Dobrze znane zdanie Stendhala, że „powieść jest zwierciadłem
przechadzającym się po gościńcu” przywołuje się często w kontekście twórczości
innego wielkiego pisarza francuskiego, Honoré
de Balzaca. Jeśli Balzac naprawdę kierował się tą zasadą, to po lekturze
„Kobiety trzydziestoletniej” mogłabym się zastanawiać, czy jego pojęcie o
zwierciadłach nie było cokolwiek skrzywione, a także zachodzić w głowę,
dlaczego uważa się go za wybitnego przedstawiciela realizmu. Czytając,
momentami przecierałam oczy ze zdumienia, bo to, co początkowo brałam za
wnikliwe studium obyczajowo-psychologiczne przerodziło się w pewnym momencie w
wytwór doprawdy wybujałej fantazji.