z dzieł Hawthorne’a. Zarzucają mu nawet zbytnią doskonałość formy, zbyt staranne wypracowanie artystyczne szczegółów”. <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dom o siedmiu szczytach</span> wydaje się lekturą idealną na listopad i na dzisiejszy (czy też wczorajszy) wieczór wróżb i przepowiedni. Oto mamy stare, ponure domiszcze w Nowej Anglii, zamieszkałe już głównie przez duchy, a sięgające historią wieku XVII i słynnych procesów czarownic, klątwę sprzed 200 lat rzuconą na protoplastę rodu przez czarownika tuż przed wykonaniem wyroku, gwałtowne, niewyjaśnione zgony i zbrodnię popełnioną w kręgu rodzinnym, a wszystko owiane mgłą legendy i tajemnicy. Początek wielce obiecujący, zgodzisz się ze mną, Pyzo?<span><a name='more'></a></span><br />
<b>Pyza:</b> <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Oczywiście, opisana w ten sposób, tajemnicza aura <span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif">Domu o siedmiu szczytach</span> (czyli <span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif">House of the Seven Gables</span>, jak możemy się dowiedzieć z dostępnego za pośrednictwem portalu Gutenberg znajdującego się w domenie publicznej e-booka) robi wrażenie. Zresztą Hawthorne zaczyna od dużego uderzenia: opisania dziwnych wydarzeń, które miały miejsce między sędzią Pyncheonem, protoplastą jednego z najpotężniejszych rodów w Massachusetts, a oskarżonym o czary stolarzem Maulem. Maul ma tego pecha - jak wiele osób, mogłybyśmy dodać, oskarżonych o uprawianie czarnoksięstwa - że jego dom stoi na terenie, którego pożąda sędzia. I wszystko obyłoby się zapewne bez problemów, a Pyncheon przejąłby posiadłości Maula bez szemrania, gdyby ten na koniec tuż przed śmiercią nie rzucił na niego charakterystycznej klątwy… I tu, muszę powiedzieć, autor mnie miał. A potem stracił. Bo o ile zaczyna się to wszystko szalenie ekscytująco, o tyle dalej jest, jakby to ująć? Dość statecznie? Nie wiem, czy Tobie towarzyszyło podobne uczucie: że w tej powieści się, do licha, praktycznie nic nie dzieje! </span><br />
<br />
<b>Tarnina:</b> Statecznie czy statycznie? Oba te określenia wydają mi się trafne, bo choć współcześni Hawthorne’a mogli odbierać jego powieść jako wytwór nieskrępowanej wyobraźni autora, mnie wydaje się raczej grzeczna, bezpieczna i przewidywalna. I tak, zdecydowanie statyczna, niestety podzielam Twoją opinię o zbyt małym natężeniu akcji (łagodnie rzecz ujmując).<br />
<br />
Ale zatrzymajmy się jeszcze przy początku (na marginesie dodam, że już sam opis architektury tytułowego domu wywołał u mnie ciarki na plecach, a to wiele znaczy u osoby, która na własne oczy obserwowała architektoniczne ożywienie Polski lat 90-tych XX w.), bo po takim otwarciu powieść mogła rozwijać się w wielu kierunkach: powieści grozy, kryminału, mamy przecież dosyć niejasne morderstwo i zagubione bądź ukryte ważne dokumenty, czy też powieści społeczno-obyczajowej, bo dla zawiązania fabuły istotną rolę odgrywała pozycja społeczna jej bohaterów i tak będzie też w dalszej części powieści. Mam wrażenie, że autor podążał we wszystkich tych kierunkach jednocześnie, choć w centrum jego zainteresowania znalazły się raczej zagadnienia filozoficzno-moralizatorskie, rozważania o winie i zadośćuczynieniu. Jednak jakiekolwiek ramy gatunkowe przyłożyłabym do <span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif">Domu o siedmiu szczytach</span>, w zetknięciu z wrażliwością współczesnego czytelnika (jeżeli mogę być tu reprezentatywnym przykładem) powieść zawodzi.<br />
<br />
<b>Pyza:</b> <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">No właśnie, moim zdaniem te dwie rzeczy są ze sobą mocno związane. Bo przez całą lekturę miałam takie poczucie, że coś mi się w narracji Hawthorne’a wymyka. Że może ten docelowy czytelnik z połowy XIX wieku z Ameryki Północnej jakoś szybciej (albo w ogóle) wychwytywał aluzje i wszystko to, co autor upychał pod spodem? Wówczas może te długie rozdziały poświęcone temu, jak bohaterka schodzi ze schodów albo bohater siedzi na krześle (sic! nie mogę powiedzieć, dla mnie <span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif">Dom…</span> będzie “Tą Powieścią, W Której Bohater Cały Rozdział Siedzi W Krześle”) były bardziej znośne? Bo zdecydowanie Hawthorne celuje w opis społecznych zależności - stąd zresztą taka forma, te długie rozmyślania bohaterów, umoralniające opowieści, czy dwóch przechodniów komentujących to, co się akurat wydarzyło, z boku. Przy czym to wszystko jest szalenie filmowe - może nie przez przypadek w domu Pyncheonów jeden ze szczytów zajmuje lokator parający się dagerotypią? Dagerotypista nie należy co prawda do moich ulubieńców - za dużo w nim takiej umoralniającej strony, mimo że tak poza tym na przykład hipnotyzuje kury - ale wydaje mi się to ciekawym zabiegiem: taka pra-filmowa narracja, to prowadzenie czytelnika przez obrazy. I tutaj pojawia się moja wątpliwość numer jeden: na ile powieść jest w ogóle w pełni przyswajalna dla czytelniczki bez lepszej znajomości kontekstu polityczno-społecznego połowy XIX wieku w Stanach (takiej jak ja) i wątpliwość numer dwa: czy postaci Hawthorne’a w ogóle da się włożyć w ramy “lubię - nie lubię”?</span><br />
<br />
<b>Tarnina:</b> Wydaje mi się, że problem z odbiorem tej powieści tkwi w czym innym, niż brak znajomości realiów miejsca i czasu. Bo ten kontekst społeczny jest dosyć czytelny, a nawet więcej, jest uniwersalny, po lekturze czytelnik może skonstatować, że pewne problemy ludzkości są niezmienne i powszechne. Owszem, być może np. ambicje polityczne sędziego Pyncheona i plany ich realizacji więcej mówiły współczesnym Hawthorne’a niż nam, ale nie w tym rzecz. Chodzi raczej o to, że np. - pozwolę sobie na analogię - możemy się zachwycać (lub nie) automobilami z początków motoryzacji, ale nie będą one spełniały naszych oczekiwań względem środka transportu. Przy czym moje oczekiwania tak bardzo odbiegają od tego, co zaserwował tu autor, że w wielu miejscach naprawdę zastanawiałam się, jaki był jego cel w zamieszczeniu tego czy innego fragmentu. Weźmy chociażby ten rozdział wspomniany przez Ciebie, W Którym Bohater Siedzi na Krześle. Właściwie takich rozdziałów jest więcej, ale zakładam, że chodzi o ten, w którym bohater siedzi, bo nie może wstać z powodu swojej śmierci. Tymczasem przez cały rozdział autor “zabawia” czytelnika opisywaniem dziwnego, niewzruszonego snu z otwartymi oczami. I dlaczegóż ten sen tak mocny, a oczy nie zamknięte? Koncept może i dobry na pół akapitu, ale nie na cały rozdział. I być może kiedyś zachwycał artyzm takich zabiegów, ale nie dziś. Podobnie cała fabuła wydaje się dosyć przejrzysta od samego początku. Od razu domyślamy się, kim jest dagerotypista, po co do miasta sprowadza się urocze wiejskie dziewczę i jaka (mniej więcej) jest prawda o zbrodni sprzed lat. I teraz zastanawiam się czy Hawthorne celowo tak to napisał, bo zaskakiwanie czytelnika nie było wówczas potrzebne, czy też rzeczywiście myślał, że zręcznie ukrywa swoje fabularne zamiary i dopiero pod koniec powieści oświeci czytelnika.<br />
<br />
<b>Pyza:</b> <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">To jest znakomite pytanie. Rozdział, W Którym Bohater Siedzi W Krześle (Bo Umarł - od razu przepraszamy za spojlery, być może zrujnowałyśmy właśnie lekturę jakiejś niewinnej duszy!) to jest dokładnie taki koncept, z którego autor może być dumny - tylko, no właśnie, jak długo? Mam wrażenie, że nie tyle chodzi w nim o to, żeby zaskoczyć na końcu czytelnika (“widzicie, toż on nie żyje!”), ile że teraz wreszcie wymierzy się bohaterowi sprawiedliwość: nie może się ruszyć, więc narrator tak skacze wokół niego i wypomina mu a to to, a to tamto, wskazując na błahość rzeczy istotnych dla żywych, a zupełnie bez sensu dla umarłych. I nie tyle upaja się znakomitym pomysłem, co wyżywa na tym nielubianym bohaterze. I pod tym względem Hawthorne wydaje mi się protoplastą wielu współczesnych scenarzystów: dostarcza nam tego, czego oczekujemy, w dawkach, jakich oczekujemy. Źli są źli, a dobrzy są dobrzy. Czy scena, w której Jaffrey grozi Hepzibie, że zamknie Clifforda w zakładzie dla obłąkanych, to nie jest taka bardzo filmowa scena, w której Zły Bohater okazuje się perfidnym szantażystą i Dobra Bohaterka musi się poddać, żeby ratować Bohatera, O Którego Się Troszczy? Bo do mnie to właśnie tak przemawiało. Znamy te rozwiązania z wielu scenariuszy: czy Hawthorne był pierwszy? Czy po prostu zręcznie to wszystko wykorzystywał i układał? Na mnie większe wrażenie robiły w powieści takie przebłyski humoru - jak Hepziba i jej rozterki sklepowe albo wszystkie właściwie sceny z kurami. Dobra, jestem fanką tych kur z <span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif">Domu o Siedmiu Szczytach</span>.</span><br />
<br />
<b>Tarnina:</b> Ach, kury! Obawiam się tylko, że Hawthorne nie do końca orientował się, jak szybko rośnie kurczątko, co jest dosyć zaskakujące, bo miał w swoim życiu epizod pracy na roli. Ale w domu o siedmiu szczytach przy zaczarowanej studni wiecznie młode kurczątko być może jest na miejscu. Co do tej filmowości powieści, to muszę Ci przyznać rację, zastanawiam się tylko, czy byłby to film z głosem narratora spoza kadru. Ale dobra opowieść, czy to filmowa, czy literacka, musi mieć bohaterów, których losy zaabsorbują publiczność. Czy Twoim zdaniem Hawthorne’owi udało się tu stworzyć godne zapamiętania, pełnokrwiste postaci?<br />
<br />
<b>Pyza:</b> <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">No cóż, autor po wielokroć zaznacza, że kurczak jest mikry, bo i ród zmikrzał z czasem. Te kury są dość przypowieściowe i raczej obrazują upadek rodu Pyncheonów niż faktyczne kury, może stąd ten wiecznie młody kurczak? Jeśli chodzi o postaci - na pewno udało mu się stworzyć typy. Łatwo z pamięci przywołać “coś” o każdej z postaci - czy to pierwszoplanowych, czy epizodycznych. Nie wiem tylko, czy to się równa postaciom pełnokrwistym? Chyba raczej nie, prawda? Gdybym miała wybierać bohaterkę, która ma najwięcej charakteru i jest w jakiś sposób bliska prawdzie (jakkolwiek byśmy tę “prawdę” zdefiniowały), to postawiłabym na Hepzibę. Ta jej nieumiejętność odnalezienia się w rzeczywistości, staromodność, przywiązanie do brata, a równocześnie chęć czegoś nowego, wzięcia sprawy w swoje ręce na przekór wszystkim i wszystkiemu - to zdecydowanie do mnie przemawia. Motyw ze sklepem, z którym bohaterka tak rozpaczliwie sobie nie radzi i nie wie nawet, czy wypada jej sobie radzić, wszak jest “damą”, należy moim zdaniem do najlepszych w powieści i reszcie bohaterów dość daleko do takiej wyrazistości… A Ty jak sądzisz?</span><br />
<br />
<b>Tarnina:</b> Nie chciałabym, żeby nasze rozważania nadmiernie skupiały się na kurach, ale w ciągu tych kilku(nastu) tygodni trwania akcji kurczątko powinno stać się co najmniej kurzym podrostkiem, a nie zatrzymywać na etapie puszystej kuleczki. Oczywiście losy tej kurzej, świetnej niegdyś, rasy obrazują losy świetnego niegdyś rodu Pyncheonów: stąd też znacząca poprawa ich kondycji w zakończeniu, a nagły wzrost ich nieśności też możemy interpretować jako oczywistą aluzję. Czy jednak zamrożonemu w czasie kurczątku można nadać jakiś sens alegoryczny? Nie jestem pewna.<br />
<br />
O, tak, z pewnością Hepziba wysuwa się na plan pierwszy jako bohaterka, do tego stopnia, że autor poświęcił cały rozdział na opisanie, jak wstaje rano z łóżka. Ale mam wrażenie, że nawet ona nie spełnia wymogów “pełnokrwistości”. I to chyba jest ten główny problem w odbiorze <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Domu…</span> postaci zaludniające powieść są zbyt papierowe, stworzone po to tylko, żeby zobrazować jakąś ideę i spełnić określoną funkcję w fabule. Poza tym wydaje mi się, że w opisie tych postaci autor zbyt często się powtarza (i w ogóle autor się powtarza), np. co chwilę przypomina, że Hepziba ma mylącą mimikę twarzy (groźnie marszczy czoło, choćby jej serce przepełniały najtkliwsze uczucia), a sędzia Pyncheon ma bardzo promienny i bardzo nieszczery uśmiech. I za każdym razem ten opis jest powtórzeniem tego, co już wiemy i nie dodaje nic nowego do naszej wiedzy o postaci. Zresztą Hawthorne konstruuje swoje postaci z zaprzeczeniem zasadzie, że lepiej pokazać niż opisać: jego postaci są takie a takie, bo autor tak nam oznajmia, tylko w niewielkim stopniu mamy okazję wyrobić sobie zdanie na podstawie własnych obserwacji. Choć muszę przyznać, że jeśli chodzi o tworzenie “typów” to pisarz zrobił to bardzo sprawnie. Np. mam wrażenie, że typ reprezentowany przez sędziego jest dosyć powszechny w życiu publicznym każdej epoki.<br />
<br />
Wydaje mi się, że do tej pory głównie narzekamy (a w każdym razie ja narzekam) ale może jednak uda nam się znaleźć jakieś pozytywy? W końcu nie bez przyczyny zapewne powieść zyskała tak duże uznanie w czasach swojego powstania.<br />
<br />
<b>Pyza:</b><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> O tak, zdecydowanie autor opisuje swoich bohaterów, a nie pokazuje ich działania, ale czy to nie ze względu na obraną strategię? Nie zrozum mnie źle: nie bronię tego rozwiązania i nie jestem jego fanką, ale mam wrażenie, że ograniczając scenografię i miejsce akcji w gruncie rzeczy do samego tytułowego domu, Hawthorne niewiele więcej może nam pokazać. Niby czasem wysyła bohaterów dokądś, ale bez przesady, to są zawsze wystudiowane sytuacje i wystudiowane idee, jakie mają zobrazować.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Jeśli chodzi o zalety… Na pewno poczucie humoru Hawthorne’a się nie zestarzało, chociaż może mógłby dać sobie spokój z tym podkreślaniem, jak to biedna Hepziba nie wzbudzała ciepłych uczuć swoim wyglądem (mam wrażenie, że niestety część żartów odnosi się przede wszystkim do tego). Ale co poza tym? Nie wiem, przyznaję, że musiałam mieć po zakończeniu lektury dość głupią minę, bo nie miałam wrażenia, że oto zakończyłam obcowanie z wielkim dziełem, które popchnęło do przodu światową literaturę. Boję się, że za jakiś czas w pamięci zostanie mi tylko ta nieszczęsna zahipnotyzowana przez dagerotypistę kura (nie tylko ze względu na samą urodę tego zdania).</span><br />
<br />
<b>Tarnina:</b> Można się zastanawiać, dlaczego pisarz tak mocno ograniczył przestrzeń akcji i liczebność bohaterów - oprócz tych osób, które pojawiają się bardziej w charakterze elementów scenografii niż postaci, jest ich tylko sześcioro - ale nawet jeśli przyjmiemy, że tych ograniczeń nie można zdjąć, przecież mogłyby się znaleźć w powieści jakieś sceny interakcji w obrębie tej szóstki, które pokazywałyby nam ich charakter, ich wzajemne relacje i uczucia. Tymczasem prawie w ogóle tego nie ma, Hawthorne “załatwia” tę sferę streszczającym opisem, wobec czego rodzi się pytanie: czy nie umiał napisać np. dobrego dialogu (jeśli już nie mogą nic robić, to niech chociaż mówią), czy też ówczesnemu czytelnikowi dialog nie był do szczęścia potrzebny. (Clifford odzywa się wyraźnie tylko jeden raz, puszczając od razu długą, ciągnącą się przez kilka stron filozoficzną tyradę do nieznajomego w pociągu; młoda kuzynka i dagerotypista rozmawiają ze sobą raptem dwa razy, po czym okazuje się… itd.). Ale teraz ja poszukam zalet: zaliczyłabym do nich dosyć nietypowy wybór głównej bohaterki i, chociaż w mocy pozostaje wszystko to, co o niej napisałyśmy powyżej, to jednak sam pomysł, że samotna, mało - wydawałoby się - interesująca stara panna, może być główną postacią powieści, uważam za godny odnotowania. Poza tym, choć dziś to już bardzo niemodne i w złym stylu, jeśli ktoś szuka w książkach pocieszenia, to tu je chyba znajdzie: życie jest ciężkie i nierzadko niesprawiedliwe, ale ostatecznie dobro zwycięża. I to daje czytelnikowi pewne poczucie satysfakcji, więc zaliczam na plus. No i są w tej powieści rozsiane to tu, to tam, pewne ciekawe i trafne spostrzeżenia co do natury ludzi i społeczeństwa. I kury, rzecz jasna. <br />
<br />
Czuję, że zbliżamy się już do końca, ale zanim on nastąpi, rzucę jeszcze jeden temat: czy wydaje Ci się, że <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dom o siedmiu szczytach</span> to parodia powieści grozy?<br />
<br />
<b>Pyza:</b> <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Cóż, dialogi są faktycznie dość słabe, że nie wspomnę o chyba najbardziej “interaktywnym” rozdziale, w którym dagerotypista czyta Phoebe historię z dziejów rodu Pyncheonów. Muszę przyznać, że trochę mi tam się zazgrzytało zębami. Już nie będę tu wyciągała żadnych argumentów w postaci, że oto ni z gruszki ni z pietruszki facet edukuje w sumie ducha Bogu winną kobitę (troszkę jednak <span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif">mansplaingiem </span>mi to pachniało), ale to po prostu jest napisane w tak nieciekawy sposób - a tak nam to autor zachwala… Chyba, że to tylko moje wrażenie?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">A co do Twojego pytania: a wiesz, że nie pomyślałam o tej powieści w tych kategoriach? Jasne, sama rzuciłam pomysł, by <span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif">Dom…</span> czytać ze względu na jego miejsce wśród rozmaitych zestawień powieści o czarach i czarownicach, ale to, co jest w nim straszne, w niewielkim stopniu tych czarów dotyczy. Nawet klątwa ma swoje zupełnie fizjologiczne podłoże. Czy to jednak parodia? Hawthorne jednak nas tym domiszczem straszy, a racjonalne podłoże niejasnych zdarzeń dostajemy i u klasyczek gatunku takich jak Anne Radcliffe, więc odpowiem tak: nie wiem. A Twoje zdanie?</span><br />
<br />
<b>Tarnina:</b> Historia o nieszczęsnej zahipnotyzowanej Alicji nieciekawie napisana? Dla mnie akurat stanowiła miłe urozmaicenie, choć pointę miała dosyć słabą (lecz nie pierwsze to i nie ostatnie rozczarowanie tej powieści). <br />
<br />
Tak, Hawthorne trochę straszy, ale od początku się zastanawiałam, jaki ma to cel. Bo jednak nadrzędnym celem tej powieści jest moralizowanie oraz być może egzorcyzmowanie historii własnej rodziny (nie wspomniałyśmy o tym, ale przodek pisarza John Hathorne zapisał się niechlubnie w historii Salem właśnie w czasie słynnego polowania na “czarownice” i też podobno z tego powodu rzucono na jego ród klątwę). Czy wobec tego autor wprowadza ten cały gotycki sztafaż z tego powodu, aby - kontynuując moralizowanie - wyśmiać i przywołać do porządku czytelnika szukającego tak płytkiej rozrywki? Zakpić sobie z tej prymitywnej potrzeby odczuwania dreszczyku niezdrowych emocji? Nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie, ale wydaje mi się to możliwe. To by wyjaśniło, dlaczego to straszenie jest tak mało skuteczne. <br />
<br />
No cóż, pozwolę sobie jeszcze raz zacytować fragment posłowia Bronisławy Bałutowej sprzed sześćdziesięciu lat: “Cały aparat gotyckiego romansu grozy [...] - stare domy nawiedzane przez duchy, ożywające portrety, czarodziejskie zwierciadła, przekleństwo popełnionych zbrodni itp., te akcesoria, z których Hawthorne stale i wszędzie korzystał, tak dyskretnie i subtelnie przenikają tu całość, że nie rażą w niczym nowoczesnego czytelnika, a morał, choć jak zawsze u niego stale obecny, nie staje przed nami niby natrętne widmo i nie przeszkadza nam w przeżywaniu wielkich smutków i drobnych radości niezapomnianej Hepziby i jej najbliższych”. Szkoda, że nie mogę się do tej opinii bezapelacyjnie przychylić.<br />
<br />
