środa, 2 marca 2016

Krótka literacko-filmowa historia walca.* Część I





Początek był taki:

Znowu zaczął się taniec i przez czas jakiś zabawialiśmy się splataniem i rozplataniem ramion. Z jakimże powabem, z jaką lekkością poruszała się! A gdy przyszło do walca i zaczęliśmy się toczyć dokoła siebie, niby dwie kule, szło nam zrazu nieskładnie, gdyż większość tańczących nie umiała tańczyć walca, z czego powstał pewien zamęt. Uczyniliśmy roztropnie i pozwoliliśmy się im wyhasać. Gdy najniezdarniejsi usunęli się z pola, zaczęliśmy wirować i wraz z drugą parą, Audranem i jego danserką, trzymaliśmy się mężnie. Nigdy mi dotąd nie szło tak dobrze. Nie czułem się istotą ludzką. Trzymałem w objęciach niezrównane stworzenie, szalałem niby burza, miotająca się wokół i oto… na uczciwość powiadam ci, uczyniłem ślub, że nie zezwolę pod żadnym warunkiem, choćby szło o me własne życie, by dziewczyna, którą będę kochał, do której będę miał prawo, tańczyła walca z kimś innym poza mną. Wszak mnie rozumiesz!

Johann Wolfgang von Goethe, "Cierpienia młodego Wertera"
Tłum. Franciszek Mirandola


Oczywiście rozumiem, Werterze! Wszak nie mógłbyś pozwolić, by twoja ukochana doznawała takich uniesień z kimkolwiek innym. Walc, który narodził się z niemieckich tańców ludowych, od początku swojej obecności na salonach, gdzie wkroczył pod koniec XVIII w., wzbudzał ogromne emocje, tak dobrze opisane przez Goethego. Walc przyprawiał o zawrót głowy! Dosłownie i w przenośni. Przytoczony przeze mnie fragment pokazuje też dwoistość tych emocji: z jednej strony niebiańska ekstaza, ale z drugiej - takie doznania na ziemi muszą być przyjemnością jeśli nie całkiem grzeszną, to przynajmniej zastrzeżoną, jak chciałby Werter. "Cierpienia młodego Wertera" zostały wydane w roku 1774, walc jako taniec "lepszego towarzystwa" był wówczas w okresie niemowlęcym i umiejętność tańczenia go, jak mogliśmy się przekonać, wcale nie była powszechna, choć chęć tancerzy ogromna.


Ogromny był również opór przyzwoitej (czytaj: konserwatywnej) części społeczeństwa. Bronią oponentów była między innymi karykatura, jej łagodny przykład znajduje się po lewej. Pozwolić, by mężczyzna i kobieta dotykali się w tańcu nie tylko czubkami palców, żeby kobieta, wirując, pokazywała kostki? Skandal! Lecz najbardziej skandaliczne było to, że tańcząc, partnerzy patrzą sobie w oczy. Odwracają się od towarzystwa, a zwracają ku sobie. Zamknięta pozycja tańca sprawia, że para tworzy odrębną całość - reszta świata może dla partnerów nie istnieć, gdy tak "tocząc się dokoła siebie", "szaleją niby burza", "nie czując się istotami ludzkimi". Takie wrażenie intymności było dotychczas nieznane tancerzom.

Jednak to wszystko, co potępiali przeciwnicy walca, było jednocześnie potężnym magnesem, który przyciągał do tego tańca wciąż większe i większe rzesze. W ciągu kilku dekad walc podbił całą Europę. Najdłużej opierała się, rzecz jasna, Anglia. Jeszcze w roku 1825 Oxford English Dictionary określał walc jako taniec "swawolny i nieprzyzwoity", choć już niemal dekadę wcześniej, w lipcu 1816 r., walca zatańczono po raz pierwszy na dworze, na Królewskim Balu Urodzinowym. Oczywiście nie podejrzewam o udział w tańcu chorego króla Jerzego III, ten awans do najwyższych kręgów społecznych walc zapewne zawdzięcza Księciu Regentowi (swoją drogą ciekawe, czy przy swojej posturze dobrze walcował). W tym samym roku ukazał się również pierwszy angielski podręcznik do nauki walca autorstwa Thomasa Wilsona, "A Description of the Correct Method of Waltzing", z którego pochodzi poniższa rycina. Jednak walc znany i tańczony był w Anglii już wcześniej.



