piątek, 6 stycznia 2017

365 dni z książką...


...czyli Czytam to i owo... na Instagramie. Mam szczerą nadzieję, że 2017 będzie dla mnie blogowo bardziej udany niż rok miniony, kiedy prawie nic nie pisałam (co oczywiście nie oznacza, że nic nie czytałam. Czytałam, z moich statystyk wynika, że przeczytałam 47 książek, co może nie jest szczególnie imponującym osiągnięciem, ale nie o ilość przecież chodzi, a o to, co nam te książki dają. Mnie w tym roku: przede wszystkim dużo przyjemności, która trwa i trwa - bo prawie jedną czwartą z tej liczby stanowiły tysiącstronicowe powieści). Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: upłynął już prawie tydzień nowego roku, a ja nie zamieściłam jeszcze ani jednego porządnego wpisu. Na wypadek, gdyby to miał być prognostyk na cały rok, postanowiłam się zabezpieczyć. Jeśli nie uda mi się regularnie pisać o książkach, to przynajmniej będę promować czytelnictwo za pomocą obrazu.




Wiecie, ja mam lekką awersję do mediów społecznościowych w ogóle. Trudno mi się przystosować do rzeczywistości, w której wszyscy czują potrzebę ogłaszania światu co robią w każdej minucie swojego życia (dlatego tak rzadko zaglądam na facebook, w tej dziedzinie też zamierzam się poprawić, ale nie wiem, jak to wyjdzie). Ja tego nie ogarniam. Poruszanie się w social mediach to już cała dziedzina wiedzy, która jest mi prawie zupełnie obca (co pewnie oznacza, że jestem istotą aspołeczną). Ale Instagram wydaje mi się stosunkowo nieszkodliwy i dosyć przyjemny, dlatego postanowiłam spróbować.


Otóż w 2017 zamierzam codziennie publikować na moim instagramowym koncie jedno zdjęcie z książką: taką, którą właśnie czytam, albo o której rozmyślam, albo którą dopiero co kupiłam itd. Ma to być obrazkowy pamiętnik, dokumentujący wszelkie przejawy mojego czytelniczego życia. Żeby nie utrudniać sobie życia przesyłaniem zdjęć z komputera, będą to zdjęcia wyłącznie z telefonu (och, dokąd zmierzasz świecie, w którym urządzenie do fotografowania nazywa się telefonem ;)).

Jeśli macie ochotę podglądać, co się u mnie książkowo dzieje, kiedy nie ma mnie na blogu, zapraszam tutaj (link jest też na pasku bocznym):


Dzisiaj trochę oszukałam, bo dodałam za jednym zamachem sześć zdjęć, no ale nie było innego sposobu, żeby zakończyć 31 grudnia z 365 zdjęciami na koncie :) A spędziłam ten dzień bardzo hygge, czego dowody znajdziecie również na Instagramie.


13 komentarzy:

  1. Gratulacje! No to już masz jednego obserwatora więcej! ;>

    Absolutnie prześliczna biblioteczka *_* Mam ochotę się do Ciebie przenieść!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam! Wiesz, z Krakowa jest do mnie całkiem niedaleko :)

      Usuń
    2. O-to-to! :) I jeszcze kominek! Dziś w szczególności bym się tam układała pod nim jak mój kot się wciska między półkę a grzejnik:)

      Usuń
    3. Niestety miejsca przed kominkiem nie jestem w stanie zagwarantować, twardo okupuje je Rudas ;)

      Usuń
  2. PS Może kolejne wyzwanie na nowy rok? Trochę późno, bo dzisiaj, ale mam już opublikowane podsumowanie i nowy banner, jakbyś była zainteresowana:) Zrezygnowałam jednak z dwóch wyzwań i w tym roku tylko czytanie po angielsku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ cudownie! Ja sobie tak myślałam często, że powinnaś mieć Instagrama, bo jak wiesz, jestem fanką Twoich zdjęć :-). A Instagram faktycznie wydaje się być taki spokojny dosyć, w każdym razie tak mi się jako nowicjuszce wydaje :-), no i dostarcza sporo frajdy :-). No i trzymam kciuki za blogowy rok 2017 :-)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia będą takie sobie, bo aparat w smartfonie mam niezbyt dobry (dodawanie zdjęć z aparatu fotograficznego to jakaś straszna męka, więc nie zamierzam tego robić), ale tak czy owak zamierzam spróbować i myślę, że jestem w stanie wytrwać w swoim postanowieniu ;) Dzięki! :)

      Usuń
    2. Myślę, że tak -- sama robię tabletem albo telefonem, chyba najważniejsze mieć pod ręką jakąś lampkę, latarkę czy cokolwiek, co poświeci ;-) (albo być może moje urządzenia są jakoś wyjątkowo niedoświetlone ;-)). Ale cała zabawa polega jak sądzę na tym, że robisz zdjęcia jakimś niezobowiązującym urządzeniem ;-).

      Usuń
    3. No nie, światło tylko naturalne!
      Tak, to znaczy tak było w romantycznej erze Instagrama. Działo się to wtedy, kiedy blogi były internetowymi pamiętnikami ;). Ale ja się tego zamierzam trzymać :)

      Usuń
    4. Muszę chyba się nauczyć robić zdjęcia w świetle naturalnym, bo tej sztuki jeszcze nie posiadłam ;-). Co do ery: być może, chociaż -- podobnie jak w przypadku blogowania -- myślę, że chodzi jednak głównie o przyjemność robienia tych zdjęć :-).

      Usuń
  4. I to jest dobry news! Dzięki Tobie mam motywację, żeby wreszcie zalogować się na Insta (może się odważę) ;-) Powtórzę się - ale trudno - uwielbiam Twoje zdjęcia! Życzę udanego 2017 - nie tylko blogowo :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tylko z Instagramem uważaj, strasznie wciąga! Całe szczęście, że ustaliłam sobie limit jednego zdjęcia dziennie, więc może nie pochłonie całego mojego wolnego czasu i trochę go zostanie na czytanie książek ;). Ale wróciła mi ochota do robienia zdjęć, więc może na blogu też się ich więcej niż w ubiegłym roku pojawi.

      Usuń

Dziękuję za komentarz.