<b>Pyza:</b> <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Cóż, wychodzi na to, że i posłowia się starzeją… A z nas takie jakieś “nienowoczesne” czytelniczki. Zobaczymy: myślę, że najlepszym testem dla <span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif">Domu…</span> będzie to, czy za dwa-trzy miesiące będzie się zeń pamiętać coś poza kurami.</span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Ten wpis możecie też przeczytać na blogu Pyzy (<a href="http://pierogipruskie.pl/?p=4609">tutaj</a>), a gospodynią dyskusji jestem dzisiaj ja, więc jeśli macie ochotę coś dodać, komentujcie pod tym wpisem.<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-11878410365731543292019-07-15T12:00:00.000+02:002019-07-15T12:00:04.641+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: "Klaudyna w szkole" Colette<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUunrsswUMrHNznBcICXd-qigzlm_e9M6A25q4wPK0u-Em2B8uSy31ShOHJk6fUNdFDVQAAbBROoRh-F-hmZXQVZgU4u9UPdqz1crqrklpLYQhyphenhyphenZ2ZEdC7_HpdFB1rbODG9z3gyk-O-ySY/s1600/IMG_20190627_144233.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUunrsswUMrHNznBcICXd-qigzlm_e9M6A25q4wPK0u-Em2B8uSy31ShOHJk6fUNdFDVQAAbBROoRh-F-hmZXQVZgU4u9UPdqz1crqrklpLYQhyphenhyphenZ2ZEdC7_HpdFB1rbODG9z3gyk-O-ySY/s640/IMG_20190627_144233.jpg" width="640" /></a></div>
<div dir="ltr" id="docs-internal-guid-09167543-7fff-c157-e43d-782c4f452eb1" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="background-color: transparent; color: black; font-family: "times new roman"; font-size: 12pt; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre;"></span>Dokładnie 609 lat temu, w samo południe, rozpoczęła się bitwa pod Grunwaldem! A my dziś w samo południe wracamy z <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Piknikami z klasyką</span>, co oczywiście nie ma żadnego związku z historyczną rocznicą. Do bitwy pomiędzy nami nie doszło, chociaż nasze opinie o powieści nieco się różniły. Ponieważ od ostatniego piknikowego spotkania minęło już sporo czasu, pozwolę sobie przypomnieć, że <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pikniki z klasyką</span> to międzyblogowy cykl, prowadzony tutaj i na <a href="http://pierogipruskie.pl/">pierogipruskie.pl</a>, w którym omawiamy klasyczne pozycje literatury polskiej i obcej, z jakichś przyczyn wcześniej przez nas nieprzeczytane. Krótko mówiąc, nadrabianie czytelniczych zaległości połączone z dyskusją, do której zapraszamy czytelników. To zaczynamy, naszym dzisiejszym tematem jest "Klaudyna w szkole" Colette.</div>
<a name='more'></a><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: black; font-family: "times new roman"; font-size: 12pt; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span></span></span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<b>Pyza:</b> <span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Muszę przyznać, że lektura „Klaudyny w szkole” była dla mnie dość zaskakująca. Z wielu powodów. Ale może zacznę od tego, że oczekiwałam czegoś więcej od strony samej formy, języka – generalnie: warsztatu pisarskiego, zwłaszcza że naczytałam się o Colette jako jednej z największych francuskich pisarek. A tymczasem muszę powiedzieć, że książka była bardziej zaskakująca od strony fabularnej, niż formalnej… Swoje zapewne zrobiła też lektura przedmowy, w której autorka opowiada, jak mąż skłonił ją do napisania fabularyzowanych wspomnień – byleby były podkoloryzowane i z „pieprzem”. A jak Ty sądzisz? Czy coś Cię ujęło w pisarstwie Colette?</span><br /><br /><b>Tarnina:</b> W mojej świadomości Colette funkcjonowała – dosyć stereotypowo – jako pisarka-gorszycielka, autorka książek niezbyt odpowiednich dla czytelniczek niezbyt dorosłych (w zasadzie Colette kojarzyła mi się z pisarstwem skierowanym do kobiet, co zapewne było błędne, zwłaszcza biorąc pod uwagę genezę “Klaudyny”). Wobec tego sama się dziwię, że nie sięgnęłam po Colette, będąc w wieku, kiedy jej lektura mogła mieć posmak zakazanego owocu. Ale nadrabiając tę czytelniczą zaległość teraz, dostałam w zasadzie to, czego się spodziewałam. Z łatwością mogę sobie wyobrazić, że książka po opublikowaniu otoczona była aurą skandalu obyczajowego, ba!, nawet trzydzieści lat temu mogła jeszcze uchodzić za skandalizującą! Dzisiejszego czytelnika pewne elementy tej opowieści o wiejskiej szkole i uczęszczających do niej dorastających dziewczętach też mogą bulwersować, ale chyba nie te same, które przyprawiały o szybsze bicie serca czytelników sto czy pięćdziesiąt lat temu. Do tych wątków na pewno jeszcze wrócimy, a co do warsztatu Colette, to warto pamiętać, że “Klaudyna w szkole” była jej debiutem, napisanym, jak wspomniałaś, na zamówienie męża, więc zapewne dopiero późniejsze powieści ukazują w pełni styl Colette. Poza tym pozostaje jeszcze pytanie, ile z indywidualnego stylu pisarki przebiło się do polskiego przekładu (czytałam powieść w tłumaczeniu Krystyny Dolatowskiej, W.A.B., Warszawa 2011). Zaskoczeniem było dla mnie natomiast to, że książka miejscami autentycznie mnie bawiła. <br /><br /><b>Pyza:</b> <span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Mnie przede wszystkim przerażała. Bo oczywiście masz rację, przede wszystkim to jest powieść-gorszycielka (jeśli możemy samej powieści przypisać takie nieco uczłowieczające ją właściwości), ale to, co gorszy dzisiaj, to chyba zupełnie co innego niż to, co mogło wzbudzać zgorszenie przed laty. Dla mnie zupełnie zaskakująca była dzika ilość przemocy, jakiej dopuszczają się wobec siebie bohaterki. I to nie tylko te, które kreowane są na “czarne charaktery” (o ile coś takiego zachodzi, tu mogłabym sama z tym stwierdzeniem polemizować), jak Anais, ustawicznie dopuszczająca się mniejszych lub większych złośliwostek wobec koleżanek, ale i sama Klaudyna. Spójrzmy na taki chociażby fragment (czytałam to samo tłumaczenie, choć wydanie znacznie starsze, bo PIW 1975):</span><br />
<blockquote class="tr_bq">
Oberwała solidnie po buzi, co miało taki skutek, że zaraz się uspokoiła; spogląda na mnie teraz cichutko i płaczem pocieszona już, rozcierając sobie twarz. To niesamowite, jak ona lubi, żeby ją bić.</blockquote>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">To sytuacja, w której Klaudyna policzkuje młodszą koleżankę, Łusię. Ale to nie jedyny taki przypadek: najjaskrawszy w tekście, stąd cytat, ale zupełnie nieodosobniony. I, co ciekawe, te relacje przemocowe zachodzą głównie pomiędzy bohaterkami – chociaż zdarzają się i takie, gdzie uczestnikiem jest mężczyzna. Jak chociażby w przypadku molestującego Klaudynę lokalnego polityka. Stąd moje główne skojarzenie z książką Colette to “Ania z Zielonego Wzgórza” w krzywym zwierciadle, nie wiem, czy zgodziłabyś się z taką interpretacją?</span><br /><br /><b>Tarnina:</b> Zestawianie tych dwóch książek (które, prawdę mówiąc w ogóle nie przyszło mi do głowy) dobitnie unaocznia, w jak różny sposób można literacko potraktować ten sam w gruncie rzeczy temat. Te książki dzieli wszystko, z wyjątkiem tego, że obie można by opisać jako “powieść o przeżyciach nastolatki w wiejskiej szkole na przełomie XIX i XX w.” i obie wykorzystują elementy biografii autorek. Nie jestem przekonana, że “Klaudyna” to obraz z krzywego zwierciadła (choć też nie całkiem wierne odbicie rzeczywistości), a jeśli chodzi o przemoc w szkole, to znajdziesz ją też na kartkach “Ani z Zielonego Wzgórza”. Świat nastolatków (i nastolatek) w ogóle jest (i był, a również – obawiam się – będzie nadal) bardzo brutalny. Obawiam się, że szkoła w Montigny nie jest tu szczególnym wyjątkiem. Zresztą nie brałabym sformułowań typu: “oberwała solidnie” czy “bicie” zbyt dosłownie. Wyjątkiem jest natomiast fakt, że główną bohaterką, zamiast wrażliwej, uciemiężonej jednostki, jest dziewczyna bardzo pewna siebie i przekonana o swojej wyższości, która chwilami przyjmuje rolę szkolnej dręczycielki. Zresztą wszystkie te dziewczyny są wredne, zawistne i obłudne we wzajemnych relacjach. (A może właśnie nie? Może to tylko ironiczny sposób opowiadania Klaudyny?) Poza tym czytając “Klaudynę” miałam nieodparte wrażenie, że opinie, jakoby “zepsucie młodzieży” było cechą szczególną czasów współczesnych, nie mają potwierdzenia w rzeczywistości. Myślę, że Klaudyna i jej koleżanki świetnie by się odnalazły w którymś z “wygaszanych” właśnie gimnazjów. Czy to konstatacja krzepiąca, czy przerażająca, pozostawiam do indywidualnej oceny.<br /><br />A skoro już przy “zepsuciu” i naszych czasach jesteśmy, co może w tej powieści bulwersować współczesnego czytelnika?<br />
<br />
<b>Pyza: </b><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Moim zdaniem jednak solidna dawka przemocy, jaką dostajemy na kartach powieści, jest obezwładniająca (i jeśli mam być szczera, ona mnie przede wszystkim bulwersuje jako współczesną czytelniczkę). Dziewczęta robią sobie na złość w mniejszym lub większym stopniu, nauczycielki również je dręczą – chyba jedyny moment, w którym dyrektorka okazuje im cieplejsze uczucia (co nie znaczy, że szacunek), to egzaminy, ale też dlatego, że cieszy się dobrymi wynikami, które “spłyną” na całą szkołę. Do tego dochodzi cały wątek przemocowo-siłowy ze strony nadzoru szkolnego. Klaudyna umie lawirować w tak funkcjonującym świecie – że przypomnę choćby sceny z egzaminów – ale smutne jest to, że wykorzystuje do tego często nie tyle spryt czy intelekt, ile cynizm. Natomiast co jeszcze ogólnie może być bulwersujące? Myślę, że kwestie wypływające z tych przemocowych stosunków: fałszywość relacji międzyludzkich (niezależnie od płci), hipokryzja, pijani władzą (ale i alkoholem) miejscowi włodarze… A co Ciebie bulwersowało? Czy w ogóle coś?</span><br /><br /><b>Tarnina:</b> Coś zdecydowanie tak. Ale zanim do tego przejdę, przyznam się, że tej “dzikiej przemocy”, jak ją opisujesz, ja tu nie widzę. Oczywiście chciałoby się, żeby uczennice były słodkimi istotkami, współczującymi, życzliwymi, zawsze chętnymi do bezinteresownej pomocy, ale to jest właśnie myślenie życzeniowe, a nie obraz rzeczywistości w jakimkolwiek miejscu i czasie. Nie zauważyłam też, żeby dziewczynki były dręczone przez nauczycielki – przeciwnie, pod pewnymi względami ta szkoła wydała mi się bardzo “niskoprzemocowa”. W czasie, kiedy w szkołach powszechne były kary cielesne, czy też inne kary o charakterze poniżającym, wystawiające niezdyscyplinowanych uczniów na pośmiewisko przed resztą, tutaj właściwie jedyną formą kary jest zadawanie dodatkowych zadań. Czy może coś przeoczyłam? Nauczycielki swoje uczennice zaniedbują, ale się nad nimi nie znęcają.<br /><br />Owszem, przemoc też tu jest, ale w formie bardziej zawoalowanej, jest czymś wpisanym w ogólne relacje społeczne, czymś nie do końca uchwytnym, może bardziej wiszącym w powietrzu groźbą, niż dziejącym się. To jest przemoc o charakterze seksualnym, przed którą słabsi (słabsze) w społeczeństwie nie są w ogóle chronieni. Tym, co mnie bulwersuje w tej powieści jest obraz szkoły dla dorastających dziewcząt, która jest traktowana jako seksualne terytorium łowieckie. Charakterystyczna jest tu postać miejscowego lekarza, pełniącego rolę inspektora szkolnego, a także kandydata na deputowanego – lokalnej “grubej ryby”– który swoją pozycję wykorzystuje, no cóż, nazwijmy rzeczy po imieniu, do molestowania dziewcząt (od niby-przypadkowych dotknięć i pseudomedycznych oględzin począwszy, na składaniu wprost nieprzyzwoitych propozycji skończywszy, a czytelnik ma prawo również przypuszczać, że w przypadku innych uczennic na samych propozycjach się nie skończyło) a także do wymuszania świadczeń seksualnych od nauczycielek. Ale i dyrektorka szkoły, choć w bardziej subtelny sposób, szuka partnerki na terenie szkoły – znajduje ją w osobie nowej, młodej nauczycielki, ale wyraźnie daje Klaudynie do zrozumienia, że mogła być na jej miejscu. Przyjrzyjmy się też wizycie ministra i reakcji jego i jego świty na powitanie przez delegację uczennic – oni wyraźnie traktują je jako obiekty seksualne i nawet się z tym nie kryją. (Na tym właśnie polega “seksualizacja dzieci”, pozwolę sobie odwołać się do modnego obecnie w pewnych kręgach hasła). Uderzające jest też to, że wszystkie opisane w książce relacje, którym można przypisać charakter seksualny, są wyraźnie transakcyjne. <br /><br />Natomiast sam fakt, że nastolatki myślą o seksie albo że nauczycielki były w związku lesbijskim w dzisiejszych czasach chyba nikogo już nie szokuje (szkoda tylko, że przez ten związek jakość nauczania tak bardzo spadła). <br /><br /><b>Pyza:</b> <span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Tak, zgadzam się,</span> queer<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> strona “Klaudyny w szkole” nie jest już dzisiaj szokująca. Za to szokujące jest jak w czasach, gdy powieść się ukazała, reagowano na jakiekolwiek elementy emancypacji kobiet – i nie idzie mi tu nawet o prawo doboru partnera dowolnej płci – ale chociażby o prawo do noszenia spodni. Trzeba było posiadać specjalne zezwolenie, żeby nie być nachodzonym przez policję, pilnującą “porządku moralnego”. Nie mogłam o tym nie wspomnieć, kiedy mowa o owej wizytacji ministra: tam to, jak dziewczęta będą ubrane, jest dla niepoznaki przybrane w “barwy patriotyczne” – jedna ma mieć białe, druga czerwone, a trzecia niebieskie wstążki. Za wszystko płaci, jak buńczucznie stwierdza, miejscowy lekarz, nasz czarny charakter (chyba możemy tak go określić?). I to też jest jeden z elementów, który służy temu, co nazwałaś polem łowieckim i “seksualizacją” (zaskakująco dobry przykład, chociaż zapewne pod prąd temu, co de facto za seksualizację uznaliby w powieści Colette promujący ten termin). Niby niewinne wstążki, a jednak chodzi o uprzedmiotowienie dziewczynek.<br /><br />W tej sytuacji aż nie wypada mi nie zapytać: czy twoim zdaniem są jakieś pozytywne męskie postaci w tej powieści? Piję oczywiście również do tego, co napisałaś wyżej, czyli kwestii związanej z transakcyjnością relacji. Myślę, że jeszcze do tego wrócimy, dlatego teraz rzucam pytanie o mężczyzn w Montigny.</span><br /><br /><b>Tarnina:</b> O, zdecydowanie możemy nadać doktorowi Dutertre’owi miano czarnego charakteru. Ale pytanie o pozytywne męskie postaci jest dosyć trudne, bo właściwie żadnego z nich czytelnik nie ma okazji poznać bliżej. Zastanówmy się: jest przede wszystkim owdowiały ojciec Klaudyny, dosyć stereotypowo opisany typ naukowca, który tak się zatapia w swoich badaniach (ślimaki), że reszta świata dla niego znika, skutkiem czego córka wychowuje się sama. Nie śmiem go potępiać, bo wydaje się sympatycznym człowiekiem, ale stawiać za wzór też nie mogę. Są dwaj młodzi pomocnicy nauczyciela, z których jeden ma (nie)szczęście zostać narzeczonym pięknej Aimee, i to zapewne o niego pytasz? Cóż, nie mam mu nic do zarzucenia i on jako jedyny wystąpił przeciwko owej wspomnianej transakcyjności, co równało się zerwaniu zaręczyn i zniknięciu z pola widzenia czytelnika. To jednak chyba za mało, żeby nazwać go pozytywną postacią. A tu właściwie katalog męskich postaci się kończy, pomijając te postaci tylko ledwie wspomniane. Ten świat męski istnieje jednak jakby na marginesie powieści, chociaż stanowi punkt odniesienia dla bohaterek.<br /><br />Możemy też odwrócić postawione przez Ciebie pytanie: czy są w tej powieści pozytywne postaci kobiece? I dlaczego nie? (Tak, przyznaję, to było pytanie retoryczne).<br /><br /><b>Pyza:</b> <span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">To prawda, postaci męskie są tutaj jakby tłem (nie zawsze przyjemnym i często zgrzytliwym), jak chociażby egzaminatorzy, przypominający trochę przegląd stereotypów: dobroduszny staruszek, złośliwy pan w średnim wieku, i tak dalej. Ale jeśli pytasz o pozytywne postaci kobiecie, to zastanowiłabym się jednak, co z matką dyrektorki? To ona zdaje się w ogóle mieć ostatnie zdanie w powieści i wydaje mi się, że jeśli przyjmiemy ten punkt widzenia, w ogóle robi się ciekawie. Bo nagle to ona wymiata wszystko, co powoduje jakieś wątpliwości czy wyrzuty sumienia, załatwia sprawę bynajmniej nie w białych rękawiczkach i ustanawia jakiś “porządek”. Czy to jednak tylko przykrywka?</span> <br />
<br /><b>Tarnina:</b> O tak! O pani Sergentowej łatwo byłoby zapomnieć, gdyby nie ta ostatnia scena! Jest w zasadzie niezauważalna, prowadzi gospodarstwo córce i zdaje się czuwa od strony gospodarczej nad całym internatem, ale co myśli i jak ocenia to, co widzi (a jest pewne, że widzi wiele) tego czytelnik nie wie, bo nie zabiera głosu aż do tej ostatniej sceny, kiedy czyni to bardzo dobitnie. Klaudyna opisuje ją złośliwie, jak zresztą wszystko i wszystkich, ale jednak z nutką pewnego szacunku. Co ciekawe, pani Sergent nie reaguje na romans (a właściwie prawie jawny związek) córki z młodą nauczycielką, sprzeciwia się “łajdaczeniu” - i to nie tylko słowem, ale i czynem (“A i ten twój dochtór także [mnie popamięta] com mu mietłe na tyłku połamała! Com mu wlała, tom mu chociaż wlała!” nie mów, że to nie jest komiczny obrazek!) - kiedy przyłapuje ją w łóżku z naszym czarnym charakterem. Czy dlatego, że związków lesbijskich w ogóle nie traktowano poważnie lub udawano, że nie istnieją, czy też że w tym pierwszym przypadku chodziło o uczucie (ze strony dyrektorki przynajmniej), a w drugim wyraźnie o gratyfikację materialną, tego do końca nie wiemy. Ja jednak jestem skłonna przypisać pani Sergent szlachetne motywy, tym bardziej, kiedy patrzę na tę scenę w szerszym fabularnym kontekście. Oto całe miasto a amoku, bo nagle WŁADZA zwróciła ku niemu swe oblicze (jak pamiętamy, przyjeżdża minister) i nikt nie szczędzi trudu, żeby się tej władzy przypodobać. I nagle podczas tego festiwalu lizusostwa prosta chłopka robi coś zupełnie innego niż wszyscy. Ona się na tę władzę zamierza miotłą! Nie na samego ministra wprawdzie, ale na miejscowego notabla, ale pozwolę sobie żywić nadzieję, że gdyby przyłapała ministra w takiej sytuacji postąpiłaby tak samo.<br /><br /><b>Pyza:</b> <span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">To jest bardzo ciekawy wątek! Chociaż mam pewne wątpliwości, czy faktycznie ze strony dyrektorki chodzi o uczucia względem nauczycielki - jak sama wspomniałaś, daje ona znać Klaudynie, że łatwo mogłaby się znaleźć na tym miejscu. Czy zatem znowu nie wchodzi nam tutaj raczej władza niż miłość jako temat przewodni? Przyjrzyjmy się na chwilę Klaudynie, bo niewątpliwie znajduje się ona na uprzywilejowanej pozycji. Jest po pierwsze znacznie lepiej sytuowana niż koleżanki – to, że zdaje egzaminy, nie oznacza wcale, że chce zostać nauczycielką, raczej gardzi tym zawodem niż się do niego przymierza. Po drugie, jej znacznie lepsza sytuacja wynika ze słabego zainteresowania rodzica, którego owinęła sobie wokół palca (choć może wcale nie musiała, jak wiemy, zajmują go głównie regionalne ślimaki), może więc robić, co chce. Po trzecie, jest zdolna i inteligentna: wiemy, że pisanie rozprawek przychodzi jej bez trudu, co prawda narzeka na nauki ścisłe, ale dużo czyta, jest na bieżąco ze współczesną sobie literaturą i jest uzdolniona muzycznie. A co się z tym wiąże: prowadzi czasami zajęcia dla koleżanek. Jest zatem niby na tym samym, a jednak innym poziomie… Chyba że – i tu pojawia się moje pytanie do Ciebie, jak uważasz – to wszystko tylko dlatego, że jednak mamy w Klaudynie nie tylko główną bohaterkę powieści, ale przede wszystkim jej narratorkę. Czyli wszystko widzimy jej oczami, przez jej pryzmat. Jak to wpływa na obserwowane przez nas wydarzenia, jak sądzisz?</span><br /><br /><b>Tarnina:</b> Zawsze, kiedy mamy do czynienia z narratorem subiektywnym, warto zastosować wobec niego zasadę ograniczonego zaufania. Patrzymy na wydarzenia oczami Klaudyny, ale czy ona przedstawia nam je rzeczywiście tak, jak je widzi, czy może jednak nieco koloryzuje? Czy intencje, które przypisuje innym osobom są ich prawdziwymi intencjami? (Np. bardzo ciekawiło mnie, skąd Klaudyna może wiedzieć, że jej koleżanka Anais stara się w pewnych momentach zaczerwienić, ale jej to nie wychodzi). Czy ten świat, który widzimy nie jest przypadkiem wykreowany właśnie przez nią? A weźmy pod uwagę, że Klaudyna jest piętnastolatką i byłoby dziwne, gdyby ominęły ją typowe dla nastolatków zachowania. Miałam wrażenie, że Klaudyna jednak celowo stara się czytelnika zszokować, że trochę się przed nim popisuje, zarówno przedstawiając swoje otoczenie, jak i siebie samą. Wracając więc do jednego z początkowych wątków naszej dyskusji, wcale nie jestem pewna, że szkoła w Montigny była światem aż tak brutalnym, a Klaudyna uczennicą aż tak z piekła rodem, jak nam się maluje. Choć muszę przyznać, że jej popisy niekiedy szczerze mnie bawiły.<br /><br /><b>Pyza:</b> <span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Mnie najbardziej zastanawia chyba ten wyobcowany ojciec, fan ślimaków. Czy to nie jest aby dużo mniej wesoły obraz, niż chce nam go przedstawić Klaudyna? Gdyby iść tym kluczem, to w gruncie rzeczy to, co zabawne, nosi znamiona tragizmu, to co brutalne, może być po prostu prowokujące (chociaż nie wiem, czy sformułowanie “po prostu” tu pasuje; nadal uważam, że to powieść z dużą ilością przemocy, często szokującej). Ale może już porzucę póki co mojego konika i przemocowość środowiska Klaudyny, a zapytam: jaka jest Twoja ulubiona scena w powieści? I o których popisach mówisz?</span> <br />
