środa, 29 października 2014

Czy warto kupić czytnik e-booków?



*** Po prawej: jeden z wygaszaczy ekranu Kindle ***


Dyskusja o wyższości książek tradycyjnych nad czytnikami e-booków (lub na odwrót) nie ma sensu. Żaden nowoczesny wynalazek nie wyprze książek drukowanych na papierze - jestem o tym przekonana. Nie warto stawać po jednej ze stron i wytaczać dział przeciwko drugiej, moim zdaniem i książki drukowane, i czytniki są wspaniałymi wynalazkami ludzkości, które mogą i będą się wzajemnie uzupełniać, a nie konkurować ze sobą.

Żadnego miłośnika książek nie trzeba przekonywać, jak wiele różnego rodzaju przyjemności - oprócz tej oczywistej - może dostarczyć obcowanie z książką papierową. Książka pachnie - tu może wywiązać się spór pomiędzy wielbicielami zapachu starych książek i zwolennikami zapachu nowych. Przewracanie stron jest czynnością uspokajającą, a między kartkami można schować rozmaite przedmioty: niebiesko opalizujące piórko sójki, zasuszone płatki róż, czerwony liść klonu; można też między kartkami książki coś znaleźć, np. tysiączłotowy banknot z Kopernikiem, albo bilet do kina z roku 2001, użyty niegdyś jako zakładka. Ileż wspomnień takie znalezisko może przywołać! Czytnik tego nie potrafi. Ponadto książki stanowią najwspanialszą dekorację wnętrza, przy czym ja akurat jestem zwolenniczką dekorowania wnętrz paperbackami, a nie tomami oprawnymi w skórę (lub raczej jej imitację) ze złoceniami. Istnieją też książki, które mają sens tylko w wersji papierowej, np. wszelkiego rodzaju ilustrowane albumy.
Jeśli mam kupić nową książkę, nie mam wątpliwości - p r a w i e zawsze będzie to książka papierowa.

Po co więc zawracać sobie głowę czytnikiem? W moim przypadku impulsem były zasoby domeny publicznej. Sporo ostatnio czytam klasyki w języku angielskim - tych książek nie znalazłabym w swojej lokalnej bibliotece, w Internecie są w zasięgu paru kliknięć, całkiem legalnie i za darmo. Oczywiście dotyczy to również klasyki polskiej. Myślę, że to właśnie jest duża zaleta czytników: dzięki nim na nowo odkrywamy klasykę. To po pierwsze. Po drugie, dosyć oczywistą sytuacją, w której czytnik ma przewagę nad papierem, jest podróż, zarówno dłuższy wyjazd wakacyjny (możemy w pamięci czytnika mieć - praktycznie - "nieskończenie wiele" książek, więc nawet parę tygodni nieprzerwanego deszczu da się przeżyć), jak i codzienne dojazdy np. do pracy (czytnik zmieści się nawet w najmniejszej torebce, a e-książka zawsze otworzy się na tej stronie, na której zamknęliśmy ją na przystanku, kiedy nadjechał nasz autobus). Poza tym, kiedy jesteśmy w jakiejś głuszy (ale z łączem internetowym) i właśnie dowiedzieliśmy się o książce, którą musimy przeczytać n a t y c h m i a s t, dużo łatwiej jest kupić e-book, niż jechać do najbliższego miasta, szukać jej w księgarniach, czy zamawiać wysyłkowo.

Jestem posiadaczką czytnika od niedawna, poniżej napiszę o moich wrażeniach z jego użytkowania. Zaznaczam, że czytnik kupiłam za własne pieniądze, nie jest to artykuł zamawiany, sponsorowany, ani reklama. Nie korzystałam z innych czytników, więc nie będę oceniać, jak mój czytnik prezentuje się na tle innych marek.

