Pewnego pięknego letniego dnia Anthony Gillingham, kierując się raczej chwilowym kaprysem niż z góry powziętym planem, wysiadł z pociągu na małej stacyjce. Wkrótce przekonał się, że jego decyzja była słuszna, okazało się bowiem, że w pobliżu miasteczka leży posiadłość Czerwony Dom, gdzie właśnie bawi jego dobry znajomy Bill Beverley. Gillingham wynajął pokój w przyjemnym zajeździe, po czym spacerem udał się w stronę rezydencji, chcąc odwiedzić Billa. Czekało go jednak coś znacznie bardziej emocjonującego niż pogawędka z przyjacielem - dotarł do Czerwonego Domu chwilę po tym, gdy padł w nim strzał. W bibliotece leży trup, rozpoznany jako Robert Ablett, mający opinię czarnej owcy brat właściciela domu. Sam właściciel, Mark Ablett, zniknął, a zanim padł strzał, przez zamknięte drzwi słyszano, jak kłócił się z bratem. Sprawa wydaje się oczywista, ale pewne szczegóły nie dają Anthony'emu spokoju. Wciela się w Sherlocka Holmesa, mianuje Billa swoim Watsonem i postanawia rozwikłać zagadkę.
"Tajemnicę Czerwonego Domu" A.A. Milne'a wydano po raz pierwszy w 1922 roku. Książka cieszyła się dużym powodzeniem, mimo to pozostała jedyną powieścią detektywistyczną w dorobku pisarza, który dzisiaj znany jest właściwie wyłącznie jako twórca misia o bardzo małym rozumku. W przedmowie do późniejszego wydania autor wyjaśnił dokładnie, czego oczekuje od kryminału i przyznam się, że nasze oczekiwania (tzn. moje i jego) bardzo się rozmijają (być może dlatego, że ja w ogóle nie jestem wielbicielką kryminałów). Dla Milne'a najważniejsza jest zagadka kryminalna, której rozwiązanie jest możliwe na drodze logicznego wnioskowania, tylko i wyłącznie - dobry kryminał powinien opierać się na dedukcji, a nie na laboratoryjnych analizach, a akcja nie powinna być spowalniana przez wątki niezwiązane z popełnionym przestępstwem. Dla mnie natomiast kwestia "kto zabił" jest właściwie drugorzędna. Bardziej interesuje mnie pogłębiona psychologicznie odpowiedź na pytanie: dlaczego. Oczekuję też pełnowymiarowych postaci, które żyją własnym życiem, a nie tylko rozwiązaniem zagadki. Krótko mówiąc, oczekuję kryminału, który jest raczej powieścią obyczajową z wątkiem kryminalnym. Może dlatego "Tajemnica Czerwonego Domu" nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Ot, historyjka, którą można się rozerwać przez jedno popołudnie, a potem zapomnieć.
|
*** Pierwsze wydanie. (Wikipedia) *** |
Zapowiadało się ciekawie, lata dwudzieste XX w. angielska wiejska posiadłość i interesujący zestaw zgromadzonych w niej gości, główny bohater-detektyw nonszalancko wykraczający poza ramy podziałów klasowych. Ale to wszystko zostało naszkicowane zbyt pobieżnie, żeby można było w ten świat wejść głębiej. Jako "obyczajówka" książka sprawdza się więc słabo, choć dostarcza czytelnikowi pewnej istotnej informacji: kiedy w domu leży trup, jesteśmy zwolnieni od przebierania się do kolacji. A jako powieść detektywistyczna? Zagadka może i nie jest najbardziej banalna na świecie, z drugiej strony, od początku podejrzewamy, kto jest winien, pozostaje tylko kwestia jak to zrobił i dlaczego. Kwestia "jak" zostaje logicznie wyjaśniona (logicznie, ale czy prawdopodobnie?), kwestia "dlaczego" moim zdaniem pozostawia wiele do życzenia. Humor i lekki styl dodaje książce uroku, ale właśnie tylko w tym stopniu, że można ją uznać za dobra rozrywkę plażową.
Czytając "Tajemnicę Czerwonego Domu" nie sposób nie zastanowić się nad ewolucją, jaką przeszedł gatunek, który reprezentuje. Może się mylę (bo nie jestem znawczynią), ale chyba ten "pogodny" i nieco naiwny typ kryminału, gdzie trup leży sobie spokojnie w bibliotece i najżywszą reakcją, jaką wywołuje jest "och, to straszne", odszedł już w przeszłość. Dzisiejsze kryminały są mroczne, zbrodnie są okrutne i wyrafinowane, a detektyw (lub detektywka) - zdecydowanie policjant, a nie amator - koniecznie nie radzi sobie z życiem osobistym, jest po rozwodzie lub przechodzi jakąś traumę, być może mającą korzenie w dzieciństwie. Nie jestem tylko pewna, czy to świadczy o większej, czy mniejszej wrażliwości współczesnych czytelników.
|
*** A.A. Milne czyta (źródło) *** |
Na koniec parę ogłoszeń organizacyjnych. Oczywiście zachęcam serdecznie do dyskusji. Postanowiłyśmy jednak z Pyzą, że dyskusja powinna odbywać się tylko w jednym miejscu (ciągle szukamy najlepszej formuły Pikników). Dlatego tym razem opcja dodawania komentarzy pod moim wpisem zostaje wyłączona, zapraszam do komentowania u Pyzy, na
Pierogach pruskich (link przeniesie Was wprost do wpisu). A za miesiąc, dla odmiany, dyskusja będzie toczyć się u mnie.
Na kolejnym pikniku, 20. sierpnia, czytamy opowieści z dreszczykiem M.R. Jamesa. Wybrałyśmy trzy:
1. "Oh, Whistle and I'll Come to You, My Lad"
2. "The Ash Tree"
3. "The Stalls of Barchester Cathedral"
Można je znaleźć
TUTAJ
---
A.A. Milne, "Tajemnice Czerwonego Domu". Przekład Alicja Skarbińska. Wydawnictwo Da Capo, 1992.