<br /><b>Tarnina:</b> Życie najczęściej jest tragikomedią, tragizm nie wyklucza komizmu również w literaturze i “Klaudyna” jest tego przykładem. Bo oczywiście masz rację, że za pozornie wesołym obrazkiem ojca malakologa zatopionego w ślimaczej faunie w rzeczywistości kryje się coś smutnego. Co nie zmienia faktu, że ten komizm możemy dostrzegać. Bawiły mnie ogólnie opisy radzenia sobie Klaudyny ze szkolnym rygorem, pomysłowość tych wszystkich wybiegów i wykrętów, no i sposób, w jaki poradziła sobie z egzaminami. Poza tym ostatnia scena w powieści, o której już wspominałyśmy (stanowiąca zresztą wręcz sztandarowy przykład tragikomizmu) i cały ten dość długi fragment powieści do niej prowadzący, obrazujący przygotowania do wizyty ministra. “Bawił” w sposób dość sarkastyczny, bo te wszystkie girlandy z kwiecia, tunele i wręcz całe zamki budowane z młodych gałęzi zwożonych z lasu i transparenty wieszane na budynkach jako żywo coś mi przypominały. Lata płyną, świat się zmienia, zmieniają się władze i systemy rządów, ale pragnienie, żeby się władzy przypodobać i ogrzać w jej blasku pozostaje w ludziach niezmienne.<br /><br />I tak Klaudyna skończyła szkołę z przytupem, nadszedł czas, żeby wreszcie opuściła swoją ukochaną wioskę i wkroczyła w wielki świat, o czym Colette opowiedziała w kolejnej książce. Po którą, po lekturze “Klaudyny w szkole”, chętnie sięgnę. Jestem ciekawa jak Klaudyna zmieni ten świat i jak świat zmieni Klaudynę. A Ty, Pyzo, jak oceniasz książkę? Masz ochotę na więcej “Klaudyny” i Colette w ogóle?<br /><br /><b>Pyza:</b><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Ojej, trudne pytanie! Najpierw myślałam, że nie - teraz, po naszej rozmowie, jednak widzę, że sporo z lektury można wyciągnąć. Przy czym pewnie zostawię sobie chwilę oddechu, ale potem z chęcią się przekonam, nawet nie tyle, jak potoczyło się życie Klaudyny, ile czy Colette faktycznie była tak znakomitą pisarką, jak się o niej mówi. Także tak, zdaje się, że wrócę do świata przedstawionego “Klaudyny”, chociaż nie mogę powiedzieć, żeby miało to jakoś rychło nastąpić. Ale furtka jest otwarta!<br /><span id="goog_1530939740"></span><span id="goog_1530939741"></span></span><br />
<div dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="background-color: transparent; color: black; font-family: "times new roman"; font-size: 12pt; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKNM0PPt25zBY50ZD8MJ7kQqYNOmgUwUUtOHZ9T4txDeemhkYFCwUXDodIelmG8RoSB-gipelqA5AdjWSpM4deUHFmdij0-R0MG93idNktD76jOxBrIkMxR4AWR1B92KqFpXwq9sSSevyg/s1600/piknikilogonowe.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="561" data-original-width="420" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKNM0PPt25zBY50ZD8MJ7kQqYNOmgUwUUtOHZ9T4txDeemhkYFCwUXDodIelmG8RoSB-gipelqA5AdjWSpM4deUHFmdij0-R0MG93idNktD76jOxBrIkMxR4AWR1B92KqFpXwq9sSSevyg/s400/piknikilogonowe.png" width="298" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: center;">
<span style="background-color: transparent; color: black; font-family: "times new roman"; font-size: 12pt; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">*** </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: center;">
<span style="background-color: transparent; color: black; font-family: "times new roman"; font-size: 12pt; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: left;">
Powyższy tekst możecie przeczytać również na blogu Pyzy (<a href="http://pierogipruskie.pl/?p=4506" target="_blank">TUTAJ</a>), a teraz zapraszamy do wspólnej dyskusji. Co myślicie o Colette i jej Klaudynie? Podzielcie się z nami swoimi opiniami w komentarzach pod tym wpisem.<span style="background-color: transparent; color: black; font-family: "times new roman"; font-size: 12pt; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-46208620211488493932018-11-28T12:00:00.001+01:002021-01-26T14:41:31.439+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: "Pożegnanie z bronią" Ernesta Hemingwaya. Historia pewnej znajomości.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqyh1wQ0XhRWGg9Zbm30WCJ2nkT_Gr2kF5y0-6DUbMqEBkVWO_dhFvJZJVekaqPE2OW1-rqEYqEk_kDJoFTkb7pTjB0zMx1UTjXQg8y8GrkLUyAixccjTAeDY8zgDhGoAdR6dQJ1DMXOKj/s1600/PIKNIKI_wrzesie%25C5%2584.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1127" data-original-width="846" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqyh1wQ0XhRWGg9Zbm30WCJ2nkT_Gr2kF5y0-6DUbMqEBkVWO_dhFvJZJVekaqPE2OW1-rqEYqEk_kDJoFTkb7pTjB0zMx1UTjXQg8y8GrkLUyAixccjTAeDY8zgDhGoAdR6dQJ1DMXOKj/s400/PIKNIKI_wrzesie%25C5%2584.png" width="300" /></a></div>
<br />
<br />
"Pożegnanie z bronią" znalazło się na liście <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pikników klasyką</span>, ponieważ listopad 2018 to (między innymi) setna rocznica zakończenia I wojny światowej i z tej okazji postanowiłyśmy włączyć do naszego cyklu coś tematycznie związanego z tą rocznicą. Hemingway to oczywiście klasyka jak się patrzy, więc "Pożegnanie z bronią" wydało się wyborem idealnym. Jak wiadomo, Hemingway był jednym z tych chłopców, którzy ochoczo przyłączyli się do wojny, a potem nigdy całkiem się z niej nie otrząsnęli. Postać głównego bohatera, <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">tenente</span> (porucznika) Frederica Henry'ego, Amerykanina służącego na froncie włoskim jako kierowca ambulansu, dzieli elementy biografii z autorem. Obraz wojny, który wyłania się z powieści, rzecz jasna nie zaskakuje: demoralizacja, brutalność, bezsens i marnotrawstwo istnień ludzkich. Jednak (częściowo być może dlatego, że w literaturze dotyczącej I wojny światowej oczytałam się już trochę cztery lata temu) ten wątek nie zrobił na mnie wrażenia, właściwie odebrałam go jako tło do drugiego, równoległego wątku, którym jest historia pewnej znajomości.<span><a name='more'></a></span><br />
Zauważcie, że nie piszę "historia pewnej miłości". Oczywiście po wpisaniu tytułu w dowolną wyszukiwarkę i kliknięciu w dowolny link przeczytamy, że "Pożegnanie z bronią" opowiada historię miłości pomiędzy naszym bohaterem (który został poważnie ranny w kolano) a angielską pielęgniarką Catherine Barkley (ale zaraz, Angielka to w końcu czy Szkotka? Bo już się pogubiłam), ale uwierzcie mi, to nieprawda. Współczuję ludziom, którzy to, co opisał tu Hemingway uważają za miłość. Cóż, zdaję sobie sprawę, że Hemingway "wielkim pisarzem był" (facet dostał Nobla, tak, wiem o tym), ale o tej powieści powiem tylko, że "jak zachwyca, kiedy nie zachwyca". To jest taka powieść, która nie sprawia trudności w czytaniu, owszem, da się ją czytać z dobrym skutkiem w autobusie i w tramwaju i nawet fakt, że styl jest miejscami mocno dyskusyjny - język bywa mało wyrafinowany - można wytłumaczyć: narratorem jest sam Henry, więc może to po prostu jego chropawy sposób wyrażania się. Ogólnie gładko to wszystko płynie, czytelnik się nie męczy (co jednak uważam za plus). Ale jeśli chodzi o treść, to "ręce opadają". Streszczę to tak: historia ku przestrodze - oto jakie konsekwencje ma seks bez zabezpieczenia. Koniec. Kurtyna opada. Plus nagroda dla autora za stworzenie najbardziej irytującej, odpychającej i bezmózgiej pary kochanków (czytaj: osób lubiących spędzać ze sobą czas w łóżku) w historii literatury. O, czyli jednak powieść mnie poruszyła? I owszem, obawiam się jednak, że nie w sposób zamierzony przez autora. Rzecz jasna, mogłabym, gdybym chciała, zinterpretować bohaterów w inny sposób, jednostki dotknięte cierpieniem, zniszczone przez wojnę, żyjące w sytuacji ekstremalnej, ach, głębia, artyzm i wielkość autora. Ale odmawiam. Twórczość Hemingwaya uważa się za taką "męską" literaturę. I "Pożegnanie z bronią" jest tego świetnym przykładem. Catherine Barkley jest ucieleśnieniem męskich fantazji, nie mającym nic wspólnego z prawdziwymi kobietami. Mam tylko nadzieję, że tych fantazji Hemingwaya jednak większość męskiej populacji w roku 2018 nie podziela (bo że podziela je część, tego jestem niestety pewna).<br />
<br />
To tyle ode mnie na dzisiaj. Pozostaje jeszcze tylko kilka ogłoszeń. Po pierwsze, koniecznie sprawdźcie, co o "Pożegnaniu z bronią" myśli Pyza - jej wpis znajdziecie <a href="http://www.pierogipruskie.pl/2018/11/hemingway-pozegnanie-z-bronia" target="_blank">TUTAJ</a>. Po drugie, oczywiście jak zwykle zapraszam do dyskusji - tym razem na blogu Pyzy. A po trzecie - w tym miejscu powinien nastąpić anons następnego Pikniku, ale nie nastąpi. Zdecydowałyśmy się z Pyzą zawiesić nasz cykl na czas nieokreślony, ale mam szczerą nadzieję, że nie na zawsze, że i jeszcze do niego wrócimy. To były cudowne spotkania, co prawda tylko w świecie wirtualnym, ale przez to wcale nie mniej ciekawe. Bardzo Ci za nie, Pyzo, dziękuję. Tymczasem życzę wszystkim wielu ciekawych lektur. Blog zostaje i postaram się tu coś skrobnąć od czasu do czasu.Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-85973006743478657112018-09-25T12:05:00.001+02:002021-01-26T14:42:16.659+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Virginia Woolf, "To the lighthouse"<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz6l6-UFLBgch-a8uRBlu5x_1g6SXLT8CFNy2NJ0Ija3Wn3mP9fRXouJ2ALY8LKXI_rD-Yl5lB1TodDuhn8BVUEp0waM2YUPPXSgE0da7jgCcpK5IOCOhvYOXGTysekWodDe58sJM_ghD9/s1600/piknikilogonowe.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="561" data-original-width="420" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz6l6-UFLBgch-a8uRBlu5x_1g6SXLT8CFNy2NJ0Ija3Wn3mP9fRXouJ2ALY8LKXI_rD-Yl5lB1TodDuhn8BVUEp0waM2YUPPXSgE0da7jgCcpK5IOCOhvYOXGTysekWodDe58sJM_ghD9/s320/piknikilogonowe.png" width="239" /></a></div>
"Do latarni morskiej" Virginii Woolf to powieść, z którą nie każdy i nie w każdym momencie jest w stanie się zaprzyjaźnić. Wpadniesz w zachwyt albo od pierwszej do ostatniej strony (albo do tej, która dla ciebie będzie ostatnią) będziesz się zastanawiać, o co właściwie tyle hałasu. Przez całą część pierwszą centralnym wydarzeniem jest planowana nazajutrz wycieczka do pobliskiej latarni morskiej, do której ostatecznie dochodzi po dziesięciu latach - krótka podróż łódką zajmuje cześć trzecią, a łącznikiem między nimi jest środkowa część składająca się z zadumy nad upływem czasu. Tylko tyle, a jednak aż tyle.<span><a name='more'></a></span><br />
<br />
Być może nie wszystkich czytelników obejdzie fakt, jak ambitne, pod względem formalnym, zadanie postawiła przed sobą autorka i jak znakomicie się z niego wywiązała. Mamy tu do czynienia z typowymi dla modernizmu eksperymentami z formą: zerwaniem z tradycyjnie prowadzaną narracją na rzecz strumieniem świadomości, czy też opowiadania poprzez relacjonowanie myśli bohaterów, wieloma punktami widzenia, między którymi przeskok może nastąpić nawet w ciągu jednego zdania. To może wzbudzać zarówno podziw, jak i irytację czytelnika, z pewnością trzeba włożyć nieco wysiłku, żeby rozeznać się w sytuacji. Nie jest to jednak sztuka dla sztuki, forma, tak trudna do uchwycenia i zdefiniowania wspaniale odzwierciedla treść: życie z jego drobiazgami, ulotnymi chwilami, które odchodzą w przeszłość na naszych oczach i które staramy się utrwalić, intensywność doświadczanych emocji, skomplikowaną siatkę międzyludzkich relacji.<br />
<br />
Na poziomie fabuły dzieje się niewiele: dwa dni z życia rodziny Ramsayów i ich znajomych, spędzających lato w domu na Wyspie Skye, przedzielone odległością dziesięciu lat, wojną i śmiercią kilku jej członków. Woolf eksploruje tu własną biografię, te wakacje przypominają lata spędzane przez jej rodzinę w domu na wybrzeżu, a relacje między członkami Ramsayów przypominają te panujące w jej domu rodzinnym, wreszcie obraz powieściowej pani Ramsay jest portretem matki Virginii Woolf, której śmierć pozostawiła w rodzinie wyrwę taka jak śmierć pani Ramsay. W tych ramach skąpej fabuły Woolf zawarła jednak ocean rozważań filozoficznych i psychologicznych obserwacji: o relacjach rodzinnych, porozumiewaniu się, postrzeganiu świata, sztuce, przemijaniu i śmierci, czy wreszcie - istocie życia. Nie dając rzecz jasna czytelnikowi gotowych recept czy odpowiedzi, raczej pozwalając mu na własną refleksję.<br />
<br />
Książka do powolnego czytania. Najlepiej wielokrotnie, z szumem fal dochodzącym z oddali.<br />
<br />
Zapraszam do dyskusji (dzisiaj u mnie) i oczywiście do odwiedzenia blogu Pyzy - jej wpis o "Do latarni morskiej" znajdziecie <a href="http://www.pierogipruskie.pl/2018/09/virginia-woolf-do-latarni-morskiej" target="_blank">TUTAJ</a>. Za miesiąc mamy przerwę w piknikach, spotykamy się ponownie w listopadzie, a jako że upłynie wtedy setna rocznica zakończenia I wojny światowej, będziemy dyskutować o "Pożegnaniu z bronią" Hemingwaya.Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-33971018439978852972018-08-29T12:00:00.001+02:002021-01-26T14:46:01.996+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: wakacjez horrorem albo wczasy na zamku. Udolpho.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div><p>
Tak. W końcu musiało do tego dojść. Musiałyśmy się w końcu zmierzyć z klasyczną powieścią gotycką, a że tradycją naszych piknikowych spotkań są wakacje z horrorem, postanowiłyśmy z <a href="http://pierogipruskie.pl/" target="_blank">Pyzą</a> w roli tegorocznego horroru obsadzić "Tajemnice zamku Udolpho" Ann Radcliffe. Powieść była prawdziwym hitem w połowie lat 90. XVIII stulecia, o czym wie każdy, kto czytał <a href="http://czytamtoiowo.blogspot.com/2014/09/z-mojej-poki-opactwo-northanger-natura.html" target="_blank">"Opactwo Northanger" Jane Austen</a>. Dla fana twórczości Austen - a do nich zdecydowanie się zaliczam - "Tajemnice..." to wręcz lektura obowiązkowa.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcny-80XDDGnWbkfYRyAq509fVEXdamelEb6Tj7ah5q_Cv-BJVwfkbuTY6xxzICswUSQjKbFYytrpwo702_nwm4mzLdx_9AD8iu6JEHkOvuXrqlkUHfA5U6hG5UdPs46k6lt9z3k5Tr2sr/s1127/pikniki+logo+nowe.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1127" data-original-width="844" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcny-80XDDGnWbkfYRyAq509fVEXdamelEb6Tj7ah5q_Cv-BJVwfkbuTY6xxzICswUSQjKbFYytrpwo702_nwm4mzLdx_9AD8iu6JEHkOvuXrqlkUHfA5U6hG5UdPs46k6lt9z3k5Tr2sr/w300-h400/pikniki+logo+nowe.png" width="300" /></a></div> <br />
(<span style="font-size: x-small;">Jako ilustracje dzisiaj wykorzystałam kolejne zdjęcia szkockich zamków - nie wiem, czemu Ann Radcliffe musiała szukać scenerii do swojej powieści we Włoszech i Francji, a właściwie wiem, ale nie zmienia to faktu, że znacznie bliżej miała doskonałą scenografię, zarówno jeśli chodzi o zamki, jak przyrodę).</span><br />
<p></p>
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYRoFvHG-E7nKoLWpNmYskuhIrWhGYLx2k7S-TJxqqKW4qN8h1U5DD1mmupqcJXe5fa7CiVkiCwf7Nbz3cVt-O_yHY_fV0JtF-F5wRPymQFVF1aLEu1p3uMND4wmUtaUnQQpD9FhYgnW1z/s1600/IMG_20180826_202603_030.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYRoFvHG-E7nKoLWpNmYskuhIrWhGYLx2k7S-TJxqqKW4qN8h1U5DD1mmupqcJXe5fa7CiVkiCwf7Nbz3cVt-O_yHY_fV0JtF-F5wRPymQFVF1aLEu1p3uMND4wmUtaUnQQpD9FhYgnW1z/s320/IMG_20180826_202603_030.jpg" width="320" /></a></div>
Jak pamiętamy, w "Opactwie" znajdują się liczne odniesienia do "Udolpho", co więcej, cała powieść jest parodią bestsellera (chyba możemy użyć tego określenia) Ann Radcliffe. Ale czy jest parodią złośliwą, czy też jednak wyrażającą uznanie? Austen wyśmiewa konwencję powieści gotyckiej i sama wybrała zupełnie inną pisarska drogę, ale jeśli chodzi o dorobek samej Radcliffe, to podejrzewam, że za satyrą kryje się fascynacja nie mniejsza niż ta, która odczuwała Catherine Morland, z dreszczykiem emocji przewracając kolejne strony "Tajemnic...". Nie zapominajmy, że właśnie w odniesieniu do tej powieści pada słynne zdanie, wypowiedziane przez Henry'ego Tilneya (jak pamiętamy, wyrocznię dobrego smaku): "każdy, czy to dżentelmen, czy dama, kto nie znajduje przyjemności w dobrej powieści, musi być nie do wytrzymania głupi" (cytuję z pamięci, wybaczcie, jeśli pojawiły się nieścisłości). Katarzyna z przyjemności czytania została więc rozgrzeszona (choć, jak wiemy, pokutę również odprawiła).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnG6VIZDlwE8afyrrrePfeCofxTul605HBXwoglsY3Kpmmz3KDltV4D3Jw_vcvWzaaNSZ15w2jhAMqnwejWV1hjgQLXag_dQ99jEqC6kPMpMW81kOx-p6Em6X77K_KtXsu3Z_jrtqg7nLm/s1600/IMG_20180826_202539_195.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnG6VIZDlwE8afyrrrePfeCofxTul605HBXwoglsY3Kpmmz3KDltV4D3Jw_vcvWzaaNSZ15w2jhAMqnwejWV1hjgQLXag_dQ99jEqC6kPMpMW81kOx-p6Em6X77K_KtXsu3Z_jrtqg7nLm/s320/IMG_20180826_202539_195.jpg" width="320" /></a></div>
Ale czy "Tajemnice zamku Udolpho" mogą sprawić przyjemność dzisiejszemu czytelnikowi? Mnie ta książka, przyznaję, strasznie wymęczyła (po części dlatego, że byłam zmuszona czytać ją w oryginale, a styl Radcliffe bardzo odbiega od krystalicznego stylu Jane Austen), cztery tomy napakowane mrożącymi krew w żyłach zdarzeniami i zaskakującymi zwrotami akcji (gdzieś tu dzisiejszy czytelnik wstawia sobie średnik z nawiasem), gęsto przetykane misternymi opisami przyrody (które złośliwi oczywiście uznają za rozwlekłe), a także strofami poezji (o tym autorka lojalnie informuje w podtytule "Interspersed With Some Pieces of Poetry") robią swoje. Ale pomijając pewne trudności, w gruncie rzeczy bawiłam się całkiem nieźle, a podejrzewam, że gdybym czytała to ze dwa wieki temu, mogłabym być równie zachwycona jak panna Morland. Oczywiście Ann Radcliffe nie wymyśliła powieści gotyckiej, ona wyniosła ją na wyżyny. To nie tylko odsłanianie kotar, za którymi kryją się zwłoki, czy nasłuchiwanie kolejnych chrobotów za ścianą i odkrywanie coraz to nowych tajemnych przejść, Ann Radcliffe nie zawahała się obdarzyć swojej bohaterki życiem wewnętrznym, a nawet osobowością. I wydaje mi się, że w tej powieści można wyczytać treści interesująca także dla dzisiejszego czytelnika, jeśli tylko da się jej szansę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlBhY_BGAXuAASVLnFwm8Z7e4YerN8CHKKxzY7QUL2YRBze6wSiuc2vQbP_U-jm4m4SoabY_XgomaebB_2zG_uQx-cqL9ezS5JXEPCHbGQ4Kg9gCXoxXNinPT_CldVZ5_Jj3fY0Nqun34s/s1600/IMG_20180826_191528_724.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlBhY_BGAXuAASVLnFwm8Z7e4YerN8CHKKxzY7QUL2YRBze6wSiuc2vQbP_U-jm4m4SoabY_XgomaebB_2zG_uQx-cqL9ezS5JXEPCHbGQ4Kg9gCXoxXNinPT_CldVZ5_Jj3fY0Nqun34s/s320/IMG_20180826_191528_724.jpg" width="320" /></a></div>
