*** Edmund Tarbell, "Josephine i Mercie" (1908) ***
Kolejny urokliwy obraz Edmunda Tarbella. Wyobrażam sobie, że Josephine i Mercie, które były córkami artysty, oddają się lekturze i pisaniu listów w upalne popołudnie późnego lata. Upalne na zewnątrz, w pokoju panuje przyjemny chłód, choć jest nieco duszno. Okna wychodzą na cienisty, tajemniczy ogród, światło sączy się przez liście, a podłoga na pewno skrzypi.
A za moim oknem znowu śnieg...
Córka z lewej chyba do tego prokuruje jakieś tajemnicze notatki. Trochę zresztą widać tutaj napięcie między siostrami -- ta z prawej jest chyba obrażona bardziej (chociaż może to tylko książka ją wciągnęła), ta z lewej ostentacyjnie coś pisze przy sekretarzyku. Może list miłosny -- nie powiedziała siostrze i stąd obraza?
OdpowiedzUsuńAleż! Od razu list miłosny, kiedy tatuś pilnie przygląda się zza sztalug ;) Sama co prawda napisałam, że pisze listy, ale może jest to jedynie spis rzeczy, które trzeba oddać do pralni? Ale masz rację, ta w głębi wygląda na trochę naburmuszoną, może to po prostu ten trudny wiek dorastania, ona wygląda na nastolatkę, a ta przy sekretarzyku to już młoda kobieta. W tym świetle Twoja sugestia co do listu miłosnego nabiera mocy (ale może być to też list do przyjaciółki dotyczący np. planowanego przyjęcia) - młodsza siostra jest zła, że wciąż się jej nie dopuszcza do świata dorosłych.
UsuńRacja, zapomniałam o postronnym obserwatorze, którego oczami całą scenę widzimy! List o przyjęciu mnie przekonuje. Ale może być i tak, że to faktycznie lista czegokolwiek, a młodsza jest obrażona za jakieś wcześniejsze kwestie -- a nawet, że obrażona jest bardziej na ojca ("siedź tutaj, chcę was namalować!") niż na siostrę.
UsuńO, tak! Ojciec musiał je strasznie zamęczać tym pozowaniem, bo pojawiają się na bardzo wielu jego obrazach.
Usuń