czwartek, 31 grudnia 2015

Magdalena Grzebałkowska, „1945. Wojna i pokój”


31 grudnia to albo czas podsumowań, albo przygotowań do szampańskiej zabawy. U mnie podsumowań przy tej okazji nie będzie, zamiast tego postanowiłam po prostu napisać o kolejnej przeczytanej książce. Z góry przepraszam, że tematyka tego wpisu nie licuje z nastrojem dzisiejszego dnia. Będzie to spojrzenie 70 lat wstecz: w końcu roku 2015 patrzę na rok 1945 oczami Magdaleny Grzebałkowskiej i jej bohaterów. Książka ukazała się w kwietniu, a więc straciła już status nowości i czuję się zwolniona z „obowiązku” recenzowania – jej recenzji zresztą ukazało się bardzo wiele – i przedstawię po prostu swoje wrażenia z lektury w formie luźnych uwag, niekoniecznie całkiem wyważonych.

Zacznę od tego, że bardzo na tę książkę czekałam. O tym, że Magdalena Grzebałkowska pisze książkę o roku ’45 dowiedziałam się kiedyś z radia, w wywiadzie autorka mówiła o tym przedsięwzięciu w sposób, który zgadzał się z moimi przemyśleniami: że to był temat spychany na margines, przemilczany, że wiemy bardzo niewiele o tym, jak wyglądało wtedy życie zwykłych ludzi, bo wszelkie niewygodne kwestie były przykrywane przez oficjalną propagandę. Że ci, którzy te czasy przeżyli, nigdy o nich nie mówili, a my nie pytaliśmy – pewnie nigdy nie przyszło nam to do głowy. Że właśnie odchodzą ostatni świadkowie tego czasu i mamy ostatnią szansę, żeby usłyszeć ich bezpośrednie relacje. Ja już straciłam szansę, żeby zapytać moich dziadków jak wtedy było, co czuli w roku 1945, kiedy wojna wreszcie się skończyła i nastał... właśnie, co wtedy nastało?

niedziela, 27 grudnia 2015

Festiwal Dwustulecia "Emmy" - podsumowanie



Powyższy obrazek przypomina mi kartkę świąteczną. Możemy sobie wyobrazić, że to trzej królowie podążający na spotkanie z Dzieciątkiem - wyjątkowo nie na wielbłądach lub im podobnych stworzeniach, jak zazwyczaj ich sobie wyobrażamy, ale powozem zaprzężonym w parę koni (dzięki moim "studiom" nad środkami transportu w powieściach Jane Austen wiem, że tym powozem jest chaise). Obrazek jest w rzeczywistości ilustracją do "Emmy" autorstwa Philipa Gougha. Ilustracją jak najbardziej na czasie, przedstawia powrót Woodhouse'ów w wigilijną noc z przyjęcia w Randalls. Poświąteczna niedziela jest chyba dobrym momentem na podsumowanie Festiwalu.

środa, 23 grudnia 2015

Naprawdę jaka jesteś, Emmo…



Zamierzam stworzyć bohaterkę, której nikt oprócz mnie nie będzie lubił…” Tak zapowiedziała Jane Austen, przystępując na początku roku 1814 do pisania nowej powieści. Ile w tym stwierdzeniu prawdy, a ile przekory? „Emma” jest o zagadkach, Emma jest zagadką. Nic nie jest takie, jakim się wydaje, ostrzega czytelnika autorka już na początku. Nie przypadkiem Emma i jej przyjaciółka zabawiają się kolekcjonowaniem szarad.  Masz przed sobą szaradę, czytelniku, zdaje się mówić Jane Austen, czy uda ci się ją rozwiązać? P.D. James, angielska autorka kryminałów, nazwała „Emmę” powieścią detektywistyczną. „Detektywistyczna” zagadka jest oczywiście związana z pojawieniem się w mikrokosmosie Highbury światowego młodzieńca. Jaki jest naprawdę i jakie są jego prawdziwe intencje? To ważne pytanie dla głównej bohaterki, ale Emma musi odkryć jeszcze ważniejszą tajemnicę, poznać samą siebie. 