Emily, owa główna bohaterka, żyje sobie beztrosko i szczęśliwie we Francji XVI w. Tutaj drobna uwaga: o tym, że mamy rok 1584 wiem z pierwszego zdania powieści i cały czas musiałam sobie to przypominać, bo moja wyobraźnia za nic nie chciała mi podsuwać renesansowych kostiumów i innych realiów życia. Co prawda tu i ówdzie pojawia się jakaś lutnia tudzież inne rekwizyty kojarzące się z czasami dawniejszymi, ale nie, oczyma wyobraźni widziałam XVIII-wieczne postaci w XVIII-wiecznym świecie. Z XVI w. autorka robi bardzo skąpy użytek, właściwie chodzi tylko o to, że według jej współczesnych taka historia (pełna bandytów na drogach, a w każdym razie możliwości ich spotkania, podstępnych właścicieli ponurych włoskich zamków i ogólnie wielu nieprawości) nie mogłaby się wydarzyć w oświeconym wieku XVIII, konieczny był więc pewien sztafaż historyczny. (Natomiast z naszej perspektywy XVIII wiek pasuje do takiej opowieści znakomicie). Nieprzypadkowe jest również umieszczenie akcji w katolickich Włoszech i Francji - typowe także dla całego gatunku powieści gotyckiej i dające anglikańskiemu autorowi/autorce możliwość potępienia "papistowskich zabobonów".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW4_rTP6UsXO8RNT63N-u_D4C3-qBdIvbbK3nV7bNihubqmhsckw-yuPxP1RPUsScaHIADp4IfjHnGptEUxChSV0OU0BsXzuWIrdRDR3nmtjepnoBjA4ybsHMw74fX3IpUU6bfNaGH1yd7/s1600/IMG_20180826_191437_276.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW4_rTP6UsXO8RNT63N-u_D4C3-qBdIvbbK3nV7bNihubqmhsckw-yuPxP1RPUsScaHIADp4IfjHnGptEUxChSV0OU0BsXzuWIrdRDR3nmtjepnoBjA4ybsHMw74fX3IpUU6bfNaGH1yd7/s320/IMG_20180826_191437_276.jpg" width="320" /></a></div>
Wracając do Emily - jej szczęście szybko dobiega kresu, zakończone najpierw przez chorobę i śmierć matki, a niedługo po tym również i ojca, z bankructwem rodziny gdzieś w międzyczasie na dokładkę. Emily zostaje powierzona pieczy bogatej, acz mało empatycznej ciotki, która jest na tyle nierozważna, że wkrótce oddaje swoją rękę niejakiemu Montoniemu, o którym wie stanowczo zbyt mało. I właśnie na skutek tego zdarzenia nasza bohaterka trafia do tytułowego zamku, a właściwie zamczyska pełnego tajemnych przejść, lochów i wież, gdzie można zamknąć nieposłuszną żonę, którego panem jest jej nowy wujek (zdaje się, że właściwym terminem jest "pociot"), bardzo daleki od dobrodusznego wujaszka, jak się domyślacie. Pobyt w Udolpho nie jest ani początkiem, ani końcem przygód Emily, tylko tak mniej więcej środkiem. W ogóle w powieści dzieje się zbyt wiele, żeby można było to streścić, więc nawet nie będę próbować. Wielość wątków i zdarzeń przyprawia wręcz o ból głowy (cztery długie tomy, przypominam) imiona bohaterów się plączą, zakochani młodzieńcy mają niepokojącą tendencję do czajenia się w krzakach, a ponure warownie do zdobienia krajobrazu. Na końcu jednak wszystkie fragmenty układanki trafią na swoje miejsce i ułożą się w zgrabną całość, a tajemnica dotycząca powiązań miedzy bohaterami zostanie wyjaśniona. A zanim do tego dojdzie, Emily wykaże się nie tylko zdumiewającą zdolnością omdlewania, ale też zdecydowaniem i hartem ducha. Zresztą opinie, z którymi można się spotkać, że obecność Emily na kartach tej powieści można streścić jako serię omdleń i zalań się łzami, są zdecydowanie krzywdzące.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpF4p1c8yPet_exht_a2dTZfqD02PBwsV_fPjdmtr5unG33aXAWDslJFPZmMS9K8iqKvt8Ma-bLCHGAEKB0YdHpNT4ls2Nwe7BQCgg1wJYBp-oBiHqHLgDyOKvlVTgkQjPdZfLCrdBN0PV/s1600/IMG_20180826_202548_061.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpF4p1c8yPet_exht_a2dTZfqD02PBwsV_fPjdmtr5unG33aXAWDslJFPZmMS9K8iqKvt8Ma-bLCHGAEKB0YdHpNT4ls2Nwe7BQCgg1wJYBp-oBiHqHLgDyOKvlVTgkQjPdZfLCrdBN0PV/s320/IMG_20180826_202548_061.jpg" width="320" /></a></div>
Jeśli pozwolicie się wciągnąć tej opowieści, przyznaję, irytującej, przegadanej i miejscami nużącej, wasz trud zostanie wynagrodzony. Pamiętacie, że Henry Tilney nazwał "Udolpho"dobrą powieści i chwalił ogólnie twórczość pani Radcliffe? Co prawda trudno jest jednoznacznie zdefiniować "dobrą" powieść, ale kiedy się na nią trafi, nietrudno ją rozpoznać. W końcu nie decyduje o tym ilość ponurych zamczysk i plączących się po nim podejrzanych typków, tylko to, co autor/autorka potrafi z nimi zrobić. Moim zdaniem w powieści Ann Radcliffe dominuje "kwestia kobiet", a prawdziwym horrorem nie są zjawy i zjawiska nadprzyrodzone (które zresztą w toku narracji znajdują racjonalne wyjaśnienie), tylko tylko nieustanna groźba przemocy mężczyzn wobec kobiet i ich bezbronność, której symbolem są niedające się zamknąć od środka tajemne drzwi w sypialni Emily na zamku Udolpho. Radcliffe wykorzystała więc popularną konwencję, żeby powiedzieć coś istotnego o świecie w którym żyła.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwu8aBcIRpH9FZvxp_qFvX1G_2-JUs0tK3RxQ-fAJXB_iCMntogkdAs0nQG6220p_tXVuH1s1Jwj4PDKkc3I2V_k_bspzfKRNrsI-Zkpr6o1lxP9H65hj_qNSLyGu_eQ4rA2p83ouUNAvU/s1600/IMG_20180826_193006_424.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwu8aBcIRpH9FZvxp_qFvX1G_2-JUs0tK3RxQ-fAJXB_iCMntogkdAs0nQG6220p_tXVuH1s1Jwj4PDKkc3I2V_k_bspzfKRNrsI-Zkpr6o1lxP9H65hj_qNSLyGu_eQ4rA2p83ouUNAvU/s320/IMG_20180826_193006_424.jpg" width="320" /></a></div>
Na koniec jeszcze jedna uwaga o Austen - zaskoczyło mnie, jak wiernie w gruncie rzeczy w "Opactwie Northanger" odtworzyła powieść Radcliffe: wszystko, co przydarza się Catherine Morland ma swoje odniesienie w perypetiach Emily. Co więcej, również sama Catherine bardzo przypomina Emily, obie są wrażliwe i mają dobre, współczujące serduszka, u obu widać pewną żądzę przygód, i obie są równie skore do wyciągania pochopnych wniosków. Obie też potrafią przyznać, że owe wnioski były pochopne.<br />
<br />
I jeszcze jeden mały szczególik: pamiętacie, jak Catherine porównywała krajobraz okolic Bath do włoskiego, po czym ze wstydem musiała przyznać, że nigdy nie była w Italii i zna ją tylko z powieści? To chyba jednak prztyczek Austen pod adresem Radcliffe: owe wybujałe i podziwiane przez niektórych, a przez innych omijane z niechęcią opisy przyrody i krajobrazów Francji i Włoch nie są wynikiem obserwacji autorki - Ann Radcliffe też znała je tylko z książek.<br />
<br />
Koniecznie przeczytajcie, co o "Tajemnicach zamku Udolpho" sądzi Pyza i włączcie się do naszej dyskusji, tym razem u niej - wpis i forum do wymiany poglądów znajdziecie <a href="http://pierogipruskie.pl/tajemnice-udolpho-ann-radcliffe" target="_blank">TUTAJ</a>. (U mnie możliwość komentowania jest wyłączona).<br />
<br />Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-42201997602694186222018-08-27T10:42:00.000+02:002018-08-27T10:42:27.158+02:00Wakacjez horrorem albo wczasy na zamku Udolpho chwilowo odroczone.<br />
Z przykrością zawiadamiam, że zaplanowany na dzisiaj (a poprzednio na ubiegły poniedziałek) <span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Piknik z klasyką</span> i "Tajemnicami zamku Udolpho" znów zostaje przesunięty, z przyczyny choroby jednej z organizatorek. Nowym terminem - i mam nadzieję ostatecznym - jest środa. Zainteresowanych uczestnictwem za opóźnienia przepraszamy, a na osłodę zostawiam kilka ujęć zamków, co prawda szkockich, a nie francuskich ani włoskich, ale jeden z nich też ma nazwę na "U".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfZEMQGA5-W-V0tBOzdpdI0NF5Gu8lMgO5dsfHL9Nbkku1dPKypR5qYRPZ4nYG1ojHpslj1TxBwCySKNqgpKEaaYVFrZhjr-Ib6yMzBxyMNcUXy_lVW_cZyF5NUDm7S-E29ZZxA_fIkY9E/s1600/IMG_20180826_154543_502.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfZEMQGA5-W-V0tBOzdpdI0NF5Gu8lMgO5dsfHL9Nbkku1dPKypR5qYRPZ4nYG1ojHpslj1TxBwCySKNqgpKEaaYVFrZhjr-Ib6yMzBxyMNcUXy_lVW_cZyF5NUDm7S-E29ZZxA_fIkY9E/s400/IMG_20180826_154543_502.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDVBdeyqYuhSqRwIJlo8omwjCO09kq-MpxoTqlz8-jD65gI4occvRnV94HCm0rpoDAs3V_RzDVaL7PNje2uC5rKUGAEv4_lTruiJF9ZhCEYpy5LrCoaX6jQWKVfDf9N4Z91nhuldLNiOo-/s1600/IMG_20180826_204041_944.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDVBdeyqYuhSqRwIJlo8omwjCO09kq-MpxoTqlz8-jD65gI4occvRnV94HCm0rpoDAs3V_RzDVaL7PNje2uC5rKUGAEv4_lTruiJF9ZhCEYpy5LrCoaX6jQWKVfDf9N4Z91nhuldLNiOo-/s400/IMG_20180826_204041_944.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidp_pX4rVw9CrbNI3fevQ0KViOC4AMZ9S37DjsqfDU-He6XND4rqdVm1aY6T_Q0bwBDrXV6y1tRWwrRKK5GwajBPWoDBCFDjru5rzoO9RxzrdaAxj0IHLuAYFSPUWb2aEvDpc3cPNFfdTH/s1600/IMG_20180826_191606_851.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidp_pX4rVw9CrbNI3fevQ0KViOC4AMZ9S37DjsqfDU-He6XND4rqdVm1aY6T_Q0bwBDrXV6y1tRWwrRKK5GwajBPWoDBCFDjru5rzoO9RxzrdaAxj0IHLuAYFSPUWb2aEvDpc3cPNFfdTH/s400/IMG_20180826_191606_851.jpg" width="400" /></a></div>
<br />Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-90337767658481365592018-07-02T12:00:00.001+02:002021-01-26T14:48:02.009+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Kiedy zmysły wypełzają na usta... czyli o "Trędowatej" Heleny Mniszkówny<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk2t9JD7oWpHJN-kxFWhktP7Zz5yqtF18Yd7oV0l9FH-pVZtolGcw7D2GmOo5BES5tw9wSBOUk_QrBvaPzFQS4PzVK7CJa6TEmPXPWYbX8ks1e4Xl2-4_Yz3vKNfWqoT85abvMDmBAMQ9a/s1600/PIKNIKI_czerwiec.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1127" data-original-width="846" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk2t9JD7oWpHJN-kxFWhktP7Zz5yqtF18Yd7oV0l9FH-pVZtolGcw7D2GmOo5BES5tw9wSBOUk_QrBvaPzFQS4PzVK7CJa6TEmPXPWYbX8ks1e4Xl2-4_Yz3vKNfWqoT85abvMDmBAMQ9a/s400/PIKNIKI_czerwiec.png" width="300" /></a></div>
<br />
<br />
Oczywiście, można się śmiać. Ale czy na pewno trzeba? I czy aż tak głośno?<br />
<br />
Nie chcę przez to powiedzieć, że "Trędowata" to dobra powieść. Raczej to, że mnie przewrotnie rozczarowała, bo po tym symbolu romansowego kiczu spodziewałam się czegoś znacznie gorszego - lub lepszego, zależnie od kierunku patrzenia. <span><a name='more'></a></span>Spodziewałam się, że będę od początku do końca boki zrywać, tymczasem, jeśli przymknie się oko na pewne (no dobrze: liczne) mankamenty warsztatu pisarskiego Mniszkówny, "Trędowatą" można przeczytać na poważnie (z wyjątkiem zakończenia, które jest, co tu dużo mówić, idiotyczne, ale którego nie zdradzę, choć zrobiło to Wydawnictwo MG na okładce wydania, którym dysponuję) i można nawet dopatrzeć się w niej wartości. W każdym razie mam wrażenie, że palma pierwszeństwa w dziedzinie kiczu niesłusznie została przyznana "Trędowatej", zdarzyło mi się czytać gorsze powieści współczesne, pozytywnie recenzowane przez blogerki, które na hasło:"Trędowata" pogardliwie wydymają swe różane usteczka, marszczą alabastrowe czoła, a spod kruczoczarnych, na wzór gotyckich łuków ukształtowanych brwi, ciskają gromy fiołkowymi oczyma. (Proszę mi wybaczyć to nieudolne naśladownictwo stylu Mniszkówny). Paradoksalnie, to właśnie te gromy, które posypały się na autorkę i jej dzieło po jego opublikowaniu w 1909 r. (i to z grona poważnych osób, które mogły były przecież wyrazić swą dezaprobatę milczeniem) i sypią się nadal, ocaliły Helenę Mniszkównę od zapomnienia, podczas gdy nazwiska tylu lepszych pisarzy już dawno pokrył kurz. Krytyka często bywa przeciwskuteczna, a w przypadku "Trędowatej" jej zajadłość wynikała chyba głównie z powodu ogromnej poczytności tej powieści o miłości skromnej szlachcianki Stefci Rudeckiej do magnata ordynata Waldemara Michorowskiego, która do wybuchu II wojny światowej doczekała się szesnastu wydań.<br />
<br />
Czytać więc, czy nie czytać? Tej kwestii jednoznacznie nie rozstrzygnę, ograniczę się do przedstawienia moich refleksji z lektury. Zacznę od minusów, ale proszę się nie zrażać, myślę, że dotrzemy też do plusów.<br />
<br />
<!--more--><br /><br />
Nie da się ukryć, że "Trędowata" to powieść grafomańska. Jest tam naprawdę bardzo dużo niczego do treści niewnoszącego tekstu, który chyba nikomu, z wyjątkiem autorki, zachwyconej własnym artyzmem, nie może sprawić przyjemności. Mniszkówna każdy w zasadzie rozdział zaczyna tak:<br />
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Dniało. Wstawał świt. Jasna smuga na wschodzie rozszerzała się dalej
i dalej, z różowej wpadała w tony blade, coraz świetlistsze, prawie
przejrzyste, haftowane na tle złotogłowiu. Powietrze, pełne surowych powiewów nocnych, wchłaniało słoneczne smugi, wilgocią mgły opadając na dół, z każdą chwilą było rzeźwiejsze, jak brylantowe.</span></blockquote>
I dalej w ten deseń przez parę stroniczek. Niektóre rozdziały składają się wyłącznie z takiego opisu. Z tym jednak łatwo sobie poradzić - wystarczy je opuszczać (przyznaję się, sama uciekłam się do tego sposobu). Podobnie po pewnym czasie czytelnik przyzwyczaja się do zdań typu: "Michorowskiemu zmysły wypełzły na usta", czy też wykrzykników zakochanej: "Kocham go! Waldy! Waldy! Mój panie!". (Zdaje się, że inna pani posunęła się nawet dalej, wołając "Bierz mię!"). Ten język można częściowo złożyć na karb epoki, sądzę, że współczesnych autorki aż tak nie śmieszył.<br />
<br />
Jak przystało na synonim kiczu, wszystko w tej powieści jest ekstremalne. Michorowski jest najbardziej pożądanym mężczyzną na świecie, o najbardziej bujnej przeszłości, a jednak jest również najlepszym gospodarzem, a rozległość i przepych jego dóbr porażają Stefcię (i nie tylko ją) niczym Pemberley pannę Lizzy Bennet. Zresztą przyznam się, że konstrukcja głównego wątku bardzo mi przypominała "Dumę i uprzedzenie". To akurat można poczytać za plus, w końcu to wzorzec najlepszy. Mamy więc opartą na pierwszym wrażeniu niechęć, która stopniowo przeradza się w zainteresowanie, a potem w gorące uczucie. Ciekawe, że w "Trędowatej", podobnie jak w "Dumie i uprzedzeniu" ważnym punktem w rozwoju uczuć bohaterki jest wizyta w posiadłości męskiego protagonisty i ujrzenie go w roli dobrego gospodarza i opiekuna ludzi od niego zależnych. No i sam dobór bohaterów romansu. W obu przypadkach jest to kawaler z wyższych sfer, będący najlepszą partią w kraju i panna z dobrej rodziny, acz dalekiej od jego sfery. Ach, gdybyż Stefcia potrafiła tak jak Elizabeth powiedzieć: "on jest dżentelmenem, a ja jestem córką dżentelmena, jesteśmy równi", czy raczej: "on jest szlachcicem i ja jestem szlachcianką"! Niestety, biedna Stefania, uosobienie cnót, ma wystarczająco dużo hartu ducha, żeby szlachetnie cierpieć, ale nie tyle, żeby dopiąć swego i cieszyć się szczęściem. Ach, gdybyż Mniszkówna, miała tyle rozsądku, żeby tę historię wzorem Jane Austen opowiedzieć w lekkim tonie komediowym! Niestety, postawiła na tragizm i to się źle skończyło. Największym moim zarzutem wobec "Trędowatej" jest nijakość głównych bohaterów. Oni są wspaniali, ale na poziomie deklaracji narratora, nie udało się autorce tego naprawdę pokazać. Jedyną bohaterką, która mnie zainteresowała jest panna Rita, bez wzajemności zakochana w Michorowskim krewna jego babki.<br />
<br />
"Trędowata" to jednak nie tylko romans (mało porywający moim zdaniem, choć oczywiście tysiące czytelników płakały). Właściwie w równej mierze jest to powieść społeczna. Wątek mezaliansu autorka wykorzystuje, żeby zastanowić się nad funkcjonowaniem i przyszłością społeczeństwa. Dużo tu zapału reformatorskiego, który przejawia się w osobie Michorowskiego, nie tyle filantropa, co raczej człowieka uważającego, że nie da się budować racjonalnej gospodarki na wyzysku. Jest krytyka skostniałego środowiska arystokracji, która stara się zatrzymać zachodzące przemiany społeczne. Jest troska o edukację chłopów i robotników, pytanie o zasadność głębokich podziałów społecznych. Wreszcie, ważnym motywem "Trędowatej" jest problem zachowania tożsamości narodowej: potępienie bezkrytycznego zachwytu Zachodem, krytyka braku szacunku dla własnego języka. Oczywiście, Mniszkówna przedstawia to wszystko niezbyt subtelnie i te patriotyczne wstawki mogą wywoływać irytację lub pobłażliwy uśmieszek, ale zwróćmy uwagę na czas powstania powieści - wtedy to były tematy o ogromnym znaczeniu praktycznym, że tak się wyrażę, i jestem zdania, że użycie medium, jakim jest poczytny romans, docierający do szerokich mas czytelniczych, w różnych zresztą sferach, do propagowania postaw prospołecznych i patriotycznych należy uznać za atut tej powieści.<br />
<br />
Tyle tytułem wstępu do "Trędowatej". Mam nadzieję na dalszą wymianę poglądów w dyskusji pod tym postem. Oczywiście, jak zwykle zachęcam do odwiedzin u Pyzy i zapoznania się z jej piknikowym wpisem, który znajdziecie <a href="http://pierogipruskie.pl/2018/07/tredowata-helena-mniszkowna/" target="_blank">TUTAJ</a>.<br />
<br />
I jeszcze ogłoszenie: ponieważ tegoroczne lato zdaje się nie sprzyjać naszym piknikom i czerwcowy piknik odbywa się w lipcu (za co przepraszamy tych, którzy na niego czekali), z pikniku lipcowego rezygnujemy. Następnym razem spotykamy się w sierpniu - jeżeli wszystko dobrze się ułoży to dwudziestego, a jeśli nie to trochę później. Spotykamy się w cieniu gotyckiego zamczyska, z Ann Radcliffe i "Tajemnicami zamku Udolpho".<br />
Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com54tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-53910205651554851252018-05-23T12:00:00.000+02:002018-05-23T12:07:26.493+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: O kobiecie w wieku balzakowskim<div class="firstHeading" id="firstHeading" lang="pl">
<br /></div>
<div class="firstHeading" id="firstHeading" lang="pl">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:DontVertAlignCellWithSp/>
<w:DontBreakConstrainedForcedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
<w:Word11KerningPairs/>
<w:CachedColBalance/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoNormal">
Dobrze znane zdanie Stendhala, że „powieść jest zwierciadłem
przechadzającym się po gościńcu” przywołuje się często w kontekście twórczości
innego wielkiego pisarza francuskiego, <span style="mso-bidi-font-weight: bold;">Honoré
de Balzaca. </span>Jeśli Balzac naprawdę kierował się tą zasadą, to po lekturze
„Kobiety trzydziestoletniej” mogłabym się zastanawiać, czy jego pojęcie o
zwierciadłach nie było cokolwiek skrzywione, a także zachodzić w głowę,
dlaczego uważa się go za wybitnego przedstawiciela realizmu. Czytając,
momentami przecierałam oczy ze zdumienia, bo to, co początkowo brałam za
wnikliwe studium obyczajowo-psychologiczne przerodziło się w pewnym momencie w
wytwór doprawdy wybujałej fantazji. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<a name='more'></a> <br />
<br />
<div class="MsoNormal">
„Kobieta trzydziestoletnia” to z pewnością nie jest
najwybitniejsze dzieło Balzaca. Utwór powstał na przestrzeni szesnastu lat i
trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy jest to powieść, czy zbiór odrębnych
opowiadań połączonych postaciami głównej bohaterki i jej rodziny. A nawet czy
rzeczywiście każda z części tego utworu, będących kadrami z kolejnych etapów
życia kobiety, ma tę samą bohaterkę, czy też Balzac w pewnym momencie sklecił w
całość nie do końca przystające do siebie elementy, zalegające gdzieś w
czeluściach jego biurka. (Wiedzą to zapewne badacze literatury, ja, jako „zwykły
czytelnik”, tylko snuję domysły). Bo całość jest wysoce niespójna, zarówno w
warstwie psychologicznej, jak i pod względem prowadzenia fabuły. W każdym razie
utwór nie przetrwał próby czasu, a nie popadł w zapomnienie chyba tylko z
powodu określenia „kobieta w wieku balzakowskim”, a także słynnego stwierdzenia
padającego z ust bohaterki: „małżeństwo to po prostu legalna prostytucja”.
