Już za niecały tydzień, 21 października, polska premiera najnowszej powieści Jonathana Franzena. Autor niebawem będzie gościem Festiwalu Conrada (24 października) oraz Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie (24 i 25 października). Festiwal Conrada objął również książkę patronatem, oprawa medialna jest więc imponująca. A jak prezentuje się oprawa graficzna?
(Na końcu wpisu dodatek do poczytania).
Zanim przejdę do polskiego wydania "Purity" - polski tytuł: "Bez skazy" - opublikowanego przez Wydawnictwo Sonia Draga, zobaczmy jak wydano ją zagranicą.
Okładka amerykańska, Farrar, Straus and Giroux
|
Okładka brytyjska, 4th Estate
|
Żadna z tych okładek nie budzi we mnie entuzjazmu, ale też nie wywołują jakiegoś większego sprzeciwu. Ot, okładki, które oglądam bez emocji. Ale sposób potraktowania książki Franzena przez Wydawnictwo Sonia Draga to inna para kaloszy. Tu emocje są i to gorące. Może o to właśnie chodziło?
Nie jestem pewna, bo dominującym uczuciem, gdy patrzę na tę okładkę, jest niechęć (mogłabym też użyć mocniejszego określenia). Na pewno nie chciałabym tego postawić na swojej półce. Nie wiem, kto projektował okładkę, niestety nie doszukałam się tej informacji, ale na pewno był to ktoś, kto opanował funkcję WordArt w PowerPoincie. Czyżby Sonia Draga we własnej osobie?
To wszystko na temat okładek, a teraz "wartość dodana". Nie miałam okazji zapoznać się z powieścią Franzena, więc nie mogę się na jej temat wypowiedzieć, ale "Purity" (jak również postać jej autora) wywołała gorącą dyskusję w Stanach Zjednoczonych i nie tylko.
Zostawiam Wam garść linków do recenzji z kraju i ze świata:
Justyny Sobolewskiej, z Polityki - Sekrety i kłamstwa
Michiko Kakutani, z New York Timesa - ‘Purity,’ Jonathan Franzen’s Most Intimate Novel Yet
Radhiki Jones, z magazynu Time - Jonathan Franzen’s Purity Examines Wealth and Identity
Maddie Crum i Claire Fallon, z Huffington Post - So, Should You Read Jonathan Franzen's New Book, 'Purity'?
Tima Adamsa, z Guardiana - piercingly brilliant
Benjamina Markovitsa, z The Independent - Thrilling, frenzied and self-mocking
Rayyana Al-Shawaf, z Chicago Reader - Our reviewer read Franzen's Purity so you don't have to
Barretta Browna, z więzienia federalnego - Stop Sending Me Jonathan Franzen Novels
Szczególnie polecam tę ostatnią.
Sonia Draga nie ma dobrej ręki do okładek, ma właściwie b. złą rękę.;( Pociecha marna, ale jeszcze gorzej wydaje Javiera Mariasa.
OdpowiedzUsuńKsiążek Mariasa nie znam w ogóle, więc nie mogę ocenić, jak się ma to, co na okładce, do tego co w środku. Zgadzam się, że okładki dosyć marne i w ogóle nie przepadam za okładkami zdjęciowymi, które najczęściej są albo banalne, albo kiczowate, albo jedno i drugie. Ale jednak nie, palmę pierwszeństwa przyznaję w tym względzie okładkom Franzena ;)
UsuńA co do Soni Dragi ogólnie, to chyba niestety masz rację.
Ja również nie lubię okładek zdjęciowych i dlatego tak bardzo te do powieści Mariasa uważam za beznadziejne.;( Zwłaszcza, że na zdjęciach są ludzie, Franzenowi tego zaoszczędzono.;)
UsuńTu masz rację, ludzie na okładkach to gorsze niż wszystko ;) Ale o tym samotnym drzewie w polu o (podrasowanym) zachodzie słońca też nie mogę powiedzieć niczego dobrego.
UsuńMnie się podoba to, że przynajmniej szata graficzna jest jednolita: "Wolność" wydano w taki sam sposób ;).
OdpowiedzUsuńTak, wiem, ale gdybym była zagorzałą fanką Franzena, to chyba jednak wolałabym mniej konsekwencji w kwestii szaty graficznej jego książek ;)
UsuńCóż... w tym przypadku trzeba oprawę zmilczeć i cieszyć się, że w ogóle Franzena wydają...
OdpowiedzUsuńO tak, zwłaszcza tempo wydania jest godne pochwały. W końcu w USA książka wciąż jest nowością. A czytelnik okładkę zawsze może sobie czymś zalepić ;)
UsuńNajgorsze okładki to chyba te, które, gdyby je nieco inaczej potraktować byłyby neutralne, w porywach nawet niezłe. Tytuł zeszpecił tę zdjęciową okładkę do granic możliwości i na dobrą sprawę oczy doznałyby ulgi już po tej zmianie. Wygasić kolory i kontrast, żeby zbliżyć się do naturalnych tonów, jakoś pozbyć się tego infernalnego nieba i byłoby zupełnie znośnie, nijak, ale znośnie. Największym grzechem jest chyba w wypadku okładek próba sprzedaży jakiegoś znaczenia, klimatu, zapowiedzi treści. Rzadko coś z tego wychodzi. Antyki zniosą każdy kicz, zresztą, zazwyczaj wręcz rozczulający. Współczesność najlepiej chyba wypada w wydaniu jak najprostszym.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą całkowicie. Pomijając fakt, że nie wiem, jak się ma to drzewo do treści książki, to gdyby nie potworne liternictwo i równie potworne wystylizowanie fotografii byłaby to znośna okładka. Ciekawe, czy ten rodzaj kiczu też kiedyś zyska tę patynę, która uczyni go "rozczulającym" ;)
UsuńW imię równowagi estetycznej i okładkowego parytetu ;-) - pokaż kiedyś, proszę, kilka zachwycająco pięknych i obiektywnie udanych okładkowych cudeniek, bo inaczej i ja zwątpię (chociaż, poza przykładami ewidentnie odrażającymi, dotychczas byłam dość wyrozumiała dla brzydoty na obwolutach, zadowalając się tym, co w środku).
OdpowiedzUsuńA propos zawartości książkowych opakowań - "Wolność" i "Korekty" Franzena już niebawem wpadną w moje ręce. Jestem niecierpliwa, bo autor, do tej pory mi nieznany, i jego proza, szeroko omawiane na blogach, od razu wzbudziły we mnie poczucie, że "muszę to mieć" (a raczej: przeczytać) :-)
Pokażę, oczywiście. Nie można w końcu tylko narzekać. Ale w przypadku tego Franzena nie mogłam się powstrzymać ;)
UsuńW takim razie jestem ciekawa Twoich wrażeń :)
Wystarczyłoby wyprostować napis i byłoby po prostu kiepsko, ale z tym powiewem - grafik płakał, jak projektował... ;-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie jestem pewna, kim była osoba, która to zaprojektowała ;)
UsuńPaskudna ta okładka. Ciekawe co autor miał na myśli, projektując to cudo...
OdpowiedzUsuńAlienację jednostki we współczesnym brutalnym świecie? ;)
Usuń