Jak większość powieści Jane Austen, „Emma” to przede wszystkim bildungsroman, towarzyszymy protagonistce we wkraczaniu w dorosłość. Poznajemy Emmę Woodhouse jako „osóbkę blisko dwudziestojednoletnią”, rozstajemy się z nią rok później, zostawiając  ją z wszelkimi widokami na szczęście. W tym czasie Emma stała się pełnoletnia w sensie prawnym, ale co ważniejsze, stała się w pełni dojrzałą osobą. Drogą do dojrzałości jest samopoznanie, bohaterka musi odrzucić dziecięce przekonanie o własnej nieomylności i doskonałości, musi nauczyć się patrzeć  - na innych i na siebie – tak, żeby widzieć.

wtorek, 22 grudnia 2015

"Przyjadą swoim landem" - wehikulogia stosowana Jane Austen


To oczywiste, że podróżowanie 200 lat temu było znacznie trudniejsze niż obecnie. Ale tak jak i dzisiaj to, czym się podróżowało, wiele mówiło podróżującym. O tym, że powóz to nie tylko środek lokomocji, ale i oznaka statusu społecznego, możemy się zorientować z tej sceny:

[Emma] zajechała przed drzwi państwa Cole w ślad za innym powozem i stwierdziła z zadowoleniem, że należy on do pana Knightleya, nie trzymał on bowiem koni. Miewał zazwyczaj mało pieniędzy na zbyciu, że zaś był zdrów, ruchliwy i przedsiębiorczy, zbyt często, zdaniem Emmy, chadzał piechotą i znacznie rzadziej używał powozu, niżby przystało właścicielowi Donwell Abbey.
Potem następuje smakowita wymiana zdań między Emmą a Knightleyem na temat „bycia dżentelmenem”.

Tłumaczenie nie jest szczególnie zgrabne, mimo wszystko wiele możemy z tego fragmentu wyczytać o obojgu bohaterach. Kupno powozu dużo kosztowało, utrzymanie koni było drogie, a więc samo posiadanie tych dóbr plasowało człowieka w określonej sferze. W „Dumie i uprzedzeniu” władcza i snobistyczna lady Catherine wypytuje impertynencko Elizabeth o wiele szczegółów z życia Bennetów, w tym między innymi o rodzaj powozu posiadanego przez jej ojca. Emma do tego by się nie posunęła, ale wydaje się, że byłaby skłonna zgodzić się z lady Catherine, że ludzi można oceniać po ich powozach. Jane Austen używa w swoich powieściach pojazdów do charakterystyki postaci, ale robi to nie tylko w taki sposób, jak Emma i lady Catherine, czyli do pokazania ich stanu majątkowego. Stosunek bohatera do posiadanego pojazdu mówi nam o nim znacznie więcej. To nie przypadek, że Knightley chodzi na piechotę.

Przyjrzyjmy się zatem jak i czym podróżowano w powieściach Jane Austen i co nam ów sposób podróżowania mówi o ich bohaterach.

   James Pollard, "The London-Faringdon Coach passing Buckland House, Berkshire", 1835










  

poniedziałek, 21 grudnia 2015

„Tak mało białego atłasu, tak mało koronkowych welonów, pożal się Boże!” Przewodnik modowy po prozie Jane Austen cz.2



W pierwszej części „Modowego przewodnika…” wspomniałam, że Jane Austen pilnie śledziła trendy mody i znaczną część jej korespondencji z siostrą zajmują modowe ploteczki i przyziemne uwagi na temat zakupów czy przeróbek artykułów odzieżowych. Powinnam była podkreślić, że chodzi o zachowaną korespondencję. Wiemy, że znaczna część listów pisarki została zniszczona po jej śmierci przez rodzinę. Zapewne przetrwały właśnie te najbardziej błahe, najmniej prywatne, w których drobnostki dnia codziennego są nadreprezentowane. Ale z tych listów widać też, że Austen często przyjmowała postawę recenzentki mody, a nie jej ślepej wyznawczyni.  W jej powieściach widać wyraźnie, że dama nie poświęca zagadnieniom stroju nadmiernej uwagi, strojenie się a prawdziwa elegancja to dwie różne sprawy.