Dodatkowo Balzacowi udało się tu pomieścić najbardziej kuriozalną śmierć dziecka
w literaturze (wiem, że śmierć dziecka i określenie „kuriozalny” nie przystają
do siebie, cóż, Balzac tak to właśnie opisał), nie mniej kuriozalne odejście córki
z domu i równie kuriozalne spotkanie teścia z zięciem – zdradzę, że na
pokładzie pirackiego statku. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Bohaterką powieści (umówmy się na to określenie) jest Julia,
którą poznajemy jako młodą dziewczynę zakochaną w swoim kuzynie, pięknym
oficerze napoleońskim, a potem widzimy ją w dalszych momentach jej życia,
kolejno jako odartą ze złudzeń młodą mężatkę, kobietę kochającą bez nadziei na
spełnienie, królową salonów, spełnioną kochankę, matkę – raczej wyrodną dla
większości swoich dzieci, a wreszcie jako złamaną życiem staruszkę, odtrąconą
przez najmłodszą, ukochaną córkę. Nie wiem, czy kolejność powstawania
poszczególnych części odpowiada chronologii życia bohaterki, czy sposób jej
potraktowania przez autora odpowiada zmianom jego poglądów, a jeśli tak, to w
którym kierunku te poglądy ewoluowały, w sposób który zdaje się sugerować następstwo części utworu, czy przeciwnie. Julia jako młoda dziewczyna może drażnić
naiwnością i młodzieńczym egoizmem, ale trudno jej<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie współczuć. I tak też współczująco jest
przedstawiona. Rzeczywistość małżeństwa okazała się być dla niej klatką,
ukochany nie takim, jakim malowała go sobie w panieńskiej wyobraźni, a „małżeński
obowiązek” udręką i rzeczywiście obowiązkiem, którego spełniania mąż domagał
się zbyt często. (Owszem, poruszanie problemu niedopasowania seksualnego w
małżeństwie, nawet w sposób dosyć zawoalowany, było odważne w owym czasie, to
Balzacowi przyznam). Julia znalazła się w potrzasku, i początkowo wydawało mi
się, że Balzac opisuje tę sytuację z wyczuciem i dużą wnikliwością. Ale w
dalszych częściach realizm psychologiczny odpłynął w siną dal. Nie wiem, co
Julia Balzacowi zawiniła, że zrobił z niej taką wiedźmę – zimną, zepsutą
egoistkę, która śmierć własnych dzieci potrafi przyjąć bez mrugnięcia okiem. W dodatku ta "przemiana" bohaterki w "zimną sukę", a właściwie nie przemiana, a napisanie jej od nowa z innym zestawem cech, wydaje się w powieście przekreślać prawdziwość jej poprzedniego cierpienia. Przy tym, co Balzac wyprawiał z charakterami bohaterów (nie tylko Julii, również
postać jej męża jest bardzo niespójna) fakt, że chronologia wydarzeń się nie
spina, nie wiem, czy przez roztargnienie autora, czy miał trudności z
matematyką, to już drobnostka. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Wielkich pisarzy często posądza się o wnikliwość
psychologiczną, o umiejętność dostrzegania, analizowania, nazywania tego, co
dzieje się w ludzkiej duszy. Balzac z pewnością był wielkim pisarzem (już sama objętość
jego spuścizny literackiej o tym świadczy ;)), ale nie wiem, czy to posądzenie
w jego przypadku nie jest aby na wyrost.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>A w każdym razie po lekturze „Kobiety trzydziestoletniej” pozwalam sobie
wątpić. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Koniecznie przeczytajcie dzisiejszy wpis Pyzy o „Kobiecie
trzydziestoletniej”, znajdziecie go <a href="http://pierogipruskie.pl/2018/05/kobieta-trzydziestoletnia-balzac/">TUTAJ</a>.
Dyskusja dzisiaj również u Pyzy (komentarze pod moim wpisem są wyłączone). A za
miesiąc, o ile mnie pamięć nie myli, zmierzymy się z klasyką, że ho, ho! „Trędowata”!
Kto się przyłączy?</div>
Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-85497850086994818902018-03-21T12:00:00.000+01:002018-03-21T12:09:33.055+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: tym razem klasycznie o piratach, czyli "Wyspa skarbów"W kwestii piratów bardziej klasycznie być nie może, bo choć marynarze na bakier z prawem pojawiali się w literaturze już wcześniej, to właśnie Robert Louis Stevenson stworzył wizerunek pirata, który zawładnął masową wyobraźnią jego współczesnych i króluje w popkulturze do dziś, będąc pożywką dla niezliczonych adaptacji, prequeli, sequeli itp. Na hasło: "pirat" wszyscy widzimy oczyma wyobraźni niezbyt świeżego osobnika w trójgraniastym kapeluszu, z drewnianą nogą i papugą na ramieniu, prawda? Możemy być za to "wdzięczni" właśnie Stevensonowi.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXzMx1wQz45U4lTLQNEDTELpapNkySVgdsaIzqb6x1RO1U-EykFzo3TdP4MuKKK4s6W4k1Fx21UisKcL0lN_6uQnwX4spdQrc_kWjlepu7Twh5hNY5yvYxzvEIsCR-_6pN8PoHdPOD8dSt/s1600/PIKNIKI_marzec.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1127" data-original-width="846" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXzMx1wQz45U4lTLQNEDTELpapNkySVgdsaIzqb6x1RO1U-EykFzo3TdP4MuKKK4s6W4k1Fx21UisKcL0lN_6uQnwX4spdQrc_kWjlepu7Twh5hNY5yvYxzvEIsCR-_6pN8PoHdPOD8dSt/s400/PIKNIKI_marzec.png" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Logo wiosenne, Wiośnie na zachętę ;)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
"Wyspa skarbów" pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie zetknęłam się z nią, gdy byłam w wieku czytelników, dla których została napisana - jako nastolatka staranie unikałam przygodówek, przedkładając nad nie powieści w stylu "Jeziora osobliwości" ;) a najwyraźniej Stevensona nie było na liście lektur w mojej szkole. Może to dobrze, dzięki temu szkolny przymus nie obrzydził mi tej książki i mogłam z nią spędzić teraz kilka przyjemnych chwil. Moje pierwsze wrażenie: to się naprawdę dobrze czyta. Opowieść płynie wartko i po kilku stronach wciąga czytelnika, nawet jeśli nie jest on dwunastoletnim chłopcem. Taki był, jak sądzę, docelowy odbiorca, z myślą o którym Stevenson napisał "Wyspę skarbów". Ukazała się po raz pierwszy w latach 80. XIX w. w piśmie dla młodzieży jako "powieść dla chłopców" właśnie. Pomimo już bardzo szacownego wieku tego tekstu, nie miałam jednak wrażenia obcowania z zabytkiem literackim, ta książka wciąż jest całkiem niezłą, choć staroświecką rozrywką.<br />
<br />
Pominę wprowadzanie fabuły, wszyscy wiemy przecież, że chodzi o mapę tajemniczej wyspy, zdradzającą położenie skarbu, ukrytego przed laty przez straszliwego kapitana Flinta. Skarbu tego szuka Długi John Silver, ów archetypiczny pirat z drewniana nogą i papugą o niewyparzonym dziobie, a także kilku szacownych brytyjskich obywateli, między nimi nastoletni Jim Hawkins, syn oberżysty spod Bristolu, który na skutek dramatycznych wydarzeń, nad którymi nie będę się tu rozwodzić, został właścicielem owej mapy. (Przyznam się, że po doświadczeniach dickensowskich z początku miałam wrażenie, że ci szacowni obywatele, doktor i właściciel ziemski, tylko czyhają na to, żeby Jima "wykolegować", ale nie, z cała pewnością to nie jest tego typu literatura).<br />
<br />
"Wyspa skarbów" to powieść przygodowa i nie powinniśmy się spodziewać po niej głębi psychologicznej. Trup ściele się gęsto, jednak obcowanie z gwałtownie zadawaną śmiercią nie wpływa na psychikę bohaterów, nawet naszego młodego Jima. (Mam wrażenie, że we współczesnej powieści dziecięco-młodzieżowej trupów byłoby cokolwiek mniej. Ciekawe, jak sobie radzą z tym aspektem książki nauczyciele omawiający "Wyspę" na lekcjach. Nie wiem, jaki jest jej aktualny status szkolny, ale sądząc po dostępnych "wydaniach z opracowaniem" gdzieś się tam przewija). Mimo to, Stevenson stworzył interesujących bohaterów. Oczywiście na plan pierwszy wysuwa się niezapomniany Długi John Silver. Uosobienie przebiegłości, podstępności, sprytu i inteligencji, jest też, przy całej swojej chciwości i bezwzględności, w pewien sposób sympatyczny i dobroduszny. Jest to niejednoznaczna postać, której osobowość fascynuje i pociąga, a jednocześnie przeraża młodego Jima, podczas gdy solidny, obowiązkowy i ze wszech miar zasługujący na szacunek kapitan Smollett nie zaskarbia sobie oczywiście podziwu chłopca (i vice versa zresztą). Podoba mi się Jim, który jest narratorem prawie całej powieści. Jest skromny, nie wybiela się, szczerze przyznaje się do swoich grzeszków, błędów i głupich pomysłów, ale przy tym kiedy trzeba potrafi zachować zimną krew i działać. Myślę, że jest to tego rodzaju narrator, z jakim młodociany czytelnik, będący w jego wieku i żądny przygód, mógł się śmiało identyfikować.<br />
<br />
Krótko mówiąc, jeżeli macie ochotę na rejs po tropikalnych wodach na pokładzie osiemnastowiecznego żaglowca, polecam "Wyspę skarbów". I koniecznie notkę Pyzy na ten temat, którą znajdziecie <a href="http://pierogipruskie.pl/wyspa-skarbow-stevenson/" target="_blank">TUTAJ</a>. Dyskusja dziś u mnie, zapraszam!<br />
<br />
<br />Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-58539377833216745522018-02-20T12:14:00.001+01:002018-02-20T12:14:33.689+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: "Wiek niewinności" Edith Wharton<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:DontVertAlignCellWithSp/>
<w:DontBreakConstrainedForcedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
<w:Word11KerningPairs/>
<w:CachedColBalance/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
W Nowym Jorku lat tysiąc osiemset siedemdziesiątych
przyszłość Newlanda Archera rysuje się prosto i jasno: o karierę zawodową nie
musi się martwić, w biurach kancelarii prawnej pojawia się tylko w celu
zachowania pozorów posiadania odpowiedniego dla dżentelmena zajęcia, a jego
prawdziwą profesją jest bycie członkiem nowojorskiej wyższej sfery. Jakiś czas
temu wykaraskał się z niefortunnego romansu z mężatką, a w chwili obecnej nic
już nie stoi na przeszkodzie jego rychłego małżeństwa z uroczą May Welland,
uosobieniem wszelkich cnót oczekiwanych od młodej żony. W dodatku w małżeństwie
tym połączą się dwa z najświetniejszych rodów miasta, czegóż więcej młody
mężczyzna mógłby oczekiwać od życia? Spokój przyjemnej egzystencji Newlanda
zostaje zburzony pojawieniem się w kręgu nowojorskiej socjety – w atmosferze
skandalu – kuzynki jego narzeczonej, hrabiny Ellen Olenskiej, która właśnie
wróciła z Europy, opuściwszy wcześniej swojego męża, polskiego magnata. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
„Wiek niewinności” ukazał się po raz pierwszy w roku 1920.
Edith Wharton opisuje w nim Amerykę swojego dzieciństwa. Maluje obraz
nowojorskiej „arystokracji” z dużą dozą artyzmu, bogactwem szczegółów i
trafnością ironicznych obserwacji. Jednak „Wiek niewinności” powieść o tytule
mocno ironicznym, a może nawet szyderczym, jest przede wszystkim znakomitym studium
hipokryzji i konformizmu i tragedią rozpisaną na trzech aktorów, banalne z
pozoru postaci miłosnego trójkąta. Młodzieniec będący idealnym wytworem i
przedstawicielem swojej sfery, jego równie idealna, niewinna narzeczona i tajemnicza
i egzotyczna kusicielka. Jednak każda z tych postaci ma „drugie dno”, jest
fascynująca w swojej niejednoznaczności. Archer jest z jednej strony
beneficjentem systemu społecznego, przyznającego całą wolność mężczyźnie, a na
kobiecie wymuszającym życie w ściśle określonych ramach, a z drugiej strony
jego ofiarą. May Welland może być niewinnym, nieszczęśliwym dziewczęciem, ale
również wprawną i bezwzględną manipulantką. I wreszcie hrabina Olenska jest
czymś znacznie więcej, niż <span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">femme fatale</span>, pojawiającą się, żeby zniszczyć szczęście swojej młodej kuzynki, i znacznie więcej, niż ofiarą bezduszności i obłudy społeczeństwa.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Muszę przyznać, że porównanie z piknikową lekturą z ubiegłego miesiąca, czyli "Bostończykami" Henry'ego Jamesa, które samo się nasuwa ze względu na tło społeczne i obecny w obu powieściach "trójkąt", a także motyw "feministyczny" wypada bardzo na niekorzyść Jamesa. Wydanie tych powieści dzieli około 35 lat, ale wydaje się to całą epoką. Wharton przedstawia swoich bohaterów, ich emocje i motywacje z całą ich głębią, podczas gdy Henry James raczy czytelnika pustym efekciarstwem. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Zachęcam gorąco do dyskusji o książce, tym razem pod wpisem Pyzy, który znajdziecie <a href="http://www.pierogipruskie.pl/wiek-niewinnosci-edith-wharton/" target="_blank">TUTAJ</a>.W tym miesiącu dołączyła do nas również Marta z bloga "Między sklejonymi kartkami", jej wpis znajdziecie <a href="https://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2018/02/327-wiek-niewinnosci.html" target="_blank">TU</a>.</div>
Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-69099781356977240132018-01-23T12:00:00.000+01:002018-01-23T12:31:44.019+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Emancypantki w Bostonie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRLVkFyuQTTYlRvEqWKvkjK-XXIdOSmy1mVsHxTF1BRrz0nO09p6OhwOD7gD9KsGKmUPczkG8DLdoxYeS-tbKi2W09_-u_C5aRK7KcJv9kexsN2mDkLSvBAH-vhs1FFSgTb42Z9H2-9Uhw/s1600/piknikilogonowe.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="561" data-original-width="420" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRLVkFyuQTTYlRvEqWKvkjK-XXIdOSmy1mVsHxTF1BRrz0nO09p6OhwOD7gD9KsGKmUPczkG8DLdoxYeS-tbKi2W09_-u_C5aRK7KcJv9kexsN2mDkLSvBAH-vhs1FFSgTb42Z9H2-9Uhw/s1600/piknikilogonowe.png" /></a></div>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:DontVertAlignCellWithSp/>
<w:DontBreakConstrainedForcedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
<w:Word11KerningPairs/>
<w:CachedColBalance/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
Czytelnik sięgający po<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>„Bostończyków” Henry’ego Jamesa może doznać rozczarowania, jeśli
spodziewa się szeroko zakrojonej fabuły ukazującej panoramę, co zdaje się sugerować
tytuł, społeczności Bostonu drugiej połowy XIX w. Polskie tłumaczenie tytułu
jest nieco mylące i powinno raczej brzmieć<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>„Bostonki” (nie dziwię się jednak, że tłumaczka/wydawca nie zdecydowali się
na tę opcję), bo jest to właściwie kameralna – mimo pokaźnej objętości – powieść
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>o dwóch bostonkach oraz zamieszkałym w
Nowym Jorku dżentelmenie z Południa. Basil Ransom, młody prawnik z Missisipi, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jest dalekim kuzynem Olive Chancellor,
majętnej starej – choć młodej wiekiem – panny z Bostonu, zaangażowanej w ruch
feministyczny. Na zaproszenie kuzynki Basil składa jej wizytę. Oboje nie
przypadają sobie do gustu, łagodnie rzecz ujmując, jednak Basil towarzyszy
Olive na spotkaniu „reformatorów” społecznych, gdzie oboje doznają objawienia,
a tym samym poznają trzecią postać dramatu. Tym objawieniem jest Verena
Tarrant, córka uzdrowiciela-mesmerysty, oczarowująca wszystkich zdolnością
wygłaszania płomiennych przemówień. Pod urokiem Vereny są również Basil i
Olive, przy czym w jego przypadku zauroczenie dziewczyną łączy się z równie silną
dezaprobatą dla feministycznej treści wygłoszonej mowy; Ransom jest
konserwatystą i gardzi emancypacyjnymi bzdurami. Powieść jest opisem walki
stoczonej pomiędzy Olive Chancellor a Basilem Ransomem o względy Vereny i –
pozwolę sobie ująć to w patetyczny sposób – rząd nad jej duszą.<br />
<br />
<a name='more'></a></div>
<div class="MsoNormal">
Lektura „Bostończyków” uświadomiła mi dlaczego ta książka
stoi u mnie na półce nieprzeczytana od prawie czterech lat. Otóż dopiero silny
bodziec w postaci naszego piknikowego zobowiązania pozwolił mi przez nią
przebrnąć (dziękuję Ci, Pyzo, że zgodziłaś się towarzyszyć mi w tej usłanej
cierniami drodze).<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jednocześnie powstała
nowa zagadka: nie mam pojęcia, dlaczego wydawało mi się, że lubię pisarstwo
Henry’ego Jamesa. Podejrzewam, że kiedy byłam młodsza i skłonna ulegać takim
wpływom, wbiłam sobie do głowy, że James „wielkim pisarzem był”, a więc
powinnam cenić i lubić jego powieści. Lektura „Bostończyków” skutecznie
wyleczyła mnie z tego poglądu. To książka nudna, rozwlekła, nużąca, a wysiłek włożony
w jej czytanie nie zostaje właściwie niczym nagrodzony. Przepraszam, ale
wyrosłam już z tego, żeby nudzenie odbiorcy uważać za przejaw artyzmu, a długie
opisy tego, co bohaterowie czują bądź myślą za dowód wnikliwości i mądrości
autora. Według mnie James nie miał tu do powiedzenia niczego ciekawego, nie
dotarł o żadnej prawdy o życiu, a udało mu się to zawrzeć na 560 stronach.
Niestety po tej książce nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że Henry James jest
reprezentantem realizmu psychologicznego, „Bostończycy” są w dużej mierze
popisem psychologicznej fantastyki, a ich bohaterowie są postaciami zdecydowanie
jednowymiarowymi i pozbawionymi głębi, stworzonymi „pod tezę”.<br />
</div>
<div class="MsoNormal">
Tematem wokół którego osnuta jest akcja powieści (obejmująca
okres około dwóch lat i pozbawiona w zasadzie jakichkolwiek istotnych wydarzeń)
są dążenia emancypacyjne kobiet. Siłą rzeczy nasuwa się tu skojarzenie z „Emancypantkami”
Bolesława Prusa. Obie powieści mają ten sam temat, powstały w tym samym czasie
i opowiadają o tym samym okresie, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>latach
70. XIX w. Czytałam <a href="http://czytamtoiowo.blogspot.com/2015/01/o-emancypantkach-bolesawa-prusa.html" target="_blank">„Emancypantki”</a> dawno temu, ale pamiętam, że byłam zaskoczona
tym, z jaką sympatią Prus potraktował sprawy kobiet, sądziłam bowiem że
intencje miał czysto prześmiewcze. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Tymczasem Prus wykazał się wnikliwością i
zrozumieniem sytuacji kobiet. Nie stronił od satyry, ale wyśmianie „emancypantek”
nie było jego głównym celem i udało mu się stworzyć niepozbawione głębi
portrety kobiet borykających się z prawdziwymi życiowymi problemami. Co prawda
o ile pamiętam Ada Solska, zdolna botaniczka, w końcu ponad naukę przedkłada względy
młodzieńca mało wybitnego (co bardzo przypomina rozwiązanie z „Bostończyków”),
ale nie odniosłam wrażenia, że towarzyszą temu triumfalne fanfary, a obraz
szukania przez młode kobiety swojego miejsca w życiu wydał mi się bliski
rzeczywistości a daleki od ideologicznego zacietrzewienia. Poza tym Prus
stworzył swoją powieść z rozmachem, zajmując czytelnika wielością wątków i
rozległością panoramy społecznej.<br />
</div>
<div class="MsoNormal">
Tego niestety nie można powiedzieć o powieści Henry’ego
Jamesa. Jest to pozbawiona humoru satyra na dążenia kobiet do równouprawnienia,
zamknięta w ramach klaustrofobicznego trójkąta złożonego z głównych bohaterów.
Inne postaci pojawiają się i znikają jak meteory, dając czytelnikowi tylko
trochę wytchnienia. Główna bohaterka Olive Chancellor jest przedstawiona jako
osoba pozbawiona realnych problemów i oderwana od życia, zbyt dużą ilość wolnego
czasu zapełniająca jałową „społeczną aktywnością”, polegającą w zasadzie na
spotkaniach kół wzajemnej adoracji. Celem Olive nie jest równouprawnienie, ona
chciałaby wyniesienia kobiet i oddania im władzy nad światem oraz strącenia
mężczyzn do jakiegoś czyśćca, w którym mieliby odpokutować wielowiekowe
zbrodnie jakich dopuścili się na płci żeńskiej. Przy czym autor sugeruje, że
niechęć Olive do mężczyzn wynika z jej lesbijskich skłonności, zaborczość i
zachłanność z jaką stara się sobie podporządkować Verenę dosyć wyraźnie
świadczy o tym, że przyciąga ją do niej nie tylko zaangażowanie w „sprawę”.
