czwartek, 23 kwietnia 2015

MARTWA NATURA Z KSIĄŻKĄ: kwiecień

Podobno co czwarty Polak nie ma w domu ani jednej książki. Cóż za niesłychana asceza, ja nie byłabym do tego zdolna. Posiadanie książek (a także - przyznaję - ich fotografowanie) sprawia mi prawie tyle samo przyjemności co czytanie (zresztą znaczną większość z posiadanych rzeczywiście przeczytałam). Światowy Dzień Książki mogłam więc uczcić tylko w jeden sposób - trochę zaszaleć w księgarni (internetowej - cóż, takie czasy). Oto moje ostatnie zakupy książkowe. Przyznam, że głównie pod hasłem: "jak tu nie kupić, jak takie tanie" oraz wychodzące naprzeciw mojej potrzebie posiadania przedmiotów w różyczki. Ale oprócz staroci są też dwie pozycje, które mogę zaliczyć do nowości: "Za ścianą" Sary Waters - wydana pod koniec lutego i "Wciąż czekam" Louisy Young, która ukazała się w kwietniu (postanowiłam przetestować powiedzenie "nie osądzaj książki po okładce" - prawdę mówiąc, zwróciłam na nią uwagę właśnie dzięki paskudnej okładce).

Zazwyczaj nie piszę typowych recenzji, bo czytam jednak głównie książki nie najnowsze lub całkiem stare (a uważam, że te się raczej omawia lub analizuje), albo takie, które już wszyscy wcześniej zdążyli zrecenzować. Na ogół unikam więc słowa na "r". Ale wejście przeze mnie w posiadanie nowości oznacza, że wkrótce możecie się spodziewać wpisów oznaczonych etykietą: recenzja.









  
Udanego Dnia Książki!
(A pierwiosnki są oczywiście z mojego ogródka).
   

14 komentarzy:

  1. Okładki prezentują się pięknie w równie urokliwym wnętrzu.;) Patrzę na Twoje zdjęcia i czuję się jak w niebie.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, to miłe! Cieszę, się, że dostarczam miłych wrażeń nie tylko sobie :)

      Usuń
  2. Różyczki są słodkie, zdjęcia piękne, no i czekam na Twoje recenzje ;) I widzę Poczucie kresu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak, "Poczucie kresu" też w bardzo atrakcyjnej cenie kupiłam, aż się zdziwiłam. Bardzo jestem ciekawa, ale zostawiam sobie na potem, aż się uporam z nowościami.

      Usuń
  3. Ty robisz takie piękne i pomysłowe zdjęcia książek, że nie sposób się nie zachwycić :). I to wydanie "Pań z Cranford" takie ładne (chyba jest teraz cała taka seria literatury angielskiej, prawda? bo gdzieś mi mignęła tak wydana Austen).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję. Tak, Świat Książki wydaje teraz serię Angielski Ogród. Nie wiem, jakie są plany, na razie jest Austen, Gaskell i "Wichrowe wzgórza".

      Usuń
    2. Chciałam tylko donieść, że sieć biedronkowa w tym tygodniu rozpowszechnia tę serię! Udało mi się dostać "Panie z Cranford" właśnie i "Rozważną i romantyczną" Austen :).

      Usuń
    3. Tak, właśnie się dowiedziałam. Ja Gaskell kupiłam w księgarni internetowej w podobnej cenie, a Austen postanowiłam skompletować w wersji "de luxe" (głównie dlatego, że wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie ta tańsza linia). Cóż, to z jednej strony piękne, że można pójść do sklepu po chleb i mleko, a wyjść ze strawą duchową... Z drugiej strony wolałabym, żeby książki ogólnie były bardziej na moją kieszeń, nie tylko na promocjach w Biedronce, bo one raczej nie wpływają dobrze na rynek książki w ogóle.

      Usuń
    4. Szczerze mówiąc nie wiem, czy to faktycznie jest tak, że kupno książek w supermarkecie psuje rynek (to znaczy nie znalazłam żadnych przekonujących mnie danych na ten temat -- znasz może jakieś?). A że jak wspominałam ta seria ma do tego takie piękne okładki, to nie mogłam się oprzeć (i jak widać nie tylko ja, bo już "Północy i południa" nie udało mi się upolować) :).

      Usuń
    5. Moja mama przez 20 lat prowadziła księgarnię w małej miejscowości. Nie twierdzę, że musiała ją zamknąć akurat z powodu Biedronki, ale ze względu na sposób w jaki ten rynek funkcjonuje w ogóle (są jeszcze Empiki itd. - temat rzeka). Mały niezależny księgarz nie jest w stanie sprzedać książki za 9,99 (cena "okładkowa" to w tym przypadku 15), bo sam ją za tyle kupuje (o ile nie drożej), a ponieważ i tak prawie nic nie zarabia... No ale nikt nie twierdzi, że niezależne dobrze zaopatrzone księgarnie w małych miasteczkach w ogóle muszą istnieć. Od kiedy mama zamknęła księgarnię nie mam już dylematów moralnych, kupuję w Internecie i jestem zadowolona.

      A w naszej miejscowej Biedronce Gaskell i Austen w ogóle nie było - albo rozeszły się jak świeże bułeczki ;)

      Usuń
    6. Z tym się zgodzę, to znaczy z tym, że supermarkety działają tu na niekorzyść małych księgarni tak samo jak wielkie sieci. Muszę powiedzieć, że jednak małe niezależne księgarnie w małym mieście ratowały mnie przez dużą część mojego czytelniczego życia (nie licząc, oczywiście, bibliotek), tylko że, no właśnie, ich już nie ma albo przerzuciły się niemal wyłącznie na podręczniki. Dochodzi tu zapewne jeszcze kilka czynników, jak już niemal przysłowiowe to, czy człowiek kupi książkę za 15 zł, kiedy może za 10 (tu dochodzi znowu kolejna kwestia: czy kupię ją w mojej księgarni, bo cenię jej pracę, czy w Biedronce/Empiku/innej dużej sieci, bo tam jest taniej? Na czym mi zależy?). W tym sensie rozumiem taki dylemat w zupełności (i brakuje mi jednak czasem biegania do księgarni, żeby sprawdzić, czy już sprowadzili dla mnie książkę, czy jeszcze nie).

      Usuń
    7. Sądzę, że klient kupi tam, gdzie jest najtaniej, i to jest całkiem naturalne. Ale niestety "niewidzialna ręka rynku" nie wszystko urządza w sposób najlepszy z możliwych (dotyczy to nie tylko rynku książki).

      Usuń
    8. No właśnie tak sobie o tym pomyślałam w kontekście innych wyborów konsumenckich w ogóle.

      Usuń

Dziękuję za komentarz.