Okładka pierwszego wydania (Źr. Wikipedia) |
Witam na październikowym Pikniku z
klasyką! Dziś w programie „Pat ze Srebrnego Gaju” („Pat of Silver Bush” Lucy
Maud Montgomery. „Pat...” jest dziewiętnastą książką w dorobku autorki, wydaną
po raz pierwszy w 1933 r. Poprzedziła ją powieść „Dzban ciotki Becky” (inny
tytuł „W pajęczynie życia”). Jeżeli przypominacie sobie nasz poprzedni Piknik z
L.M.M. na którym właśnie o „Dzbanie...” była mowa, to wiecie, że nie znajdujemy
się w złotym okresie jej twórczości. Niestety, „Pat...” jest chyba książką jeszcze
mniej udaną, a Pat – prawdopodobnie najbardziej irytującą bohaterką, jaka
wyszła spod pióra L.M.M.
Daleko, daleko, za siedmioma górami, za
siedmioma morzami, a właściwie za wielkim oceanem, leży cudowna wyspa, poprzecinana
czerwonymi drogami, zanurzona w srebrzysto połyskujących wodach. Zwie się Wyspą
Księcia Edwarda. Na wyspie są wdzięczne strumyki, urokliwe gaiki, jest też
piękna stara farma. Na farmie mieszka
pewna niezwykła dziewczynka o poetycznym usposobieniu, która „kocha mocniej”
niż inni ludzie – być może dlatego żyje w pewnym osamotnieniu. Brzmi znajomo?
Idźmy dalej. Dziewczynka ma przyjaciółkę i wiernego przyjaciela, który jest
wzorem wszelkich cnót chłopięcych i którego rola w fabule jest jasna od
początku dla każdego, kto zetknął się z „Anią z Zielonego Wzgórza”. W ogóle cała powieść wydaje się jakby
posklejana z wątków obecnych w innych książkach L.M.M. i postaci z nich
wyjętych. Najbardziej rzuca się tu w oczy Judy Plum – jedyna lepiej zarysowana
bohaterka powieści, która jest mniej udaną wersją Zuzanny z serii o Ani – stara
wierna służąca, kochająca i oddana stara panna. Czas jednak zająć się główną
bohaterką.
Pat poznajemy, gdy ma około sześciu lat
i śledzimy jej – waham się, żeby użyć słowa rozwój, bo tego właściwie nie da
się zaobserwować – dorastanie do lat 18. Szmat czasu, na przestrzeni którego
coś się oczywiście dzieje, wydarzenia codziennego życia, czasem nawet
dramatyczne, ale który pozostawia bohaterkę dokładnie taką samą, jaka była na początku.
O Pat można powiedzieć tylko dwie rzeczy: kocha swój dom i nienawidzi zmian.
Oczywiście te zmiany i tak przychodzą, ale samej Pat nic nie zmieni. Natomiast
co do jej miłości do domu... tak wydaje się, że to właśnie dom rodzinny, a nie
rodzina go zamieszkująca jest głównym adresatem uczuć... to autorka przez
pierwszą połowę książki wręcz katuje czytelnika, dając mu raz po raz po raz
kolejne dowody tego, co już zostało udowodnione. I chodź jest to rzeczywiście
wspaniały dom, gdzie w piekarniku zawsze piecze się ciasto, pranie dumnie
łopocze na sznurach w ogrodzie i zawsze znajdziemy jakiegoś kociaka skłonnego
do zabawy, to czytelnika ogarnia poczucie przesytu, a zachowanie Pat może uznać
za chorobliwe.
Pat jest wykreowana trochę na
podobieństwo Ani i Emilki Starr, ale tamte bohaterki miały talent, ambicje,
humor i inteligencję, Pat jest tych cech pozbawiona, zostaje jej tylko
nieznośna poetyczność nadwrażliwość, skłonność do uniesień. I rzekoma zdolność
do głębszego odczuwania, z tym, że mam wrażenie, że te „głębsze uczucia” są
zaskakująco płytkie – w gruncie rzeczy Pat jest egoistką, która nie umie
zaakceptować, że ktoś z rodziny może mieć inne niż ona pojęcie szczęścia. Dla
Pat szczęście to pozostanie na zawsze w domu rodzinnym, z rodziną, która też
nie może się zmienić. Cała konstrukcja psychiczna Pat wydaje mi się wysoce
niewiarygodna, pomijając już sam fakt, że jest wyjątkowo jednowymiarowa. Skąd u
dziecka, które wychowuje się w spokojnym domu, w szczęśliwej rodzinie – to też
różni Pat od Ani i Emilki – taki strach przed zmianami? Słynne „chwilo trwaj,
jesteś tak piękna” jest zrozumiałe w wieku zaawansowanym. Dziecko, które nie
zaznało w życiu cierpienia, w naturalny sposób dąży do tego co nowe, nieznane,
fascynujące.
Dlaczego L.M.M. w ogóle „Pat...” napisała?
Potrafię to zrozumieć tylko w odniesieniu do biografii autorki. Tęskniąca za
domem, zmagająca się z własną depresją i jeszcze bardziej dotkliwymi problemami
psychicznymi męża, stworzyła Srebrny Gaj na podobieństwo własnego,
wyidealizowanego domu dzieciństwa, który chciałaby zachować niezmienionym na
zawsze.
Zapraszam do dyskusji o Pat i o „Pat...”
tym razem na blogu Pyzy, dokładnie TUTAJ.
(Dodawanie komentarzy pod moją notką jest wyłączone). A za miesiąc zmieniamy
klimat, nie będzie już tak sielankowo. Książka na listopad to „Rebeka” Daphne
du Maurier.
---
L.M. Montgomery, "Pat of Silver Bush". Project Gutenberg Australia.
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.