Verena jest natomiast tylko naczyniem, w które każda wystarczająco silna osobowość
jest w stanie wlać dowolną treść. Początkowo udaje się to Olive i Verena staje
się zagorzałą orędowniczką feminizmu. Wystarczą jednak trzy spotkania z Basilem
Ransomem...<br />
<br />
Moje największe zastrzeżenia wobec powieści dotyczą tego, że w tej
zjadliwej satyrze na ruch feministyczny (jakkolwiek zwano go w owym czasie)
James nie jest nawet zabawny. Sprawa kobiet zostaje wyszydzona bez krzty
dowcipu. Ach, można się spierać, że wszystkim obrywa się po równo, że również
konserwatyzm Basila został wyśmiany. Rzeczywiście James przedstawia jego
poglądy z ironią, ale odnoszę wrażenie, że jest to ironia podwójna. Mam na
myśli to, że narrator przytaczając przemyślenia Ransoma otwartym tekstem pisze, że są to poglądy wsteczne i
anachroniczne, ale kryje się pod tym drugie dno, że właśnie owe poglądy są według
niego „wsteczne” w cudzysłowie, a naprawdę całkiem do rzeczy. No i ostatecznie
to Basil Ransom odnosi zwycięstwo ujarzmiając duszę (a wkrótce również i
ciało, rzecz jasna, ale to stanie się już „poza kadrem”, relacje między bohaterami są mistrzowskim popisem hipokryzji) pięknej byłej już
feministycznej aktywistki, sprawiając, że przyjmuje do wiadomości, że jej
życiową rolą jest go uszczęśliwiać. I nie umniejsza tego zwycięstwa fakt, że młoda kobieta oświadczając, że jest szczęśliwa zalewa się łzami, a narrator rozsądnie zauważa, że na pewno nie będą one ostatnimi. Przepraszam, zdradziłam zakończenie, ale
jeśli czytaliście, to je znacie, a jeśli nie – uważam, że możecie sobie
oszczędzić. (Poza tym w klasyce nie ma spojlerów).</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
Koniecznie zajrzyjcie do Pyzy (czeka na Was pod nowym adresem pierogipruskie.pl), jej wpis o "Bostończykach" znajdziecie dokładnie <a href="http://pierogipruskie.pl/2018/01/niektorym-bohaterom-nie-mozna-pomoc-albo-o-bostonczykach-h-jamesa/" target="_blank">TUTAJ</a> ). A dyskusja, do której zapraszam gorąco, tym razem u mnie.</div>
Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-52996874450557291342017-12-20T12:00:00.000+01:002017-12-20T12:05:37.229+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: "Ivanhoe" Waltera Scotta, czyli proszę nie sugerować się tytułemKiedy wybrałam się do biblioteki w poszukiwaniu tego klasycznego dzieła, okazało się, że jedyny egzemplarz znajduje się w dziale dziecięcym. Była to edycja Wydawnictwa Zielona Sowa, Kraków 2003, przekład i opracowanie Agnieszka Ślusarczyk i Marta Stęplewska, wydana w serii "Na szlaku wielkiej przygody". Przemknęła mi przez głowę myśl, że mogłabym przeczytać z Gutenberga w oryginale, ale szybko ją od siebie oddaliłam, więc moje uwagi będą dotyczyły właśnie tego wyżej wymienionego wydania. Zaznaczam na wszelki wypadek, bo choć nie znalazłam informacji, że zawiera ono skróty lub inne zmiany, jestem lekko nieufna. W każdym razie, na skutek kontaktu z tym właśnie wydaniem, pierwsze i powracające pytanie, które nasunęło mi się podczas lektury brzmi: czy "Ivanhoe" to powieść dla dzieci? Odpowiedź brzmi nie, nie, po trzykroć nie, a powodów jest kilka, o czym za chwilę. A tymczasem spróbuję pokrótce przedstawić, o czym rzecz traktuje.<br />
<br />
Otóż nie o Ivanhoe. (I nie o Indianach, niestety ;). W dzieciństwie, kiedy nie wiedziałam jeszcze, że Walter Scott nie pisał o Indianach, sądziłam, że Ivanhoe to imię wodza indiańskiego). Wilfryd Ivanhoe, saksoński rycerz, który właśnie powrócił do Anglii z Palestyny, gdzie walczył u boku Ryszarda Lwie Serce (który również pojawia się w powieści), jest istotną postacią z punktu widzenie przebiegu fabuły, ale zadziwiająco mało rozwiniętą i zajmującą mało miejsca. Pojawia się tylko na krótkie chwile, żeby dokonać owych czynów, bez których akcja nie mogłaby się posunąć dalej, ale poza tym wydał mi się niemal nieistotny. Głównym tematem powieści są (tu zaskoczenie) relacje między Żydami a resztą społeczeństwa ówczesnej Anglii. Mam wrażenie, że Scott obrał za temat co innego, a mianowicie formowanie się narodu angielskiego przez zespolenie ludności saksońskiej z normandzkimi najeźdźcami, które w czasach, o których pisze, jeszcze nie nastąpiło. Jednak tarcia pomiędzy szlachtą saksońską a normandzką, plany przywrócenia na tron saksońskiego monarchy, którym oddaje się Cedryk, ojciec Ivanhoe (bohater znacznie "główniejszy" niż syn) moim zdaniem ustępują miejsca temu pierwszemu tematowi. Zresztą jedyną postacią, która została zarysowana z pewną głębią, jest Rebeka, córka żydowskiego lichwiarza, Izaaka z Yorku. Oprócz wyżej wymienionych postaci mamy jeszcze piękną lady Rowenę, obiekt uczuć Ivanhoe, Athelstana, ociężałego potomka saksońskich władców, templariusza Briana z Bois-Guilbert, złego księcia Jana, próbującego przejąć tron pod nieobecność brata, a nawet Robin Hooda i całą jego wesołą kompanię, a także dwóch poddanych Cedryka, błazna Wambę i pasterza Gurtha. Na akcję natomiast składają się: turniej rycerski, zasadzki, potyczki, oblężenie zamku, uprowadzenie, proces o czary z groźbą spalenia na stosie, próba zamachu stanu oraz, oczywiście, dzieje pewnej miłości. Wszystko składa się rzeczywiście na powieść przygodową, o której mogłabym napisać wartka, gdyby nie to, że Scott ma skłonność do nużących dłużyzn.<br />
<br />
I to jest pierwszy powód, dla którego stanowczo odradzałabym lekturę "Ivanhoe" dzieciom. Te ciągnące się całymi stronami opisy i erudycyjne popisy autora mogą skutecznie zniechęcić młodego człowieka do czytania. Zresztą bardzo wątpię, czy takiego właśnie czytelnika wyobrażał sobie autor. Po drugie, choć powieść przygodowa to, zdawałoby się, gatunek wymarzony wręcz dla młodzieży, mam poważne wątpliwości, czy aby na pewno powieść, w której przemoc jest głównym motorem akcji, a kobietom co chwilę grozi się gwałtem, należy podsuwać dzieciom. Po trzecie, nawet bohaterowie pozytywni prezentują postawy nieakceptowalne (na szczęście) w naszych czasach, mam tu na myśli owe relacje chrześcijańsko-żydowskie. Jest to zgodne z prawdą historyczną, ale dziecko nie powinno być z tą prawdą pozostawione bez komentarza. Po czwarte, no cóż, wydaje mi się, że wszystkie pozaprzygodowe aspekty tej książki po prostu będą niezrozumiałe dla młodego czytelnika.<br />
<br />
Dzisiaj dyskutujemy na blogu Pyzy, jej wpis o "Ivanhoe" i miejsce na wymianę poglądów znajdziecie <a href="https://pierogipruskie.blogspot.com/2017/12/wesoa-kompania-albo-o-ivanhoe-w-scotta.html" target="_blank">TUTAJ</a>. Koniecznie zajrzyjcie. A za miesiąc bohaterem <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pikniku</span> będzie Henry James i "Bostończycy".Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-80290462351354969842017-11-20T12:00:00.000+01:002017-11-20T12:10:21.969+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: opis obyczajów za Augusta III - wersja Klementyny z Tańskich HoffmanowejNa listopadowym <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pikniku z klasyką</span> kontynuujemy przedzieranie się przez zamierzchłą historię polskiej powieści w ramach poszukiwania "polskiej Jane Austen", które to hasło należy traktować umownie i z pewnym dystansem, ponieważ nie liczymy, że uda się nam ją znaleźć. Innymi słowy: ciąg dalszy wykopalisk literackich. Naszą dzisiejszą lekturą jest "Dziennik Franciszki Krasińskiej", który nie jest dziennikiem, a powieścią historyczną autorstwa Klementyny z Tańskich Hoffmanowej. Zanim przejdę do Franciszki, słów kilka o autorce jej fikcyjnego dziennika.<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Klementyna Hoffmanowa (1798-1845) z całą pewnością zasługuje na miejsce w pamięci społecznej. Prowadziła ożywioną działalność publiczną i była zapewne jedną z nielicznych kobiet wyższego stanu (pomijam milczącą rzeszę praczek i kucharek) utrzymujących się ówcześnie z pracy zawodowej. Opiekowała się wychowankami warszawskich pensji, prowadziła wykłady nauki obyczajowej a następnie została wizytatorką wszystkich warszawskich zakładów kształcących dziewczęta. Jednak jej prawdziwym zamiłowaniem była literatura. Tworzyła przede wszystkim dla dzieci i młodzieży, nie zapominając też nigdy o swoim pedagogicznym powołaniu. (Tak, myślę, że w tym miejscu możemy już żywić pewne podejrzenia co do tego, jak nam się będzie czytało "Dziennik Franciszki Krasińskiej"). Jak zaznaczyłam, ta szacowna i niestrudzona dama zasłużyła na miejsce w historii, ale Orzeszkową nie była (wnoszę to wyłącznie z lektury "Dziennika...", więc hmm... mogę się mylić... ale nie wydaje mi się ;)).<br />
<br />
Przyznam się, że swojej ignorancji sądziłam, że tytułowa Franciszka Krasińska jest fikcyjną polską szlachcianką i zaczynając "Dziennik..." spodziewałam się zupełnie innej książki. Była to jednak postać historyczna, która została żoną syna króla Augusta III (tak, tego, który o tytuł najgorszego króla polskiego może się ścigać tylko z Henrykiem Walezym). Czy był to spojler? Czy w historii są spojlery? Tak czy owak, czytelnik może sobie podzielić książkę na trzy części. Pierwsza mnie autentycznie zaciekawiła, bo był to właśnie opis obyczajów panujących na dworze arystokratycznej rodziny polskiej u schyłku czasów saskich. (Ech, niepojęta jest dla mnie ta kultura sarmacka, ale tę myśl może rozwinę w dyskusji). Szesnastoletnia bohaterka zaczyna pisać dziennik w chwili, gdy w jej rodzinie właśnie szykują się duże zmiany - jej starsza siostra wkrótce ma wyjść za mąż. Dostajemy więc opis życia zamku, gdzie rodzina rezydowała wraz z dworem, tj. dworzanami i dworskimi, respektowymi i płatnymi (wreszcie wiem, kim właściwie była panna respektowa - damą do towarzystwa/pokojówką, której się nie płaciło) itd. Franciszka rozwodzi się nad historią swojej rodziny (co nuży), ale też pisze o edukacji swojej i sióstr, rozkładzie ich dnia powszedniego, pracach i rozrywkach. A potem oczywiście o zaręczynach siostry, przygotowaniach do ślubu i wreszcie samych zaślubinach. Byłoby to nieocenione źródło wiedzy o ówczesnym życiu, gdyby nie fakt, że mamy do czynienia jednak z fikcją, i to historyczną: powieść ukazała się w latach 20. XIX w., a więc ponad pół wieku po opisywanej epoce i mam wątpliwości, czy ten opis jest całkowicie wiarygodny.<br />
<br />
W każdym razie na ślubie Basi kończy się ta umowna część pierwsza, teraz Franciszka zostaje najstarszą córką rodziny i rusza w świat, najpierw na pensję do Warszawy a potem wkracza na salony pod czujnym (lecz nie wszystkowidzącym) okiem swej ciotki, księżnej Lubomirskiej. Niestety poznaje wtedy owego królewskiego syna, wówczas księcia inflanckiego i umowna część druga powieści to właściwie tylko wzdychanie pod hasłem "ach, mój piękny królewic, o, ja nieszczęśliwa" które bynajmniej nie kończy się w chwili zawarcia potajemnego małżeństwa. W umownej części trzeciej narracja pamiętnikowa zostaje (nagle) przerwana, autorka sucho przedstawia dalsze koleje losu Franciszki, dodając jeszcze zbiór pisanych "ręką Franciszki" listów do rodziny. Morał tej historii? Potulne dziewczęta wykonujące rodzicielskie przykazania wiodą życie szczęśliwe, a te, które samowolnie sięgają po to, czego pragną, muszą przygotować się na morze łez.<br />
<br />
To co, podyskutujemy? Dzisiaj u mnie, ale zanim przejdziemy do dyskusji, koniecznie przeczytajcie piknikową notkę <a href="https://pierogipruskie.blogspot.com/2017/11/a-potem-sie-jej-znudzio-albo-o.html" target="_blank">Pyzy</a>, a także Anny z blogu <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><a href="http://przeczytalamksiazke.blogspot.com/" target="_blank">Przeczytałam książkę</a></span>.<br />
<br />
A za miesiąc klasyka przez większe "K": "Ivanhoe" Waltera Scotta.Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-49840921712078313332017-10-20T12:00:00.000+02:002017-10-20T12:09:24.061+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: "Pożegnania" Stanisława Dygata<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwx3nT91Ec3Pg1umZYvXwRJqhXITnT41NYgBxBZgJ_dS6xWQXmjvP2kWaGjfjq95SpTVhS_VFy3kPTiHqcbLVDm8bU0pwIOGvWNXl59-pi26INU16sekhU0VfEzWHymKERaXificaqBNJA/s1600/PIKNIKI_pa%25C5%25BAdziernik.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="439" data-original-width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwx3nT91Ec3Pg1umZYvXwRJqhXITnT41NYgBxBZgJ_dS6xWQXmjvP2kWaGjfjq95SpTVhS_VFy3kPTiHqcbLVDm8bU0pwIOGvWNXl59-pi26INU16sekhU0VfEzWHymKERaXificaqBNJA/s1600/PIKNIKI_pa%25C5%25BAdziernik.png" /></a></div>
<br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:DontVertAlignCellWithSp/>
<w:DontBreakConstrainedForcedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
<w:Word11KerningPairs/>
<w:CachedColBalance/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Kto pan jest właściwie?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Ba! – odpowiedziałem – sam chciałbym to
wiedzieć.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Jak to? Sam pan nie wie, kim pan jest?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– A nie wiem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Tak pan mówi czasem jak mój poeta. Bez
sensu, ale ładnie. No, niech pan powie? Co pan robi w życiu? Czym pan się
zajmuje?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Szukam pozytywnych wartości.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Czego?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Szukam pozytywnych wartości.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Co to znaczy?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie potrafiłem wytłumaczyć jej, co to znaczy,
i zastanawiając się nad sensem tego zdania doszedłem do wniosku, że to nic nie
znaczy, że powtarzam zdanie zasłyszane, pod które kiedyś podłożyłem zapomnianą
treść.</span></div>
</blockquote>
<br />
Bohater-narrator "Pożegnań" Dygata, który w powieści pozostaje znacząco bezimienny, jest młodym buntownikiem, trochę w typie "Buszującego w zbożu" Salingera. Chłopak z "dobrego domu", szukający własnego "ja" w świecie, w którym obowiązującą religią jest konwenans i poza. Ten świat u schyłku międzywojnia bardzo go uwiera, jest mu niewygodnie pomiędzy uniwersytetem, gdzie "tęgi, rumiany korporant okładał laską małego, rudego Żydka" a czwartkowymi przyjęciami u rodziców na których stały zestaw gości wraz z gospodarzami cyklicznie odgrywa wyuczone role. Jego bunt wyraża się jednak dosyć jałowo usunięciem fotela spod pupy podstarzałej, nieznośnej damulki, "oficjalnie najlepszej przyjaciółki jego matki" w chwili gdy ta właśnie zamierzała na nim usiąść. W brzęku potłuczonej wskutek tego zastawy stołowej bohater wybiega z domu, w kieszeni mając niezapłacone pieniądze na czesne, które w kolejnym stadium swojego buntu zamierza roztrwonić. Trafia do nocnego klubu, gdzie poznaje młodą fordanserkę Lidkę (a może Genowefę?), dziewczynę równie równie zbuntowaną i nieprzystosowaną do świata jak on sam. Jednak spotkanie dwojga młodych szukających autentyczności przeradza się w kolejną pozę, specyficzną grę. Rankiem wychodzą z klubu, jadą na wycieczkę, spędzają razem kolejną noc w wynajętym pokoju w upiornej willi w Podkowie Leśnej (w osobnych łóżkach). Rankiem młody buntownik dzwoni do rodziców z informacją o swoim miejscu pobytu. Znajomość z Lidką kończy się interwencją ojca bohatera, który dziewczynie wyrabia "uczciwą" posadę, a syna wysyła na studia do Paryża.<br />
<br />
W czasie, gdy bohater zamiast studiom oddaje się w Paryżu hulankom z piękną Dodo i jej przyjacielem, Hitler zajmuje Czechosłowację. Pobyt w Paryżu dobiega końca, czas wracać do Warszawy. Akurat wypada czwartek, dzień przyjęcia u rodziców, nieznośna Lola jak zwykle zanudza towarzystwo swoimi opowieściami. Jest 31 sierpnia 1939 r. Kończy się część pierwsza powieści.<br />
<br />
W części drugiej mamy wrzesień, ale jest już pięć lat później, bohater jest w podwarszawskim Komorowie, a kilkanaście kilometrów dalej dogorywa w powstaniu stolica. Wkrótce znów spotka Lidkę, już mężatkę, która tymczasem z fordanserki awansowała na arystokratkę.<br />
<br />
W "Pożegnaniach" odchodzi w przeszłość stary świat. Jego umieranie jest pełne cierpienia, ale samego świata nie ma co żałować, bo i tak nie dało się w nim żyć. To nowe, które właśnie nadchodzi jest niewiadome, czy lepsze, pokaże przyszłość.<br />
<br />
Koniecznie zajrzyjcie do Pyzy, jej notkę o "Pożegnaniach" znajdziecie <a href="https://pierogipruskie.blogspot.com/2017/10/jesien-skada-sie-z-dwoch-czesci-albo-o.html" target="_blank">TUTAJ</a>. Dyskusja dziś u Pyzy. Zapraszam!<br />
<br />Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-17102034293039813682017-09-27T12:00:00.000+02:002017-09-27T12:01:40.169+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Katherine Mansfield - opowiadania<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPHgSRW2z0IZSizPhefZt9X2OtqiBo0Mriv_3CaorgN_Wvwps3L50D46lKglYAut8aYE4kx9hSd0m2Hh0pUIVEWBdzvSYbJvqWIx7skpKy5yk3Efe4yy6BvAw-sGkXeYpWAfBZAtYd_4ze/s1600/PIKNIKI_wrzesie%25C5%2584.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1127" data-original-width="846" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPHgSRW2z0IZSizPhefZt9X2OtqiBo0Mriv_3CaorgN_Wvwps3L50D46lKglYAut8aYE4kx9hSd0m2Hh0pUIVEWBdzvSYbJvqWIx7skpKy5yk3Efe4yy6BvAw-sGkXeYpWAfBZAtYd_4ze/s400/PIKNIKI_wrzesie%25C5%2584.png" width="300" /></a></div>
<br />
Na wrześniowym <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pikniku</span> czytamy opowiadania Katherine Mansfield. Spośród jej dorobku wybrałyśmy - raczej na chybił-trafił - trzy: "Prelude", "The Garden Party" i "At the Bay" (z powodu niewystępowania Katherine Mansfield w mojej lokalnej bibliotece sięgnęłam po teksty dostępne na <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Project Gutenberg</span>). Wszystkie trzy opowiadania nawiązują do wspomnień autorki z dzieciństwa spędzonego w Nowej Zelandii na przełomie XIX i XX w. "Prelude": rodzina Burnellów przeprowadza się do nowego domu na dalekim przedmieściu. "The Garden Party": podczas przygotowań do wydawanego przyjęcia w ogrodzie Sheridanowie dowiadują się, że właśnie zginął w wypadku mieszkający w jednym z robotniczych domków nieopodal młody mężczyzna, osierocając gromadkę dzieci. "At the Bay": letni dzień z życia rodziny Burnellów.<br />
<br />
Katherine Mansfield buduje fabuły tych opowiadań właściwie z niczego. Najbardziej "namacalne" jest "The Garden Party", bo jest osnute wokół istotnego wydarzenia - śmierci młodego woźnicy. Choć śmierć następuje "poza kadrem", nie ma żadnego wpływu na życie bohaterów i nie splata się właściwie z akcją, która składa się z przesuwania pianina, ćwiczenia piosenki, rozkładania namiotu w ogrodzie, przymierzania kapelusza, witania i żegnania gości, a wreszcie z krótkiej wizyty głównej bohaterki, Laury, w domu zmarłego, wysłanej tam przez matkę z koszykiem resztek z przyjęcia. To opowiadanie ma silny wydźwięk społeczny: w oazie luksusu zamieszkałej przez Sheridanów rozbrzmiewają dźwięki sprowadzonej na przyjęcie orkiestry, podczas gdy całkiem niedaleko, w "paskudnym" osiedlu biedoty żona opłakuje zmarłego męża. Czy brak wrażliwości Sheridanów - tylko Laura odczuwa niestosowność zabawy w tak bliskim sąsiedztwie tragedii, ale i ona w końcu odpycha od siebie tę myśl - jest uwarunkowany klasowo, czy jest ogólnoludzką cechą, która może ujawnić się zawsze i wszędzie?<br />
<br />
