Miałam zamiar napisać dziś o nowej książce, ale kiedy człowiek chory - a to właśnie mi się przytrafiło - to nie zawsze ma ochotę na wysiłek intelektualny. Dlatego w zamian postanowiłam obfotografować książkę starą. Poza tym czytanie tej właśnie książki tak mnie obecnie pochłania, że nie chciałam jej porzucać na czas potrzebny do napisania recenzji. Jeśli ktoś jest znużony tym, że ostatnio wszystkie książki pojawiają się u mnie w towarzystwie róż, to bardzo mi przykro, ale ten stan jeszcze trochę potrwa. Do czasu aż mróz zetnie wszystkie pąki. A co to za książka? Wyjaśni się to niebawem, a tymczasem - wracam do lektury.
piątek, 6 listopada 2015
MARTWA NATURA Z KSIĄŻKĄ: Listopad
Miałam zamiar napisać dziś o nowej książce, ale kiedy człowiek chory - a to właśnie mi się przytrafiło - to nie zawsze ma ochotę na wysiłek intelektualny. Dlatego w zamian postanowiłam obfotografować książkę starą. Poza tym czytanie tej właśnie książki tak mnie obecnie pochłania, że nie chciałam jej porzucać na czas potrzebny do napisania recenzji. Jeśli ktoś jest znużony tym, że ostatnio wszystkie książki pojawiają się u mnie w towarzystwie róż, to bardzo mi przykro, ale ten stan jeszcze trochę potrwa. Do czasu aż mróz zetnie wszystkie pąki. A co to za książka? Wyjaśni się to niebawem, a tymczasem - wracam do lektury.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To jak książka i róża, to aż się prosi o "Pierścień i różę" Thackeraya, "Imię róży" Eco albo chociaż "Adwokata i róże" Szaniawskiego :-)
OdpowiedzUsuń"Pierścień i róża" kojarzy mi się z filmem z lat 80. z Figurą i Zamachowskim, którego to filmu nigdy nie mogłam strawić, więc nie wiem, o co tam chodziło, ale pamiętam, że strasznie było to męczące. Powtórki "Imienia róży" na razie nie planuję. "Adwokat i róże"? Jest to jakaś myśl... róże mogłyby się bardzo sympatycznie pojawić w towarzystwie advocata ;)
UsuńAle w najbliższym czasie pojawią się w towarzystwie książki o pszczołach i przemijaniu.
Czyżby "Życie pszczół" Maeterlincka? :-)
UsuńOj, zaraz Maeterlinck. Zapewne uważasz sięganie po książki, które nie zostały napisane przynajmniej kilka dekad temu, za niegodne, ale niektórzy tak czynią i ja też czasami. To będzie coś świeższego ;)
UsuńWiedziałem, wiedziałem, że to nie Maeterlinck - to był tylko taki "strzał" rozpaczy :-) ale skoro zamieszczasz obrazy, które zostały namalowane nie tylko kilka dekad ale kilka stuleci temu był cień nadziei, że trafię :-)
UsuńSpokojnie, może dojdziemy i do Maeterlincka ;)
UsuńDaj spokój - Twój post po jego lekturze pewnie by się nazywał "martwa natura z martwą naturą" :-)
UsuńA ja wiem, co za książka :D! I entourage jak najbardziej stosowny (i te pióra, i te poroża, i te róże, jeszcze jakiś starszawy papier by się przydał i może coś a la afrykańskiego!). Zdrowiej!
OdpowiedzUsuńTak, Pyzo, jestem przekonana, że wiesz. Ale przyznam się, że dobór rekwizytów był bardziej na zasadzie ich atrakcyjności wizualnej ;)
UsuńDziękuję, już jest nieco lepiej :)
Bardzo ładne zdjęcia;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńBardzo fotogeniczny okaz książki!
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zwykle piękne. Zazdroszczę talentu. :)
No właśnie, te egzemplarze sprzed 40 lub więcej lat zawsze dobrze się prezentują na zdjęciach :)
UsuńZdjęcia przepiękne. Stare książki zawsze wyglądają tak niesamowicie klimatycznie, bajka ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy dzisiejsze książki też się będą tak ładnie starzeć :)
UsuńDickens? Samotnia? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgadza się. Dwudziestego będziemy dyskutować o "Samotni"w ramach "Pikników z klasyką", zapraszam! I oczywiście również pozdrawiam :)
Usuń