***

niedziela, 20 grudnia 2015

PIKNIKI Z KLASYKĄ: Panowie z Highbury, czyli Festiwalu "Emmy" ciąg dalszy


Czas i miejsce akcji:

Box Hill, hrabstwo Surrey, UK.
Jest upalny, letni dzień. Św. Jana roku 18... Nie, może nie cofajmy się w przeszłość aż tak daleko. Wyobraźmy sobie, że spotykamy się 24 czerwca roku 2014. Dokładnie dwieście lat temu w tym samym miejscu znalazła się panna Emma Woodhouse w towarzystwie grupy znajomych z Highbury. Wtedy piknik nie bardzo się udał, wszyscy wrócili do domu w minorowych nastrojach, choć każdy z innego powodu. Ale my postaramy lepiej się bawić. W koszach piknikowych mamy oczywiście truskawki zebrane na słynnych grządkach Donwell Abbey. Zaraz, zaraz, czy Knightley na pewno hodował truskawki? A jeśli tak, to jakie? O tym opowiem w Truskawkowym Suplemencie. A tymczasem możemy się rozsiąść wygodnie i przystąpić do dzieła, czyli do rozmowy.

***

sobota, 19 grudnia 2015

Emma zilustrowana

O ile wiem, do rąk polskich czytelników nie trafiło jeszcze ani jedno ilustrowane wydanie żadnej z powieści Jane Austen - i raczej nie zanosi się na to w najbliżej przyszłości. Być może wiąże się to z faktem, że popularność Austen to w Polsce zjawisko zaistniałe dopiero w kilku ostatnich dekadach, kiedy czas świetności książek ilustrowanych (mam na myśli oczywiście literaturę przeznaczoną dla dorosłych czytelników) już dawno minął. Zupełnie inaczej ta sprawa przedstawia się w ojczyźnie pisarki (lub szerzej: w krajach anglosaskich), gdzie ilustracje jej dzieł pojawiły się kilkanaście lat po pierwszych wydaniach i wciąż powstają nowe. Jednak pierwsze w ogóle ilustracje powieści Jane Austen pochodzą z... Francji. "Pirackie" - najprawdopodobniej spadkobiercy pisarki nie byli świadomi ich istnienia - francuskie przekłady wydano z ilustracjami na frontyspisach już w latach 20. XIX w.


piątek, 18 grudnia 2015

Mężczyźni, którym podobała się "Emma"


Od kiedy zostałam wielbicielką twórczości Jane Austen - bo nie zawsze nią byłam - staram się walczyć z błędnymi obiegowymi opiniami o niej. Obserwuję u siebie w tym względzie nawet gorliwość charakterystyczną dla konwertytów: po prostu nie mogę ścierpieć, że ktoś mógłby trwać w mrokach niewiedzy, krzywdząc siebie i nie oddając sprawiedliwości tej genialnej pisarce. Jednym z takich krzywdzących mitów jest przekonanie, że powieści Jane Austen to "literatura kobieca".

Temat "literatury kobiecej" był już na blogach książkowych podnoszony wiele razy i będzie podnoszony nadal. Choć nie ma zgody, co właściwie się tym mianem określa, nie ulega wątpliwości, że jest to określenie o zabarwieniu pejoratywnym, a nie afirmatywnym. "Literatura kobieca", czyli taka, której mężczyzna czytał nie będzie. A więc skoro nie nadaje się dla ogółu czytelników, musi być gorsza. Rzeczywiście wiele książek, które się do tej kategorii zalicza, to utwory literacko bardzo słabe, odbijane z jednej sztancy, zaprojektowane na miarę jakiejś wyimaginowanej kobiety, która oczekuje kiczu, tandety i tanich wzruszeń. A każdą z powieści Jane Austen złośliwie można podsumować tak: najpierw dużo gadają, a na końcu jest ślub. Jak nic "literatura kobieca"!

Żeby ośmielić panów, którzy być może zrażeni tą łatką przypinaną powieściom Jane Austen, obawiają się po nie sięgnąć, przygotowałam krótkie zestawienie (mogłoby być znacznie dłuższe, ale to już pozostawiam dociekliwości czytelników). Znaleźli się w nim słynni mężczyźni, którzy nie tylko "Emmę" przeczytali, ale także się nią zachwycili.

czwartek, 17 grudnia 2015

„Tak mało białego atłasu, tak mało koronkowych welonów, pożal się Boże!” Przewodnik modowy po prozie Jane Austen cz.1


Cytat w tytule to oczywiście opinia pani Elton o ślubie Emmy i Knightleya, ale można go równie dobrze odnieść do stylu pisarskiego Jane Austen. Jej proza jest niemal zupełnie wyzuta z wszelkich opisów, a żadne zdanie nie służy wyłącznie dekoracji. Opisów strojów też w niej nie znajdziemy i choć w każdej powieści występuje przynajmniej jedna panna młoda (w „Emmie” pada chyba rekord, jest ich w sumie pięć), białego atłasu i koronkowych welonów jest rzeczywiście bardzo niewiele. Wzmianki o elementach garderoby pojawiają się jednak od czasu do czasu, mówiąc więcej, niż się pozornie wydaje. Dlatego aby lepiej orientować się w świecie Jane Austen i jej bohaterek, warto zapoznać się z regułami rządzącymi ubiorem w jej czasach.