Zdecydowałam się na kupno Kindle Paperwhite II i... jestem zadowolona. Zalety to przede wszystkim dotykowy ekran o dużym kontraście i podświetlany, i oczywiście Wi-Fi. Z Kindle korzysta się bardzo przyjemnie, podświetlenie ekranu można dowolnie regulować, a do czytania wieczorem w łóżku nie potrzeba lampy - duży plus. Krój i wielkość czcionki możemy dostosować tak, żeby czytało się nam jak najwygodniej. Ogólnie nie przepadam za elektronicznymi gadżetami, ale czytniki wykorzystujące technologię e-Ink mają jednak w sobie "coś", rzeczywiście czyta się z nich bardzo wygodnie, nie męcząc przy tym oczu, a doświadczenie naprawdę przypomina czytanie druku; czytnik nie wydaje się tak "bezduszny" jak tablet. Dodatkowo Kindle, o czym w ogóle (oczywiście) nie myślałam decydując się na tę markę, ale co mnie zachwyciło - ma bardzo piękne wygaszacze ekranu, w stylu retro, nawiązujące do pisania lub drukowania. Miły ukłon w stronę tradycji. Kindle bardzo dobrze trzyma się w dłoni. Dużą zaletą jest wbudowany słownik - jednym dotknięciem podświetlamy słowo i od razu widzimy hasło w słowniku. Korzystając z Wi-Fi możemy też zobaczyć jego definicję z Wikipedii.

Łyżka dziegciu do tego wiadra miodu: jeśli korzystamy z przeglądarki internetowej, możemy liczyć się z tym, że na niektórych stronach Kindle się zawiesi (mnie się to zdarzyło przy otwieraniu "Czytam to i owo..."). Jeśli chodzi o baterię, to teoretycznie na jednym doładowaniu powinna wytrzymać dwa miesiące (jeśli nie używamy Wi-Fi i czytamy 30 min. dziennie). Oczywiście z Wi-Fi będziemy korzystać, więc ten czas znacznie się skróci. Po pierwszym doładowaniu bateria wytrzymała tylko dobę, ale w tym czasie "bez przerwy" buszowałam po Project Gutenberg, Wolnych lekturach i Feedbooks, ściągnęłam mnóstwo książek i co chwilę klikałam w ekran. Po drugim ładowaniu - prawie tydzień temu - bateria jest wyładowana w 2/5 (również korzystałam trochę z Wi-Fi i czytałam więcej niż pół godziny dziennie).

Podsumowując: czy warto kupić czytnik e-booków? Niestety odpowiedź brzmi: tak. Ale nie warto zapominać o książkach tradycyjnych.


*** Po lewej: wygaszacz ekranu Kindle; po prawej: jedna z moich przyszłych lektur ;) ***

5 komentarzy:

  1. A ja nie mam czytnika... jeszcze :) Nie wykluczam, że może kiedyś... Obecnie jednak nie wchodzi jego zakup w ogóle w grę i nie biorę go pod uwagę.

    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie twierdzę, że to obowiązek, ale jeśli komuś myśli o zakupie chodzą po głowie, to moim zdaniem warto. Ja się długo wahałam, ale nie żałuję. No i ile "oszczędzę", nie musząc kupować tych setek klasycznych książek ;)
      Ale nie mam np. smartfona :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Tak, wiem :) Są wielkie zalety. Fakt jest jeden, dziś mam większe potrzeby niż czytnik :) Mogę się bez tego obyć :)

      Usuń
  2. Widzę, że dokonałaś podobnego wyboru jak ja. :) Do pozytywów, które wymieniłaś dodałabym jeszcze możliwość prenumeraty czasopism, w tym wielu bezpłatnie. Niesamowite jest to, że można wybrać sobie dzień i godzinę, kiedy nowy numer ma się pojawić na czytniku. Siedzi sobie człowiek rano w sobotę przy kawce i czeka jak mu spłynie nowe wydanie... Jeszcze nie tak dawno była to kwestia marzeń.:)
    Dla mnie ważne są jeszcze dwa zastosowania. Czytnik znakomicie sprawdza się w podróży oraz ułatwia czytanie literatury obcojęzycznej. Można sobie ściągnąć dowolny słownik, a po podświetleniu wyrazu pojawia się jego znaczenie.
    Co do Twojego dosyć ostrego podsumowania - cieszmy się, że twórcy gadżetów elektronicznych pamiętają również o czytelnikach - technika i tu może być przydatna. A może czytniki staną się na tyle popularne i modne, że młodzież chętniej będzie sięgała po literaturę właśnie w tej formie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasopism na razie nie prenumerowałam, bo pewnie w ogóle nie oderwałabym się wtedy od czytnika, ale w końcu na pewno to zrobię :). Masz rację - czytnik to świetna pomoc w doskonaleniu języka obcego. Ale nie mam złudzeń - ludzie, którzy nie mają nawyku czytania, nie będą czytać również książek elektronicznych.

      Usuń

Dziękuję za komentarz.