Pyza: Ojej… Myślałam, że sobie przy okazji 208. urodzin
Charlesa Dickensa przyjemnie porozmawiamy o jednej z jego najbardziej znanych
powieści, “Olivierze Twiście”. Że porozczulamy się nad losem głównego bohatera,
sieroty, za którym toczy się dziwna, poplątana historia rodzinna pełna cudem
odnajdujących się krewnych, pozachwycamy tym, jak Dickens szeroko maluje
panoramę społeczną, jak dobrze potrafi chwycić hipokryzję ludzi swojej epoki… A
tymczasem, muszę Ci się od razu przyznać, dla mnie “Olivier…” jest książką
bardzo problematyczną. Wypchnijmy zatem od razu słonia z pokoju: powiedz mi,
jak Ci się czytało o jednym z głównych czarnych charakterów tej książki, czyli
o Faginie?
Tarnina: Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie,
ale tak od razu? Nie chciałabym, żeby zagadnienia uprzedzeń i stereotypów
narodowościowych czy religijnych zdominowały naszą dyskusję o „Oliverze
Twiście”, bo jest to raczej w odniesieniu do powieści kwestia poboczna, choć
owszem, współczesnemu czytelnikowi wyczulonemu na te problemy bardzo rzuca się
w oczy. Fagina nazwałabym nawet głównym czarnym charakterem powieści, bo oprócz
standardowych wykroczeń przeciwko prawu – jest hersztem szajki złodziei – ma na
swoim sumieniu coś gorszego, wykorzystywanie nieszczęścia sierot i innych
dzieci pozbawionych opieki rodziny i społeczeństwa.