Odkąd przeczytałam powieści Jane Austen, intrygowało mnie, jak wypada jej pisarstwo na tle tego, co w ogóle pisywały kobiety w jej czasach, a szczególnie co wówczas pisały (i czytały) kobiety w Polsce? I czy w ogóle istniały polskie powieściopisarki na początku XIX w.? Cóż, była przynajmniej jedna: Maria Wirtemberska, a właściwie Maria Anna z Czartoryskich, księżna von Württemberg-Montbéliard, urodzona w 1768 r. (czyli kilka lat przed Austen) jako córka Adama Kazimierza Czartoryskiego, pisarza, działacza politycznego, mecenasa nauki i sztuki oraz Izabeli z Flemmingów, twórczyni ośrodka życia intelektualnego i kulturalnego w Puławach. Powieść Marii Wirtemberskiej "Malwina, czyli domyślność serca", wydaną w roku 1816, czytają dzisiaj studenci polonistyki, bo była to pierwsza powieść obyczajowa napisana w naszym języku. Ja nie jestem polonistką i moje uwagi na temat "Malwiny" wygłoszę z pozycji dzisiejszego "zwykłego czytelnika".
piątek, 20 stycznia 2017
PIKNIKI Z KLASYKĄ: O początkach polskiej powieści obyczajowej
Odkąd przeczytałam powieści Jane Austen, intrygowało mnie, jak wypada jej pisarstwo na tle tego, co w ogóle pisywały kobiety w jej czasach, a szczególnie co wówczas pisały (i czytały) kobiety w Polsce? I czy w ogóle istniały polskie powieściopisarki na początku XIX w.? Cóż, była przynajmniej jedna: Maria Wirtemberska, a właściwie Maria Anna z Czartoryskich, księżna von Württemberg-Montbéliard, urodzona w 1768 r. (czyli kilka lat przed Austen) jako córka Adama Kazimierza Czartoryskiego, pisarza, działacza politycznego, mecenasa nauki i sztuki oraz Izabeli z Flemmingów, twórczyni ośrodka życia intelektualnego i kulturalnego w Puławach. Powieść Marii Wirtemberskiej "Malwina, czyli domyślność serca", wydaną w roku 1816, czytają dzisiaj studenci polonistyki, bo była to pierwsza powieść obyczajowa napisana w naszym języku. Ja nie jestem polonistką i moje uwagi na temat "Malwiny" wygłoszę z pozycji dzisiejszego "zwykłego czytelnika".
wtorek, 10 stycznia 2017
"Silva rerum" Kristiny Sabaliauskaitė. Jak się wędruje po tym lesie?
"Silva rerum" Kristiny Sabaliauskaitė to książka, o której głośno było u nas pod koniec 2015 roku. Opowieść o losach szlacheckiej rodziny Narwojszów i XVII-wiecznym Wilnie była szeroko komentowana, autorka gościła na Festiwalu Conrada w Krakowie, a jej dzieło wzbudziło jednogłośny zachwyt krytyków i czytelników - jeśli zachwyt czytelników można mierzyć liczbą entuzjastycznych recenzji na blogach. Dlatego pozwalam sobie pominąć część opisującą powieść i przejdę od razu do moich wrażeń z jej lektury.
niedziela, 8 stycznia 2017
Klub Podróżniczy Craigh na Dun, czyli spotkajmy się w XVIII stuleciu!
Jeszcze pół roku temu nazwisko Diany Gabaldon było mi
całkowicie obce i ten stan pewnie trwałby nadal (bo jej książki są
zaszufladkowane w takiej szufladce, do której ja nigdy nie zaglądam), gdyby nie
to, że zupełnie nieoczekiwanie coś zaiskrzyło pomiędzy mną a serialem „Outlander”, będącym telewizyjną adaptacją jej
bestsellerowego cyklu powieściowego. Było to dla mnie zaskoczeniem, bo opis tej
produkcji nie wydawał mi się szczególnie
zachęcający. Motyw podróży w czasie – na którym książki i serial są oparte – po
pierwsze jest bardzo wyświechtany, a po drugie zawiera w sobie niemożliwy do obejścia
błąd logiczny (typu: cofnę się w czasie i zrobię coś, co uniemożliwi moje
przyjście na świat). A jeśli na to ma być jeszcze nałożona miłość silniejsza
niż wszystko, wszechogarniająca namiętność, dramat, wojna i przygoda, to....
ehm, chyba nie moja bajka. Tak myślałam, ale – jak się okazało – byłam w
wielkim błędzie. Serial obejrzałam jednym ciągiem, a potem postanowiłam
sprawdzić, jak to było napisane.
piątek, 6 stycznia 2017
365 dni z książką...
...czyli Czytam to i owo... na Instagramie. Mam szczerą nadzieję, że 2017 będzie dla mnie blogowo bardziej udany niż rok miniony, kiedy prawie nic nie pisałam (co oczywiście nie oznacza, że nic nie czytałam. Czytałam, z moich statystyk wynika, że przeczytałam 47 książek, co może nie jest szczególnie imponującym osiągnięciem, ale nie o ilość przecież chodzi, a o to, co nam te książki dają. Mnie w tym roku: przede wszystkim dużo przyjemności, która trwa i trwa - bo prawie jedną czwartą z tej liczby stanowiły tysiącstronicowe powieści). Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: upłynął już prawie tydzień nowego roku, a ja nie zamieściłam jeszcze ani jednego porządnego wpisu. Na wypadek, gdyby to miał być prognostyk na cały rok, postanowiłam się zabezpieczyć. Jeśli nie uda mi się regularnie pisać o książkach, to przynajmniej będę promować czytelnictwo za pomocą obrazu.
wtorek, 3 stycznia 2017
Wyzwanie czytelnicze ZIELONA SUKIENKA - podsumowanie
Wyzwanie zostało rzucone, trzeba się z niego rozliczyć. Cóż, w tym roku bardzo się zaniedbałam blogowo i to być może wpłynęło na losy wyzwania. Albo zielone sukienki się gdzieś pochowały. Zmierzam do tego, że statystyki nie wyglądają imponująco ;) Oto one:
Subskrybuj:
Posty (Atom)