Sama Austen bardzo się interesowała modą. Ilekroć przebywała z dala od swojej siostry Cassandry, prowadziła z nią ożywioną korespondencję, której znaczną część stanowiły modowe ploteczki i sprawy związane z garderobą. Skromna sytuacja majątkowa pisarki sprawiła, że każdy zakup pantofli czy tkaniny na suknię (oczywiście w tamtym czasie nie można było kupić gotowej sukni) urastał do rangi wydarzenia, poprzedzonego głębokim namysłem. W 1798 Jane pisała: „Jestem tak zawstydzona stanem połowy mojej garderoby, że rumienię się na sam widok szafy, która ją przechowuje.1 Jest rzeczą powszechnie znaną, że kobiecie rzadko kiedy jest wszystko jedno, co na siebie włoży, i Jane Austen nie była wyjątkiem.

Z góry przepraszam panów, ale w tym wpisie zajmę się wyłącznie modą damską. A moda w tym okresie – w Anglii umownie zwanym regencją, u nas erą napoleońską lub empire – była wyjątkowo urokliwa i bardzo lekka, w porównaniu z wcześniejszą i późniejszą epoką. Skoncentruję się na latach 1813-14, czyli czasie, w którym toczy się akcja „Emmy”. Zaczniemy od przyjrzenia się elementom empirowego/regencyjnego stroju. W części drugiej sprawdzimy, jakie modowe informacje można wyłowić z powieści Jane Austen i co nam one mówią. Ostrzegam, że niniejsze opracowanie ma charakter amatorski, choć dołożyłam wszelkich starań, żeby było jak najbardziej rzetelne.

Fashion victim roku 1814. Ilustracja modowa. Źródło

środa, 16 grudnia 2015

Festiwal "Emmy" uważam za otwarty! Quiz: Jak dobrze znasz Emmę?


Pewno już od jakiegoś czasu oczekiwałaś wiadomości z Hampshire i może trochę się dziwiłaś, że my, tacy starzy, tak źle umiemy rachować, bo też w rzeczy samej Cassy spodziewała się rozwiązania już miesiąc temu, lecz wreszcie wczoraj wieczór przyszedł czas i bez dłuższych wstępów wszystko się dobrze skończyło. Mamy drugą córeczkę (…) Nazwiemy ją Jenny. Twoja bratowa czuje się, Bogu dzięki, zupełnie dobrze po tym wszystkim.1

Tak 140 lat temu pewien pastor z małej wioski w Hampshire pisał w liście do siostry o narodzinach swojej córki. Jane Austen przyszła na świat 16 grudnia 1775 roku w Steventon, jako siódme dziecko wielebnego George’a Austena i jego żony Cassandry. Czterdzieści lat później, już jako autorka trzech wydanych powieści, powołała do życia Emmę Woodhouse. Austen pracowała nad „Emmą” od stycznia 1814 do marca 1815. „Zamierzam stworzyć bohaterkę, której nikt oprócz mnie nie będzie lubił” – poinformowała rodzinę.2 Jeśli Emma irytuje, dzieje się tak z woli jej twórczyni. Nie powinniśmy jednak traktować tych słów Jane Austen całkiem serio – jej czytelnik zawsze musi być czujny – w przeciwnym razie musielibyśmy przyznać, że zamiar pisarki powiódł się tylko częściowo. W ciągu dwustu lat, jakie upłynęły od jej „narodzin”, rzesze czytelników pokochały pannę Woodhouse, choć zapewne większość z nich przeszła przez fazę irytacji. Jaka jest zatem Emma? Na to pytanie być może odpowiemy w ciągu kolejnych dni Festiwalu. Na razie zaryzykuję stwierdzenie, że jest najbardziej uroczą snobką w historii literatury.


wtorek, 15 grudnia 2015

Zaproszenie


Przypominałam o tym dosyć często, a dzisiaj przypomnę po raz ostatni. Już jutro, w rocznicę urodzin Jane Austen, otwarcie blogowego Festiwalu "Emmy"! Świętujemy dwusetną rocznicę wydania powieści. Do 23 grudnia na blogach biorących udział w Festiwalu będą się ukazywać wpisy poświęcone "Emmie" i jej autorce.