Wielkich dramatów brak w "Prelude" i "At the Bay". Jest życie (choć gdzieś w zakamarkach czai się myśl o śmierci) utkane z rozczarowań, niespełnień, nudy, lęku przed przyszłością połączonego z niecierpliwym jej wyglądaniem, z monotonią poranków i wieczorów, śniadań i podwieczorków, wyjść na plażę i chwil w ogrodzie, uprzejmością rodzinnych interakcji podszytych irytacją i niechęcią. Atmosfera tych opowiadań jest duszna i przygnębiająca. Dominuje poczucie uwięzienia, zwłaszcza w portretach kobiet.<br />
<br />
Proza Mansfield jest elegancka i stonowana. Pisarka pośrednio gościła już w naszym piknikowym cyklu, nie jako autorka, lecz bohaterka - została sportretowana przez D.H. Lawrence'a jako Gudrun w "Zakochanych kobietach", a w każdym razie tak twierdzą badacze literatury. O ile jednak styl Lawrence'a jest dyskusyjny, na szczęście nie można tego powiedzieć o pisarstwie Katherine Mansfield. Pomimo że jej teksty są bardzo naładowane emocjonalnie, nie ma żadnego "rozdzierania szat", żadnych ekstrawagancji. Pozornie ta proza wydaje się wręcz chłodna. Czy sięgnę po więcej? Być może, jeśli będę miała ochotę na coś przygnębiająco-dusznego.<br />
<br />
Jak zwykle gorąco polecam piknikową notkę Pyzy, którą znajdziecie <a href="https://pierogipruskie.blogspot.com/2017/09/z-mgie-albo-o-opowiadaniach-k-mansfield.html" target="_blank">TUTAJ</a>. Dyskusja tym razem u mnie. A za miesiąc czytamy "Pożegnania" Stanisława Dygata.Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com38tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-90985144564966996322017-08-31T12:02:00.001+02:002017-08-31T15:01:07.148+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: tym razem z klasyką przed duże "K" - "Frankenstein"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuwtoCeCuvyNCdmnetXrfkO8Q2ELc12xferZ6Y1bb3YEFkzhfvbeZdDzuzoO1w6katA-H_94FsUOmk3BvzinlscFl0VFxpYnFWuLUG_P2zORK8h9eVDcL3N75fVcwI3Zi8VaWpiyux5QOa/s1600/PIKNIKI_sierpie%25C5%2584.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1127" data-original-width="845" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuwtoCeCuvyNCdmnetXrfkO8Q2ELc12xferZ6Y1bb3YEFkzhfvbeZdDzuzoO1w6katA-H_94FsUOmk3BvzinlscFl0VFxpYnFWuLUG_P2zORK8h9eVDcL3N75fVcwI3Zi8VaWpiyux5QOa/s400/PIKNIKI_sierpie%25C5%2584.png" width="297" /></a></div>
<br />
Jeśli uwierzyć zapewnieniom Mary Shelley, wyrażonym w przedmowie do trzeciego wydania jej słynnej powieści, że starała się wymyślić "<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">opowieść [...] taką, która przemawiałaby do tajemnych lęków naszej natury i budziła dreszcz grozy, taką, żeby czytelnik bał się spojrzeć przez ramię, żeby szybciej zabiło mu serce, a krew ścięła się w żyłach</span>", to trzeba przyznać, że udało się jej to połowicznie. "Frankenstein" rzeczywiście przemawia do głębokich lęków ludzkości i w swojej warstwie filozoficznej nie zestarzał się ani trochę, a można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jego główny motyw, odpowiedzialność stwórcy za stworzenie, czyli etyczna strona badań naukowych, ich zastosowań i potencjalnych konsekwencji dziś, w dobie gwałtownego rozwoju nauk przyrodniczych, przede wszystkim takich dziedzin biologii jak genetyka i biotechnologia, zyskuje jeszcze większe znaczenie. Jeśli natomiast chodzi o ów "dreszcz grozy", jakiego oczekiwalibyśmy od horroru, to wypada on bardzo blado. Krótko mówiąc, "Frankenstein" sprawdza się jako przypowieść, jako literatura grozy - według standardów XXI w. - już nie (choć oczywiście nie mogę wykluczyć, że współcześni Mary Shelley rzeczywiście bali się spojrzeć przez ramię, czy aby nie podąża ich śladem przerażający, odrażający wielkolud). Zapewne wynika to po części z faktu, że został przeżuty na papkę przez popkulturę tak gruntownie, że stał się swoją własną karykaturą. Równocześnie jednak ten proces doprowadził do jego unieśmiertelnienia, nawet jeśli w dosyć skrzywionej postaci. Jeśli więc Frankenstein kojarzy się wam z olbrzymem o kanciastej głowie udekorowanej wielkimi szwami i równie kanciastych ruchach, pobudzonym do życia w ponurym zamczysku przy błyskach piorunów i wyładowaniach w elektrycznej maszynerii, gorąco zachęcam do zapoznania się z jego literackim, bezimiennym pierwowzorem.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_htytwaqDfAI8rXp4HfVA6J20gsG2Ps1gtYAfXxFTHmtzaRG5LjGqSsmZnUnHmbe1lMBBayn77I9yQEjCZtSQ0Qw5YZoCKl6SMcZS_YSCdn-xhKu27TxHaifUI2UVyYxOYnrR256TnKiw/s1600/IMG_1390.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="427" data-original-width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_htytwaqDfAI8rXp4HfVA6J20gsG2Ps1gtYAfXxFTHmtzaRG5LjGqSsmZnUnHmbe1lMBBayn77I9yQEjCZtSQ0Qw5YZoCKl6SMcZS_YSCdn-xhKu27TxHaifUI2UVyYxOYnrR256TnKiw/s1600/IMG_1390.JPG" /></a></div>
Zanim przejdę do samej powieści, kilka słów o wydaniu, które przeczytałam i właśnie trzymam w rękach. Jest to ważne po pierwsze, ze względów merytorycznych. Otóż Mary Shelley przygotowując trzecie wydanie "Frankensteina" w piętnaście lat po jego napisaniu, dokonała w nim zmian, nie tylko wygładzając swój młodzieńczy styl (napisała swoje słynne dzieło jako osiemnastolatka). Modyfikacje były na tyle poważne, że w pewnych kwestiach zmieniły wydźwięk powieści. Szerzej znana jest poprawiona/przerobiona wersja trzeciego wydania. Wersja z wydania pierwszego po raz pierwszy ukazała się po polsku nakładem wydawnictwa Vesper w przekładzie i opracowaniu Macieja Płazy, opatrzona posłowiem tłumacza. Po drugie, jest to edycja naprawdę warta polecenia, bardzo staranna zarówno pod względem merytorycznym, jak i estetycznym. Posłowie przedstawia między innymi bezpośredni impuls do powstania utworu, towarzysko-literacką zabawę, w jaką zaangażowała się czwórka angielskich literatów spędzających wakacje nad Jeziorem Genewskim wyjątkowo deszczowego lata roku 1816. Aneks oprócz cytowanego już wstępu autorki zawiera także pozostałe literackie owoce owej zabawy, utwory Byrona, Polidoriego i Shelleya. Jeśli zaś chodzi o stronę wizualną, to wydanie ilustrowane jest cudownie niepokojącymi i mrocznymi drzeworytami Lynda Warda. I już zupełnie drobny, ale bardzo miły szczegół - w książce znalazłam zakładkę (zaprojektowaną do "Frankensteina", a nie jak to zazwyczaj bywa reklamowy kartonik).<br />
<br />
Pora przejść do treści. Tu staję przed problemem: co właściwie mogę napisać o książce, która tak mocno wryła się w historię nie tylko literatury, ale kultury w ogóle, o której zapewne napisano setki rozpraw naukowych, która już od dwustu lat stanowi pole do interpretacji, reinterpretacji i nadinterpretacji? Postanowiłam chwilowo odłożyć na bok wielkie tematy, idee i interpretacje - mam nadzieję, że zajmiemy się nimi w dyskusji - i przyjrzeć się powieści z punktu widzenia "zwykłego czytelnika", za punkt odniesienia biorąc jego satysfakcję czytelniczą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvseq0Hct5FKp2Vq_SdQgKhy1aT9mtW_OlwK1fIJR_UbeDPfqHcy-RLnSN9Bqa9ebUS9D1fJYtAaMG2ZRMU_MiXnnBrftJ3cwGMzxeKSMWn-R8zVrl_fFcMnDp9hMPGMT_ROnMM7D7SM6k/s1600/IMG_1391.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvseq0Hct5FKp2Vq_SdQgKhy1aT9mtW_OlwK1fIJR_UbeDPfqHcy-RLnSN9Bqa9ebUS9D1fJYtAaMG2ZRMU_MiXnnBrftJ3cwGMzxeKSMWn-R8zVrl_fFcMnDp9hMPGMT_ROnMM7D7SM6k/s1600/IMG_1391.JPG" /></a></div>
<br />
Jak już wspomniałam na wstępie, jeśli pominąć te głębokie warstwy filozoficzne, to powieść (skądinąd tak ponadczasowa) słabo poradziła sobie z próbą czasu. Jej szkatułkowa konstrukcja, opowieść w opowieści, częsta w ówczesnej literaturze, daje efekt dosyć nużący: oto Robert Walton w listach do siostry w Anglii i pisanym dla niej dzienniku, przedstawia relację z morskiej wyprawy na biegun północny - jego listy są klamrą opowieści. Walton na skutym lodem morzu ratuje dryfującego na krze rozbitka. Jest nim Szwajcar Wiktor Frankenstein, który wkrótce opowiada mu historię swojego życia, zawierającą z kolei historię stwora, którego tak niefortunnie powołał do życia, opowiedzianą jego (owego stwora) własnymi słowami. Ani do przypowieści, ani do literatury fantastycznej (a nimi przecież jest "Frankenstein") nie należy stosować kategorii realizmu, wiem o tym, mój umysł domaga się jednak właśnie realizmu i logiki wydarzeń, i gdy tego brakuje moja satysfakcja czytelnicza zostaje mocno zredukowana. A tutaj brakuje. Opowieści Frankensteina i jego potwora roją się od nieprawdopodobieństw, co zresztą wytykali już krytyczni recenzenci (ci, którzy pominęli głębsze warstwy) w momencie ukazania się drukiem powieści po raz pierwszy. Poza tym Mary Shelley stosuje takie literackie chwyty, które dzisiaj moglibyśmy znaleźć w podręczniku dla autorów pod tytułem "Jak nie pisać". Na przykład kuzynka w liście do Wiktora tłumaczy i opowiada mu to, co on sam świetnie powinien wiedzieć, zaczynając słowami: zapewne nie pamiętasz... Mało subtelny sposób na przedstawienie czytelnikom faktów. Takie zarzuty można by mnożyć i one wszystkie sprawiają, że na poziomie "książki do czytania" "Frankenstein" jest mało satysfakcjonujący. Co oczywiście nie oznacza, że nie należy go czytać.<br />
<br />
Teraz zapraszam do dyskusji, tym razem na blogu Pyzy. Jej notkę o Frankensteinie znajdziecie <a href="https://pierogipruskie.blogspot.com/2017/08/zgubne-skutki-studiowania-filozofii.html" target="_blank">TUTAJ</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilnvG8P_akq1bjj1rML7yEizBpWQrIDtWztqozacXFlLWmjgYBnKshBikI5_eUVS2dcMU3MzIjNrW5OJ3dZw-h1619spXjvjyNv2ZuA83taZEPgL2Fx0wnNiMaJIG16zf7iPl0ZM8OqXC9/s1600/IMG_1389.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilnvG8P_akq1bjj1rML7yEizBpWQrIDtWztqozacXFlLWmjgYBnKshBikI5_eUVS2dcMU3MzIjNrW5OJ3dZw-h1619spXjvjyNv2ZuA83taZEPgL2Fx0wnNiMaJIG16zf7iPl0ZM8OqXC9/s1600/IMG_1389.JPG" /></a></div>
<br />
---<br />
Mary Shelley, "Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz". Tłumaczenie Maciej Płaza. Vesper, Czerwonak 2013. Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-39746962261652168732017-07-20T12:00:00.000+02:002017-07-20T16:17:32.421+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Wilkie Collins, "Kobieta w bieli"<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9rOebg17GePXu9ujU_yEHyary1aPfzLzVFJ2In73idJ32b9IYvD59jGEDFqXkSxbPeV138eQX66UwqVHjzhbBmuwa7cKKosfGxCFLYHgXA-fG6B4aE1Y_R_IFH0B1lYPFoIenFRbxwfE0/s1600/PIKNIKI_lipiec2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1127" data-original-width="846" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9rOebg17GePXu9ujU_yEHyary1aPfzLzVFJ2In73idJ32b9IYvD59jGEDFqXkSxbPeV138eQX66UwqVHjzhbBmuwa7cKKosfGxCFLYHgXA-fG6B4aE1Y_R_IFH0B1lYPFoIenFRbxwfE0/s400/PIKNIKI_lipiec2.png" width="300" /></a></div>
<br />
"Kobieta w bieli" to powieść, która coś przypomina. Sądzę, że będzie to nieodparte wrażenie każdego czytelnika, który zetknął się kiedykolwiek z literaturą wiktoriańską. Czy to dobrze, czy źle, to zapewne kwestia osobistych upodobań. Moja motywacja do przeczytania tej powieści do końca była zmienna, ale w przeważającej części dosyć przewrotna: otóż przeczytawszy mniej więcej 10% stwierdziłam, że właściwie cała fabuła jest wiadoma, najbardziej zagadkowe było dla mnie to, co też Wilkie Collins mógł zamieścić na pozostałych 90% stron. I tu muszę oddać mu sprawiedliwość: udało mu się wprowadzić do fabuły wystarczającą ilość zakrętów i zawijasów, żeby utrzymać uwagę czytelnika, a także wprowadzić jedną czy dwie naprawdę interesujące postaci. (Nie, po namyśle stwierdzam, że jednak tylko jedną ;)). Przyznaję też, że środkowa część opowieści wzbudziła we mnie uczucie grozy i gdybym miała taki zwyczaj, to na pewno podczas lektury obgryzałabym paznokcie ze zdenerwowania. Po szczęśliwym dobrnięciu do końca książki stwierdzam jednak, że wśród moich wrażeń dominuje znużenie jej rozwlekłością i poczucie, że gdzieś to wszystko już czytałam. (To drugie niekoniecznie musi być zarzutem wobec Collinsa, zważywszy, że spora część tego, co przypomina mi "Kobieta w bieli" została napisana później).<br />
<br />
W tym dziewiętnastowiecznym thrillerze znajdziemy wszystkie ulubione postaci z wiktoriańskiej menażerii i znajome wątki. Jest więc niewinne śliczne dziewczę (z dużym posagiem) na łasce niegodnego zaufania opiekuna, jest zdemoralizowany arystokrata (a nawet dwóch), jest dobrotliwy stary adwokat, jest szlachetny młodzieniec, tym razem przybrany w szaty skromnego nauczyciela rysunków, jest Rozsądna Kobieta (oczywiście na zasadzie wyjątku potwierdzającego regułę) wspierająca parę nieszczęśliwych kochanków (kochanków rzecz jasna tylko w sferze uczuciowej, a nie fizycznej), jest nawet upiorny stryjaszek, co nasunęło mi skojarzenie ze "<a href="http://czytamtoiowo.blogspot.com/2015/07/naiwna-panienka-upiorny-staruszek-i.html" target="_blank">Stryjem Silasem" Le Fanu</a> (uważam zresztą, że są to książki bliźniacze, choć akurat postać strasznego staruszka to podobieństwo bardzo powierzchowne, istnieje między tymi powieściami głębsza paralela). Nie obędzie się bez starego posępnego (przynajmniej w części) dworu, zakładu dla obłąkanych, śmierci ze zgryzoty, zamienionych tożsamości, roztrząsania pozycji społecznej (nie spotkałam się chyba jeszcze z powieścią angielską, dawną czy współczesną, w której kwestia przynależności klasowej bohaterów nie byłaby istotnym elementem fabuły), zawiłych prawniczych zapisów i (oczywiście) knowań, jak położyć łapę (wybaczcie ten kolokwializm) na majątku niewinnego dziewczęcia (co ciekawe, arystokrata pragnie położyć łapę jedynie na majątku, a nie na wdziękach panny).<br />
<br />
Powieść ma formę relacji kilku osób, będących naocznymi świadkami lub aktywnymi uczestnikami opisywanych zdarzeń. Niestety zaczyna się i kończy narracją Waltera Hartrighta (owego młodego nauczyciela rysunku), który jest dosyć mdłym bohaterem i zdecydowanie nużącym i rozwlekłym narratorem. Następnie głos oddany zostaje prawnikowi a potem przyrodniej siostrze niewinnego dziewczęcia, pannie Mariannie Halcombe. I to właśnie fragmenty jej dziennika są najciekawszą częścią powieści i jedyną naprawdę trzymającą w napięciu. Tutaj czytelnik może poczuć osaczenie bohaterki, jej bezradność i beznadziejność jej położenia, ubezwłasnowolnienia spowodowanego jednym faktem - tym, że urodziła się kobietą. Nie jestem do końca pewna, jakie było przesłanie autora, powieść zaczyna się od słów: "<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Opowieść ta mówi o tym, jak wiele zdoła przetrwać cierpliwa kobieta i jak wiele może dokonać stanowczy mężczyzna.</span>" ("<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">This is the story of what a Woman's patience can endure, and what a Man's resolution can achieve.</span>") Znamienne wydaje mi się jednak, że kobieta w tym zdaniu pokazana jest jako strona bierna (<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">endure</span>), a mężczyzna jako strona aktywna (<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">achieve</span>), wydaje mi się, że to sporo mówi o poglądach Collinsa na temat kobiet. Moim zdaniem "Kobieta w bieli" jest powieścią o tym, do czego może prowadzić nierówność mężczyzn i kobiet wobec prawa. To jest właśnie ta głębsza paralela ze "<a href="http://czytamtoiowo.blogspot.com/2015/07/naiwna-panienka-upiorny-staruszek-i.html" target="_blank">Stryjem Silasem</a>", o której wspomniałam wyżej. I to, co budzi w tej książce największą grozę. Uwagi, które napisałam na temat "Stryja Silasa" w dużej mierze można odnieść też do "Kobiety w bieli", dlatego nie będę ich już w tym miejscu powtarzać i odsyłam to tamtego wpisu.<br />
<br />
Na tym kończę, ale ponieważ temat prawa sam się nasunął i ponieważ piszę te słowa 20 lipca 2017 roku dodam jeszcze jedno: choć mamy czas wakacji i pikników, zróbcie dzisiaj co możecie, żebyśmy dalej <u>wszyscy</u> pozostali równi wobec prawa.<br />
<br />
A teraz pozostała mi już tylko ostatnia formalność piknikowej notki: zapraszam do dyskusji nad powieścią (tym razem u mnie) i gorąco polecam notkę Pyzy na temat "Kobiety w bieli", którą znajdziecie <a href="https://pierogipruskie.blogspot.com/2017/07/dickensem-podszyta-albo-o-kobiecie-w.html" target="_blank">TUTAJ</a>.Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-22346426067385502942017-06-20T12:00:00.000+02:002017-06-20T15:02:16.926+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Henry James w wersji dla pobożnych polskich panienek, czyli "Dwór w Haliniszkach" Emmy z Jeleńskich Dmochowskiej<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPXxcltXqNOnsES1vOP_BxwPRk1uZ1ZVCYfVb8zWQvtFdmdHyECvfo6LxP93dy3cdvNp00-R4dA8ZFfkydIUoXJqSr4nUCQqOtU_AIKhka7fjCnE-Xk8j9NvBJGBzvsmngsqgxVXTsmJcz/s1600/PIKNIKI_czerwiec.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1127" data-original-width="846" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPXxcltXqNOnsES1vOP_BxwPRk1uZ1ZVCYfVb8zWQvtFdmdHyECvfo6LxP93dy3cdvNp00-R4dA8ZFfkydIUoXJqSr4nUCQqOtU_AIKhka7fjCnE-Xk8j9NvBJGBzvsmngsqgxVXTsmJcz/s400/PIKNIKI_czerwiec.png" width="300" /></a></div>
<br />
Przyznam się, że to skojarzenie z Henrym Jamesem nasunęło mi się dopiero w części drugiej, kiedy akcja powieści przenosi się do Rzymu (bo wcześniej to coś jakby wyprana z poczucia humoru L.M. Montgomery): schyłek XIX w., emigranci i turyści błąkający się wśród ruin starożytności, duszna atmosfera przyjęć w rzymskich pałacach, towarzystwo nie tak wykwintne, za jakie chciałoby uchodzić, młoda kobieta wchodząca w życie, uchodząca za majętną, opleciona siecią plotek i towarzyskich intryg, wydana na pastwę bezwzględnych opiekunek i czającego się gdzieś zblazowanego, zepsutego i podupadłego arystokraty, uchodzącego za czarującego. A to wszystko lekko nudnawe, obficie polane sosem z długich opisów przeżyć wewnętrznych bohaterów (wybacz, Henry). Oczywiście Dmochowska Henrym Jamesem nie jest i to wszystko podane jest w wersji light, odpowiedniej dla pobożnych polskich panienek (dużo jest o nieszczęśliwym narodzie i kościele Katolickim).<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbU8e0i3gLzVTZJ0Y15yrsTvCikqkl3ZAiXxy_7jcKRhPcK97CwNwxFHjQV4KAVO3BdD1ObVDwIB14aL5EOrLxFGgoLGYMSyNBIIt2z94b8zt2pBZ_SJxjxJuPnemLDFhsjKmnnjwko8b8/s1600/Dom1.png" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="597" data-original-width="596" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbU8e0i3gLzVTZJ0Y15yrsTvCikqkl3ZAiXxy_7jcKRhPcK97CwNwxFHjQV4KAVO3BdD1ObVDwIB14aL5EOrLxFGgoLGYMSyNBIIt2z94b8zt2pBZ_SJxjxJuPnemLDFhsjKmnnjwko8b8/s400/Dom1.png" width="398" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Biały Dwór, majątek pań Halickich (no, powiedzmy ;))</td></tr>
</tbody></table>
"Dwór w Haliniszkach" podsunęła Pyza, na hasło szukania polskiej Jane Austen. Co prawda od początku wiedziałam, że w "Haliniszkach" jej nie znajdziemy, choćby z tego względu, że Austen oglądała narodziny XIX stulecia, a Dmochowska pokazuje jego schyłkową fazę (a poza tym Austen jest jedyna i niepowtarzalna), ale zawsze jestem chętna na małe historycznoliterackie wykopaliska, więc bez wahania tę propozycję poparłam. I muszę przyznać, że przy odpowiednim podejściu "Dwór w Haliniszkach" dostarczył mi pewnej satysfakcji czytelniczej. Przede wszystkim (i tu Dmochowska ma coś wspólnego z Austen) powieść sprawdza się bardzo dobrze jako opis obyczajów. Dowiemy się więc, jak się bawiło ziemiaństwo na Litwie, jak wyglądał dzień powszedni, że żona ślubowała mężowi nie tylko "miłość, wierność i uczciwość" ale także posłuszeństwo, że w Rzymie jeśli dostąpiło się łaski bycia przedstawionym papieżowi, to całowało się go w stopę. Dużo podobnych ciekawostek można znaleźć, a że Dmochowska pisze nieźle, więc i nieźle się to czyta.<br />