 
Przyznam, że z pewnym zdziwieniem natknęłam się w "Emmie" Jane Austen na wzmiankę o walcu:

[W]krótce jednak propozycja tańców - rzucona nie wiadomo przez kogo - spotkała się z tak gorliwym poparciem państwa Cole, że poczęto szybko usuwać meble, aby zrobić miejsce. Pani Weston, znakomicie grająca popularne tańce, zasiadła do fortepianu i rozpoczęła porywającego walca, a Frank Churchill, zbliżając się z ujmującą galanterią do Emmy, wziął ją za rękę i poprowadził w pierwszą parę.

Następnego dnia walc zostaje ponownie przywołany za sprawą Franka, u pań Bates:

[P]odszedł do fortepianu i począł prosić siedzącą nadal przy nim Jane, aby jeszcze coś zagrała. 
    - Jeżeli pani chce być bardzo miła, to może zagra pani walca; jednego z tych, które tańczyliśmy wczoraj wieczorem, chciałbym usłyszeć jeszcze raz. Pani nie cieszyła się nimi tak jak ja, zdawała się pani wciąż taka zmęczona. Sądzę, że pani był rada, gdy przestaliśmy tańczyć, ja zaś dałbym nie wiem co, wszystko, co człowiek dać może, żeby potańczyć jeszcze pół godziny.
    Jane zagrała walca.
    - Jakże błogo, gdy człowiek usłyszy znowu melodię, która dała mu szczęście! Jeżeli się nie mylę, tańczono to w Weymouth?

Jane Austen, "Emma"
Tłum. Anna Przedpełska-Trzeciakowska

Ach, ależ przebiegły jest Frank Churchill! Potrafi powiedzieć Jane jedno, jednocześnie udając przed Emmą, że mówi zupełnie co innego, a w dodatku dla pani Weston i pań Bates brzmi to wszystko całkiem niewinne. Ale chyba nie przypadkiem Jane Austen wybrała właśnie walc na "melodię, która dała mu szczęście"? Wzmianka o walcu wiele sugeruje: intymność między nim a Jane, ale także nie całkiem odpowiedni charakter ich związku. A ponieważ walc był jak na owe czasy tańcem niezwykle zmysłowym, ta wzmianka pozwala nam się też domyślić, czym zajmował się Frank w czasie, gdy miał naprawiać okulary pani Bates - mówiąc bardziej wprost: sugeruje, że para nie może oczu od siebie oderwać. I rąk.


Tytuł wpisu zapowiadał historię literacko-filmową, przejdźmy więc do filmów - oczywiście nie do filmów w ogóle, chodzi o ekranizacje literatury. Niestety materiał filmowy będzie dziś ubogi (ale poprawię się w części II), ponieważ, o ile mi wiadomo, nigdy nie przeniesiono na ekran "Cierpień młodego Wertera". Co prawda w 2010 r. powstał niemiecki film "Zakochany Goethe", który opowiada mniej więcej tę samą historię, ale nikt w nim nie tańczy. "Emma" natomiast była ekranizowana kilkakrotnie, ale scen walca również próżno by szukać (a w każdym razie ja nie znalazłam). Dlaczego? Walc to chyba ostatni z tańców istniejących w epoce, który może się kojarzyć z Jane Austen (częściowo dlatego, ze większość widzów wątpi, że w ogóle wtedy go tańczono). Albo więc twórcy ekranizacji w przeoczyli wzmianki o walcu w powieści, albo nie chcieli wprowadzać zamętu w umysłach widzów i narażać się na oskarżenia o anachronizmy (tych oskarżeń zresztą i tak można wytoczyć całkiem sporo każdemu z tych filmów), albo nie przywiązywali większej wagi do tego, co dokładnie i dlaczego tańczą bohaterowie. Ale walc w jednej z austenowskich ekranizacji jednak się pojawia - w najgorszej adaptacji "Mansfield Park" jaką można sobie wyobrazić. Tu oczywiście przesadzam, jednak można sobie wyobrazić dużo gorsze rzeczy, co nie zmienia faktu, że Edmund Bertram i Fanny Price są ostatnimi bohaterami Jane Austen, których można by podejrzewać o tańczenie walca (za to z łatwością jestem w stanie wyobrazić sobie walcujących Crawfordów). Pomijam już fakt, że gdyby go jednak tańczyli, to wyglądałoby to zupełnie inaczej niż to, co zaprezentowali Blake Ritson i Billie Piper.

(Link do filmu otworzy się po kliknięciu w zdjęcie).



Ciąg dalszy nastąpi...