Jutro Padma z Miasta Książek wyjaśni, dlaczego "Emma" wielką powieścią jest, a Pyza z Pierogów pruskich przyjrzy się tłu historycznemu utworów Jane Austen. Oczywiście zapraszam też do mnie, na wpis-niespodziankę!






czwartek, 10 grudnia 2015

Obrazki


 

To zdjęcie jest częściowo inspirowane niedawnym wpisem Pyzy o nietypowych książkowych prezentach (propozycje świetne i jeszcze można zdążyć przed Gwiazdką), częściowo pomysłem, który chodził mi po głowie od dawna. Poza tym przeniosłam się na nowy komputer i kupiłam wreszcie nowy tusz do drukarki, a oba te doniosłe wydarzenia przyczyniły się do podniesienia jakości moich doznań czytelniczych. Wygląda na to, że w tym tygodniu również będą u mnie wyłącznie posty "niepiśmienne", ale to się całkowicie zmieni już od środy. Oczywiście nie chodzi o to, że czytam teraz mało i nie mam o czym pisać. Czytam dużo (i piszę), ale ciągle o tej samej książce. A ponieważ to książka bardzo interesująca (co widać po ilości samoprzylepnych karteczek, które do niej wkleiłam) i co chwilę odkrywam w niej coś nowego, bez żalu odkładam inne lektury - chyba dopiero na Święta.

(Tak na marginesie: co sądzicie o tej rybiej łusce w tle blogu?)

niedziela, 6 grudnia 2015

SZTUKA CZYTANIA: Vincent van Gogh

*** Vincent van Gogh (1853-1890), "Otwarta Biblia"/"Martwa natura z otwartą Biblią" ***

Otwarta Biblia, 1885
63 × 78 cm, Rijksmuseum, Amsterdam

Biblia rodzinna otwarta jest na „Księdze Izajasza”. Nie widać tego wyraźnie, lecz jej dwukolumnowe stronice dorównują pędzlowi Fransa Halsa, za którego przykładem van Gogh wierzył, że prawdziwy kolorysta nie powinien gardzić czernią. Według jego szacunku, Hals uzyskał przynajmniej dwadzieścia siedem odmian czerni.

                W tej martwej naturze, ustawionej sześć miesięcy po śmierci ojca i namalowanej „w pośpiechu, w jeden dzień”, czerń jest zduszona, jak po całonocnym czuwaniu przy świecy. Biblia leżąca na pulpicie przemawia językiem najlepiej zrozumiałym dla pastora. Izajasz, rozdział 53, werset 3: „Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu”. Sfatygowana książka w żółtej oprawie – okrutnie pesymistyczna Radość życia – to replika Vincenta: Izajasz czasów współczesnych.

                Widać tu, jak konfliktowy, jeśli nie jałowy, był pomiędzy nimi związek. Ojciec denerwował się i trapił dziwacznym zachowaniem syna: jego pobytem w górniczych slumsach Borinage, brataniem się z biedotą, pożyciem z prostytutką, znieważaniem parafian, niewłaściwym odżywianiem.

                A co mógłby odrzec Vincent? „Zaczynasz od beznadziejnych zmagań, żeby odtworzyć naturą – i nic ci się nie udaje; kończysz na spokojnym tworzeniu z paletą w ręku, a natura akceptuje to i sama się dostosowuje”.

                Jesienią 1885 roku matka, najmłodszy brat i siostra van Gogha przygotowywali się do opuszczenia plebanii. Vincent, mieszkający w Nuenen oddzielnie, był bez grosza. Kolekcjonował ptasie gniazda, miał ich w szafie całe tuziny. „Będę teraz rysował gniazda ptasie i gniazda ludzkie – chaty na wrzosowisku i ich mieszkańców” – zwierzył się bratu Theo. Surowość Otwartej Biblii (prostokątne kartki, wyraźny, biały margines) stanowi zupełne przeciwieństwo małych, przytulnych gniazd, ukrytych w drzewnej plątaninie, solidnie przymocowanych do ułamanych gałęzi.

William Feaver, „Van Gogh”. Oficyna Panda, Warszawa 1994.