<br />
Tyle że, co już zasugerowałam w tytule, jest to umoralniająca powieść dla młodych polskich i katolickich panienek. Co ciekawe, Dmochowska najostrzej atakuje dewocję, źle rozumianą pobożność uprawianą w Rzymie (zamiast solidnej pracy w ojczyźnie). Otóż czarnymi charakterami jej powieści są dwie "świątobliwe niewiasty", które powzięły na siebie dzieło fundowania nowego zakonu Panien Bolejących. Działalność owych sióstr ma polegać na siedzeniu sobie wygodnie w rzymskiej willi (służba oczywiście będzie zatrudniona), modleniu się i tym przysparzaniu dobra Ojczyźnie a chwały Kościołowi. Na nieszczęście naszej głównej bohaterki owe niewiasty to jej siostra i matka (oj, postać Teresy Leonii jest doprawdy przerażająca), a żeby tego dzieła mogły dokonać, konieczne jest pozbycie się zawadzającej im panny na wydaniu. Zosię koniecznie trzeba wydać za mąż, najlepiej bogato, ale w sumie najważniejsze, żeby się jej tak czy siak pozbyć, spieniężyć wspólny majątek i poświęcić się już całkowicie służbie Panu.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGonmLzLS0UVcEQvr0yEfDFlTNURqz2HgA5Mx-sfDpCYrH6aZyHEvIaQDoyDr196VEaIxGwh3JhEtvjg5hQR_Etog4hSr6KpZ33iOfJiE3pQAtyo24WSh4fB6O4Tv5Noy442C7SRpxuYCV/s1600/Dom.png" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="598" data-original-width="599" height="398" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGonmLzLS0UVcEQvr0yEfDFlTNURqz2HgA5Mx-sfDpCYrH6aZyHEvIaQDoyDr196VEaIxGwh3JhEtvjg5hQR_Etog4hSr6KpZ33iOfJiE3pQAtyo24WSh4fB6O4Tv5Noy442C7SRpxuYCV/s400/Dom.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najpiękniejsze dni lata jestem zmuszona spędzać w łóżku z Haliniszkami...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Intencje autorki są szlachetne i słuszne, i ja je właściwie popieram, w każdym razie niektóre. Pochwała uczciwej i rzetelnej pracy, pobożność nieodłącznie kojarzona z wypełnianiem swoich faktycznych obowiązków wobec rodziny i społeczności, w której się żyje, miłość ojczyzny, skromne, proste życie itp. itd. Jednak Dmochowska w swoim dydaktycznym zapale nie ma umiaru. Ta idealna babunia Marszałkowa, taka dobra i mądra, której każde słowo jest święte, te świątobliwe niewinne panienki... Jest tak słodko, że aż mdli. Poza tym poglądy Dmochowskiej na rolę kobiety były bardzo konserwatywne (o czym może jeszcze sobie podyskutujemy). "Dwór w Haliniszkach" polecam zainteresowanym literackimi wykopaliskami i obyczajami XIX w. A teraz zapraszam do dyskusji! Tym razem u Pyzy, jej wpis o Haliniszkach zajdziecie <a href="http://pierogipruskie.blogspot.com/2017/06/gdzie-rzym-gdzie-haliniszki-albo-o.html" target="_blank">TUTAJ</a>. (Dodawanie komentarzy pod moją notką jest wyłączone).<br />
<br />Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-22597274321344251872017-05-20T12:00:00.000+02:002017-05-20T12:16:24.314+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: O czułym podróżowaniu ze Sterne'emO "Podróży sentymentalnej przez Francję i Włochy" Laurence'a Sterne'a napisano zapewne setki tomów (o ile nie tysiące). Nie jestem historykiem literatury, więc nie przeczytałam żadnego z nich i uczciwie zapewniam, nie będę się silić na poważną analizę "Podróży...". Pozwolę sobie natomiast na kilka naiwnych uwag współczesnego czytelnika o tej wielkiej małej książeczce (wydanie BN ma wielkość kieszonkową, grubość jednego centymetra, a i tak połowę objętości zajmuje opracowanie, co jest najlepszym dowodem, że jest to wielka literatura).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPKB8Y2cenl4qs8VMm1tL-CXwnmSQ2vY-1sqLYuA4L7maYEm3ltkeKcyZ9ICNde7dXONUDaahSmhH-9zqL1aupD4evRc0Rk9aumRe3hRXk5R0yHRz5Q_rzjTJlKCoXEIkTOtKtcr3jcc5A/s1600/PIKNIKI_maj2_1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPKB8Y2cenl4qs8VMm1tL-CXwnmSQ2vY-1sqLYuA4L7maYEm3ltkeKcyZ9ICNde7dXONUDaahSmhH-9zqL1aupD4evRc0Rk9aumRe3hRXk5R0yHRz5Q_rzjTJlKCoXEIkTOtKtcr3jcc5A/s400/PIKNIKI_maj2_1.png" width="300" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Przede wszystkim: cóż to za przyjemność! Śmiem twierdzić, że to jest idealna lektura na niespieszne majowe czytanie, najlepiej na tarasie, w parku, albo przy otwartym oknie, na którym wiatr lekko, delikatnie targa firanką, przynosząc zapach świeżo skoszonej trawy ;) U mnie była to pierwsza i trzecia z tych możliwości, ale to wcale nie te miłe okoliczności nastroiły mnie tak pozytywnie wobec "Podróży...". Jeśli śledzicie nasze <span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">Pikniki</span>, to być może pamiętacie, że w "Malwinie" Maria Wirtemberska pokusiła się o naśladownictwo Sterne'a, wysyłając swoją bohaterkę po kweście i każąc jej się wdawać w umoralniające pogawędki z napotkanymi wówczas osobami (do tego naśladownictwa zresztą autorka skromnie się przyznaje, zdając sobie sprawę, że gdzie jej tam do mistrza). <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxQED-pPTHpDOdVz0pX93kF7tD9dzIuUHZKAgD-qTijFYdLScwxo201OALonBNOhGxyUTNkUQws_j5UfXCIERSgEPacOhuYox_GdsTjmMVDes1gOl_V5JJV1AGh8F2x1uaL3ttEYIgmSae/s1600/Podr%25C3%25B3%25C5%25BC2.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxQED-pPTHpDOdVz0pX93kF7tD9dzIuUHZKAgD-qTijFYdLScwxo201OALonBNOhGxyUTNkUQws_j5UfXCIERSgEPacOhuYox_GdsTjmMVDes1gOl_V5JJV1AGh8F2x1uaL3ttEYIgmSae/s1600/Podr%25C3%25B3%25C5%25BC2.JPG" /></a></div>
<br />
Ale właśnie powieść Sterne'a jest bardzo daleka od tego oświeceniowego przynudzania. Robi wrażenie zdumiewająco nowoczesne. Czyta się ją trochę tak, jakby współczesny nam autor chciał zabawić czytelnika, wcielając się w osiemnastowiecznego prozaika, ze świetnym skutkiem. Sterne wciąga czytelnika w swoją książkę od pierwszego zdania, które zresztą zaliczam do najlepszych powieściowych otwarć w historii literatury, a brzmi ono tak:<br />
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> - We Francji - powiedziałem - lepiej załatwiają te sprawy. </span></blockquote>
W tej książeczce bez początku (zresztą również bez końca) zostajemy od pierwszego zdania wrzuceni w środek czegoś, bez wyjaśnień, bez nużących tłumaczeń (co nieco podróżujący narrator Yorick wyjawi nam później) bo nie chodzi o to skąd i dokąd, ani po co, bo nie podróż w znaczeniu geograficznym jest ważna, a podróż serca, chodzi o chwilę obecną i jej czułe i uważne przeżywanie. Specjalnie nie używam słowa "sentymentalne" bo właśnie ta książka wydaje mi się wcale nie sentymentalna w tym współczesnym, raczej pejoratywnym znaczeniu tego słowa. Bo odbieram ją jako czułą, a nie czułostkową. Co prawda narrator opisuje jak to zalewa się łzami (całkiem dosłownie) nad strumieniem z pewną nieszczęśliwą dzieweczką, boleje nad śmiercią osiołka (za to go najbardziej lubię) etc. Ale opisuje to tak, jakby jednocześnie był tym Yorickiem we łzach, a równocześnie przyglądał się mu z czułym, acz ironicznym dystansem. A w każdym razie ja tak odbieram "Podróż..." dlatego łzawość pewnych jej fragmentów mnie nie razi. Zresztą sentymentalizm Yoricka jest nieco przewrotny, bo z jednej strony wiemy, że jego serce należy do Elizy, z drugiej - nie jest nieczuły na wdzięki rozlicznych niewiast, które spotyka na swej drodze, czy to nieznajomej damy w Calais, czy uroczej gryzetki, czy ślicznej pokojówki. Choć trzeba przyznać, że rozkoszowanie się owymi wdziękami ogranicza do czułego trzymania ślicznej rączki w swojej dłoni i mierzenia pulsu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-bC4G37cgRFhOI8pX5EdGhVr_BJbgjq6GAWHAsjcq9W5n0Y1K2wg7D3KvGSccUC6_9JFyJjLLde805_b5db_UyehvjuilDVSwGiAefUY9LyYqrbK6U8rIh2om5RpDRMwK5XOAV4_X5V1r/s1600/Podr%25C3%25B3%25C5%25BC1.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-bC4G37cgRFhOI8pX5EdGhVr_BJbgjq6GAWHAsjcq9W5n0Y1K2wg7D3KvGSccUC6_9JFyJjLLde805_b5db_UyehvjuilDVSwGiAefUY9LyYqrbK6U8rIh2om5RpDRMwK5XOAV4_X5V1r/s640/Podr%25C3%25B3%25C5%25BC1.png" width="640" /></a></div>
<br />
Nie da się jednak Yoricka nie lubić. Jego rozsądnego humanizmu, uważnego pochylania się nad każdym napotkanym człowiekiem, nawet jego słabości, do których się zresztą przyznaje (czy całkiem szczerze, to inna sprawa). Ponadto to wszystko jest opisane niezwykle kunsztownie, jest lekkie i naturalne, jakby słowa zupełnie same spływały z pióra pisarza na papier. I tylko poznaczone wieloma poprawkami rękopisy świadczą o tym, że to nie dzieło przypadku, a owoc świadomej pracy wielkiego mistrza słowa. W każdym razie "Podróż..." nic a nic się nie zestarzała i szczerze polecam przekonać się o tym osobiście.<br />
<br />
Gorąco polecam też dzisiejszą notkę Pyzy o czułym podróżowaniu, którą znajdziecie <a href="http://pierogipruskie.blogspot.com/2017/05/ochy-achy-i-martwy-osio-albo-o-podrozy.html" target="_blank">TUTAJ</a>. I jak zwykle zapraszam do dyskusji, dzisiaj u mnie.<br />
<br />
<br />Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-21877418912393633312017-04-20T12:05:00.000+02:002017-04-20T12:35:30.786+02:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: "Zakochane kobiety" D.H. Lawrence'a<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRe6b1o001iD-REQ92M_2pn7LZmR9MsPYNQ3Scs43RtuXnz3ZRPZSjjkSSJL05LUDufD6-QyNgH2LxWV64U6fuMND4GYB9A1sxUYXY7iI3P5leoyI7QDZGiB-GkPcUDq3o67dgUpV_4tBD/s1600/PIKNIKI_kwiecie%25C5%2584.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRe6b1o001iD-REQ92M_2pn7LZmR9MsPYNQ3Scs43RtuXnz3ZRPZSjjkSSJL05LUDufD6-QyNgH2LxWV64U6fuMND4GYB9A1sxUYXY7iI3P5leoyI7QDZGiB-GkPcUDq3o67dgUpV_4tBD/s400/PIKNIKI_kwiecie%25C5%2584.png" width="300" /></a></div>
<br />
<br />
Środkowa Anglia, początek XX w., lata przed pierwszą wojną światową. Dwie siostry Brangwen, córki rzemieślnika z małego miasteczka, lecz same już należące do innej, choć raczej nieokreślonej sfery - obie wykształcone, starsza, Ursula, nauczycielka, młodsza, Gudrun, artystka - szukają siebie i spełnienia. Zawierają znajomość z dwójką mężczyzn z lokalnej elity: Geraldem Crichem, właścicielem kopalń i Rupertem Birkinem, szkolnym inspektorem. Związki między nimi stopniowo - lub nagle, jak kto woli - zaczynają się zacieśniać: narasta wzajemna fascynacja Gudrun i Geralda, rozwija się relacja Ruperta i Ursuli, początkowo skomplikowana uwikłaniem Birkina w toksyczną znajomość z arystokratką Hermione Roddice. Całość oplata jeszcze niedookreślona intymność pomiędzy oboma mężczyznami, bliskość duchowa, ale ze śladami erotyzmu. <br />
<a name='more'></a>Kolejne dwa zdania pozwoliłyby mi streścić fabułę tej powieści do końca, ale nie o to przecież chodzi, więc tu postawię trzy kropki...<br />
<br />
Być może błędem jest zaczynać znajomość z twórczością D.H. Lawrence'a od "Zakochanych kobiet". Jest to kontynuacja jego wcześniejszej powieści, "Tęczy", w gruncie rzeczy zaplanowana jako jej część. Być może błędem jest zaczynać znajomość z twórczością D.H. Lawrence'a, gdy czasy, powiedzmy sobie, pierwszej młodości ma się już za sobą. Zapewne gdybym przeczytała tę powieść, gdy byłam młodsza, pseudointelektualne dysputy bohaterów mogłabym uznać za ciekawe, kto wie, może nawet inspirujące. Moje obecne wrażenia mogę podsumować w trzech słowach: nie, nie, i jeszcze raz nie. Już dawno żadna książka tak mnie nie znudziła. Bo oczywiście o oburzeniu nie ma mowy. "Tęcza" była objęta zakazem publikacji ze względu na śmiałe podejście do kwestii seksu, o wydanie "Zakochanych kobiet" Lawrence walczył przez kilka lat, ale dziś już trudno zrozumieć, co w tej powieści mogło tak bardzo zgorszyć jego współczesnych. Mnie poraża sztuczność i jałowość, którą ocieka ta książka. To nie jest powieść o miłości. Ani o seksie. To opowieść - zbudowana na zasadzie serii następujących po sobie scenek-obrazów, właściwie pozbawiona akcji, o grupce niedojrzałych egocentryków, którzy nic nie czują i nie przeżywają, a jedynie odgrywają czucie i przeżywanie, bardzo wiele o tym mówiąc. Bohaterowie odgrywają swoje rozmowy - a każda scena to właściwie zapis jakiejś rozmowy. Odegrany jest nagły atak pasji, przejęta którym gospodyni zadaje swojemu gościowi cios w głowę bryłą lapis lazuli, ze szczerym (?) zamiarem zabicia go. Równie teatralna jest jego reakcja na ten czyn. Sztuczne jest samotne tarzanie się nago w pierwiosnkach albo wspólne, podczas zapasów, sztuczne niespodziewane wymierzenie komuś policzka i błądzenie w śniegach Alp. Mam wrażenie, że autor, podobnie jak jego bohaterowie, jedynie odgrywa chęć poznania prawdy o życiu, w rzeczywistości pławiąc się w uwielbieniu dla głębi swoich przeżyć i oryginalności poglądów.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZDCqW37bG4LvMIoSz8lwz2M8yDD6lERMKhSiw_EibUBTV2iuoZIpplfjDLpPCEe-UCqRWPQYNf0KpwOjMYrw_G9B_i6HoCdSPzRSCD8EV00i1o-Nz1BPnsmYuDnXjlV6X0gUZIpKYV5H0/s1600/piknikkwiecie%25C5%2584.png" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZDCqW37bG4LvMIoSz8lwz2M8yDD6lERMKhSiw_EibUBTV2iuoZIpplfjDLpPCEe-UCqRWPQYNf0KpwOjMYrw_G9B_i6HoCdSPzRSCD8EV00i1o-Nz1BPnsmYuDnXjlV6X0gUZIpKYV5H0/s1600/piknikkwiecie%25C5%2584.png" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Znowu czytanie w zimowej scenerii. Ale zdjęcie nieaktualne - żonkili już nie widać spod śniegu...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Koniecznie sprawdźcie co o "Zakochanych kobietach" myśli Pyza, jej wpis znajdziecie <a href="http://pierogipruskie.blogspot.com/2017/04/o-zapadaniu-sie-w-nicosc-albo-o.html" target="_blank">TUTAJ</a>. U Pyzy również możecie przyłączyć się do dyskusji o książce, do czego gorąco zachęcam.<br />
<br />
A za miesiąc zapraszamy na Piknik z "Podróżą sentymentalna przez Francję i Włochy" Sterne'a.Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6078921970733221235.post-25268447347986892962017-03-20T12:00:00.000+01:002017-03-20T12:00:10.202+01:00PIKNIKI Z KLASYKĄ: Tyle wiemy o sobie... Stefan Zweig, "24 godziny z życia kobiety"<br />
Stefan Zweig to klasyk nieco zakurzony. W latach 20. i 30. XX w. był jednym z wielkich. Po śmierci (w 1942) mam wrażenie, że stał się jednym z tych nobliwych autorów o których się słyszało i których kulturalny snobizm nakazywałby znać, ale których książki stoją sobie spokojnie na bibliotecznych półkach nie niepokojone zbyt często przez ręce czytelników. (Choć w ostatnich latach nastąpiło chyba pewne ożywienie, jeśli chodzi zainteresowanie jego twórczością). Zweig, z wykształcenia filozof, w swojej twórczości literackiej uchodzi za wytrawnego psychologa. Zawiłości ludzkiej psychiki i motywy kierujące postępowaniem ludzi są głównym obiektem jego zainteresowania. Tak jest też w przypadku noweli "24 godziny z życia kobiety", opublikowanej po raz pierwszy w 1927 r., jednej z najbardziej znanych w jego dorobku.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdt2QiQoJ0ppiHqFpzNBeUDi9h40i0oqHFhlATbJlSVmQJIGuJwYEDxJ_C6GVtP4ECWGjJOWpnvVAh-VIrCKIMDnYfm5BQiJxubcYm9z1u3SD_rzVDsuFc7eD3MTW7YXXNj_Q0bSx6i6oH/s1600/PIKNIKI_marzec.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdt2QiQoJ0ppiHqFpzNBeUDi9h40i0oqHFhlATbJlSVmQJIGuJwYEDxJ_C6GVtP4ECWGjJOWpnvVAh-VIrCKIMDnYfm5BQiJxubcYm9z1u3SD_rzVDsuFc7eD3MTW7YXXNj_Q0bSx6i6oH/s400/PIKNIKI_marzec.png" width="300" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
"<span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">Było to na Riwierze w skromnym pensjonacie dziesięć lat przed wybuchem wojny</span>", czyli w pierwszych latach XX w. Pewnego dnia wśród gości owego pensjonatu wybucha gwałtowna, zażarta dyskusja, która przeobraża się niemal w kłótnię. Oto poprzedniego dnia w sąsiednim hotelu wydarzył się skandal. Przykładna żona fabrykanta, matka dwóch nastoletnich córek opuściła męża. Uciekła z poznanym dzień wcześniej młodym człowiekiem. Wiarołomna żona staje się obiektem potępienia większości zebranego przy stole w pensjonacie towarzystwa, to znaczy dwóch par małżeńskich. To z kolei skłania innego z gości, narratora opowiadania, do wystąpienia w obronie owej pani Henriette. Przy stole siedzi jeszcze nieistotny dla dalszego ciągu Duńczyk, a także pani C., wytworna, siwowłosa Angielka. Starsza pani nie zajmuje stanowiska, ale jest bardzo zaciekawiona i poruszona stanowiskiem narratora, jego niezgodą na stwierdzenie, które padło z ust "pulchnej Niemki", że "<span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">kobiety dzielą się z natury na żony i "dziwki", przy czym pani Henriette, zdaniem jej, należy do tej drugiej kategorii</span>". W następnych dniach pani C. zacieśnia znajomość z narratorem, aż w końcu postanawia mu się zwierzyć, zrzucić ciężar dręczący ją przez ponad dwadzieścia lat. I tak pani C. rozpoczyna snucie opowieści o pewnych dwudziestu czterech godzinach swojego życia. O tym jak będąc od niedawna wdową przyglądała się pewnej nocy w kasynie grze młodego człowieka, który ją zafascynował. O tym, jak on odszedł od stołu przegrany, a ona, będąc przekonaną, że jest do tego stopnia zdruzgotany, że zamierza się zabić, postanowiła go ocalić. O tym, jak rozwinęła się i zakończyła ich znajomość - w przeciągu owych dwudziestu czterech godzin.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHqf3DIzw9MS9T7Vk0WVlMHWXb0ydD5YE4knwnQdIjx1pJdfIqgezXUH1zJjl15UgZ_NwPaGXyLAN1_Y-1ECN2GDRfdazTC80EbHI1Jy5Z3QKiSHe8gXySghYgUzV-5Un__6-utJVGVB1a/s1600/IMG_0792.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHqf3DIzw9MS9T7Vk0WVlMHWXb0ydD5YE4knwnQdIjx1pJdfIqgezXUH1zJjl15UgZ_NwPaGXyLAN1_Y-1ECN2GDRfdazTC80EbHI1Jy5Z3QKiSHe8gXySghYgUzV-5Un__6-utJVGVB1a/s400/IMG_0792.JPG" width="300" /></a></div>
Przyznam się, że było to moje pierwsze spotkanie z prozą Zweiga. Miałam szczery zamiar zachwycenia się, cóż nie udało się. Ponieważ mam w ręce cały zbiór, będę czytać dalej, może pozostałe opowiadania bardziej przypadną mi do gustu, ale "24 godziny..." nie stanowią wcale zachęty. To utwór bardzo już przebrzmiały i w sumie dosyć banalny. Jeśli Zweig rzeczywiście jest znawcą ludzkiej psychiki, tutaj nie wykazał się szczególnym kunsztem. Złośliwe streszczenie tej noweli byłoby takie: krótki poradnik, jak nie leczyć hazardzisty z nałogu (nie iść z nim do łóżka, nie zmuszać go do składania przysiąg w kościele, nie wciskać mu do rąk pieniędzy). Ale to nie problem uzależnienia jest tu głównym tematem i nawet nie kwestia łamania przez kobiety zasad moralnych - a może tylko pętających je norm społecznych, konwenansów. (Dwa opisane przypadki kobiet łamiących zasady są bardzo nierównoważne). Główne pytanie dotyczy każdej jednostki ludzkiej: na ile znamy siebie, w jakim stopniu jesteśmy w stanie ręczyć za własne postępowanie? Może w sprzyjających okolicznościach, zewnętrznych i wewnętrznych, każdy z nas jest w stanie popełnić dowolne głupstwo? A może nawet sprzeniewierzyć się wyznawanym w życiu zasadom? I jeszcze - na ile potrafimy być szczerzy wobec samych siebie? Pytania zawsze ważne i niezmiennie ciekawe, ale sposób w jaki zmierzył się z nimi Zweig w tej noweli jest mało porywający. I chyba najlepszą odpowiedź na tego typu pytania zawsze daje Szymborska: "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". Będę okrutna, z "24 godzin..." wieje nudą. Ale bardzo proszę, polemizujcie - niniejszym zapraszam do dyskusji. (Dzisiaj u mnie, ale koniecznie przeczytajcie też piknikową notkę Pyzy, znajdziecie ją <a href="http://pierogipruskie.blogspot.com/2017/03/obrazki-z-mijajacego-swiata-albo-o-24_20.html" target="_blank">TUTAJ</a>).<br />
<br />
A za miesiąc na następnym Pikniku, o ile się nie mylę, czytamy "Zakochane kobiety" D.H. Lawrence'a. Zapraszam!<br />
<br />
<br />Tarninahttp://www.blogger.com/profile/05403161134434208555noreply@blogger.com39