---
Ilustracje (kolejno od góry):

1. La Belle Assemblee, 1817 - walc (stąd)
2. Goethe około roku 1775 (stąd)
3. Tańczący walca - karykatura z Le Bon Genre (Paryż, 1806) (stąd)
4. Frontyspis "A Description of the Correct Method of Waltzing", 1816; fragment (stąd)
5. Blake Ritson i Billie Piper w "Mansfield Park" (2007), reż. Iain B. MacDonald (stąd)

* Pisząc "walc" mam na myśli ten taniec, którego potomkiem w prostej linii jest dzisiejszy walc wiedeński. Walc angielski to coś zupełnie innego i nie będziemy się nim zajmować. Owszem, zdaję sobie sprawę, że karnawał skończył się już dawno temu, i walc może się wydawać nie na czasie... Ale za to zbliża się Dzień Kobiet, a przecież każda kobieta marzy, żeby chociaż raz zatańczyć prawdziwego walca na prawdziwym balu. Tego nie mogę zapewnić, ale za to w następnym odcinku obejrzymy sobie kilka balów. A właściwie jeden bal, ale w kilku wersjach. Ktoś zgadnie, jaki bal mam na myśli?

12 komentarzy:

  1. Po pierwsze: cudowny wpis! Czekam na część drugą i ciekawa jestem, co też to za bal. Po drugie: naprawdę nikt nie zekranizował Wertera? Może to dlatego, że jednak jego dzika popularność przypadła na długo przed wynalezieniem filmu, a potem jej oddziaływanie zesłabło na tyle, że nie wydawał się interesującym materiałem filmowym? Po trzecie: od razu mi się skojarzyła scena tańczenia walca w "Crimson Peak", kiedy bohater, Anglik, wprowadza walca na amerykańskie salony i wszyscy mdleją z bulwersacji, że taki to obsceniczny taniec ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie to bal nad bale, oj, będzie się działo! ;)
    No właśnie mnie też to zdziwiło, co prawda nie szukałam zbyt głęboko, ale wydaje mi się, że jednak takiego filmu nie ma. A na pewno materiał na film jest wyborny. Zwłaszcza na kino nieme ;)

    "Crimson Peak" zapamiętam dlatego, że jak już wreszcie podczas ostatnich Świąt udało mi się namówić moich braci na obejrzenie filmu kostiumowego (zawsze się strasznie przeciwko temu opierają, jak oglądamy razem filmy), to niestety padło właśnie na "Crimson Peak". Jak się pewnie domyślasz, są małe szanse, żebyśmy w ciągu najbliższych 5 lat obejrzeli jeszcze razem jakiś film kostiumowy ;)
    Chociaż kostiumy to naprawdę mocna strona tego filmu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To post z myślą o mnie. Cieszę się, że ludzie trochę zauważają taniec dawny w literaturze. Polecam stronę, ktora wiele razy była mi pomocną: http://www.regencydances.org/paper013.php Mają dobrze opracowane teksty oraz najlepszą bibliotekę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, częściowo zainspirowały mnie Twoje komentarze do Festiwalu Emmy :) A częściowo to, co ostatnio oglądałam ;) Ale temat w ogóle jest bardzo ciekawy, więc chętnie na ten temat poczytam więcej, dziękuję za link.

      Usuń
  4. A co do ostatniego pytania - ja znam tylko bal w Netherfield.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno znasz więcej, tylko może szukasz nie w tej części Europy co trzeba ;)

      Usuń
    2. Teraz nic mi nie przychodzi do głowy, ale może chodzi o Kongres Wiedeński 1814/15.

      Usuń
    3. Ten bal odbył się wcześniej, ale sądzę, że niektórzy jego uczestnicy znaleźli się również na Kongresie Wiedeńskim :)

      Usuń
  5. Nie mam pojęcia, jaki to będzie za bal, ale może znajdą się na nim
    z i e l o n e sukienki? ;-) (Jak na złość, same białe znajduję).
    Karykatura - cudna! - trochę przypomina dzisiejsze dyskotekowe wygibasy. To były czasy, prawda? Dziś już nie ma czasów ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W materiale filmowym nie - za to białych bez liku ;). Ale w powieściowym opisie tej sceny natknęłam się rzeczywiście na wzmiankę o zielonej sukience, tylko że nie jestem pewna, czy któraś z pań w niej wystąpiła, czy tylko o niej rozmawiały.

      Całkowicie się z Tobą zgadzam - rzeczywiście dziś już nie ma czasów ;) I posucha na zielone sukienki...

      Usuń
  6. Przyznaję, że nigdy nie pomyślałam, żeby walc mógł budzić jakiekolwiek moralne zastrzeżenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj to chyba najbardziej grzeczny taniec, symbol elegancji i (niestety już przebrzmiałych) dobrych manier, ale początki były zupełnie inne :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz.