wtorek, 22 grudnia 2015

"Przyjadą swoim landem" - wehikulogia stosowana Jane Austen


To oczywiste, że podróżowanie 200 lat temu było znacznie trudniejsze niż obecnie. Ale tak jak i dzisiaj to, czym się podróżowało, wiele mówiło podróżującym. O tym, że powóz to nie tylko środek lokomocji, ale i oznaka statusu społecznego, możemy się zorientować z tej sceny:

[Emma] zajechała przed drzwi państwa Cole w ślad za innym powozem i stwierdziła z zadowoleniem, że należy on do pana Knightleya, nie trzymał on bowiem koni. Miewał zazwyczaj mało pieniędzy na zbyciu, że zaś był zdrów, ruchliwy i przedsiębiorczy, zbyt często, zdaniem Emmy, chadzał piechotą i znacznie rzadziej używał powozu, niżby przystało właścicielowi Donwell Abbey.
Potem następuje smakowita wymiana zdań między Emmą a Knightleyem na temat „bycia dżentelmenem”.

Tłumaczenie nie jest szczególnie zgrabne, mimo wszystko wiele możemy z tego fragmentu wyczytać o obojgu bohaterach. Kupno powozu dużo kosztowało, utrzymanie koni było drogie, a więc samo posiadanie tych dóbr plasowało człowieka w określonej sferze. W „Dumie i uprzedzeniu” władcza i snobistyczna lady Catherine wypytuje impertynencko Elizabeth o wiele szczegółów z życia Bennetów, w tym między innymi o rodzaj powozu posiadanego przez jej ojca. Emma do tego by się nie posunęła, ale wydaje się, że byłaby skłonna zgodzić się z lady Catherine, że ludzi można oceniać po ich powozach. Jane Austen używa w swoich powieściach pojazdów do charakterystyki postaci, ale robi to nie tylko w taki sposób, jak Emma i lady Catherine, czyli do pokazania ich stanu majątkowego. Stosunek bohatera do posiadanego pojazdu mówi nam o nim znacznie więcej. To nie przypadek, że Knightley chodzi na piechotę.

Przyjrzyjmy się zatem jak i czym podróżowano w powieściach Jane Austen i co nam ów sposób podróżowania mówi o ich bohaterach.

   James Pollard, "The London-Faringdon Coach passing Buckland House, Berkshire", 1835










  

Osoby nieposiadające własnego środka lokomocji podróżowały ówczesnym transportem publicznym, czyli dyliżansem (stagecoach). W ten sposób pan Elton wyruszył do Bath na poszukiwanie żony, a Robert Martin do Londynu w interesach. Był to praktyczny sposób podróżowania, ale niezbyt wygodny, w końcu nigdy nie wiadomo, z kim przyjdzie dzielić zatłoczoną kabinę.

Podróż na krótszy dystans można było odbyć po prostu konno. Wiemy, że pan Elton pojechał konno do Londynu, żeby oprawić portret Harriet. Był to też zwyczajny sposób lokomocji pana Knightleya. W „Northanger Abbey” Henry Tilney w ten sposób przemieszcza się pomiędzy posiadłością ojca a swoją parafią. Był to bezpretensjonalny sposób podróżowania, dający dużą swobodę, ale dostępny tylko dla mężczyzn. Kobiety jeździły konno wyłącznie dla przyjemności lub dla zdrowia (jak możemy się przekonać w „Mansfield Park”). Austen tylko raz wspomina o konnej podróży kobiety – w „Dumie i uprzedzeniu” w ten sposób Jane Bennet wybiera się w odwiedziny do sióstr pana Bingleya. W drodze złapał ją deszcz i choroba na pewien czas zatrzymała ją w Netherfield. Lizzy, która ją tam pielęgnowała, przyszła do Netherfield pieszo.

Typy powozów

Chaise był to zamknięty czterokołowy pojazd podróżny. W polskich przekładach występuje najczęściej po prostu jako "powóz", ale może być też np. bryczką („Mansfield Park” rozdz. 9) – choć bryczka to lekki wiejski powóz spacerowy, odkryty, a więc coś zupełnie innego. Chaise to zazwyczaj powóz dla dwojga pasażerów, ciągnięty przez dwa konie (ale czasem przez cztery, chaise-and-four). Jeśli miał siedzenia dla czworga pasażerów, wszystkie były zwrócone w kierunku jazdy. Chaise nie miał siedzenia dla woźnicy, był prowadzony przez forysia siedzącego na jednym z koni. Wydaje się, że był to najczęściej posiadany przez bohaterów Austen typ pojazdu. W „Emmie” pani Elton wspomina, że mają go jej siostra i szwagier, ale to o tym drugim posiadanym przez nich pojeździe paplała bez przerwy. Chaise był czymś dosyć zwyczajnym, chyba, że był to chaise-and-four, prowadzony przez forysiów w pięknych liberiach, którym z tyłu powozu towarzyszyli równie eleganccy lokaje (jak w przypadku podróży generała Tilneya w „Northanger Abbey”).


Chaise. Źródło


Curricle (karykl) to ówczesny odpowiednik dzisiejszego samochodu sportowego. Szybki, dwukołowy, lekki powóz do powożenia przez właściciela, modny na początku XIX w., ciągnięty przez dwa konie. Otwarty lub wyposażony w opuszczaną budę. Środek ciężkości znajdował się wysoko, więc pojazd był wywrotny. Wszyscy właściciele karykli w powieściach Austen byli młodymi mężczyznami – Darcy, William Elliot, Charles Musgrove, Tom Musgrove, Rushworth, Henry Tilney i Willoughby – i nie ma w tym nic dziwnego, bo był to pojazd, w którym młody mężczyzna mógł się popisać przed młodą kobietą. W karyklu oprócz powożącego mieścił się jeden pasażer (lub pasażerka), w „Rozważnej i romantycznej” Willoughby woził nim Mariannę. Przedpełska-Trzeciakowska tłumaczy curricle jako "kariolkę", ale kariolka była pojazdem jednokonnym.


Karykl. Źródło


Gig (czyli gig albo dwukółka) – skromny pojazd klasy ekonomicznej dla dwóch osób, ciągnięty przez jednego konia. Właścicielami gigów byli pan Collins z „Dumy i uprzedzenia” i John Thorpe z „Northanger Abbey” – zapewne dlatego, że na inny pojazd nie mogli sobie pozwolić. Bufon Thorpe twierdzi jednak, że jego gig ma zawieszenie karykla (co można uznać za odpowiednik dzisiejszego tuningowania samochodów w stylu „zrobię porsche z cinquecento”). Właścicielem giga był również admirał Croft z „Perswazji”, tutaj jesteśmy skłonni sądzić, że z racji swojej bezpretensjonalności; w końcu stać go było na wynajęcie dworu Elliotów, więc mógłby zapewne wozić żonę czymś okazalszym.


Stanhope gig. Źródło


Phaeton (faeton) to niewielki, lekki, czterokołowy otwarty pojazd sportowy, spacerowy. Ciągnięty przez jednego lub parę koni. Charakteryzował się przesadnie dużymi kołami i bardzo lekkimi resorami oraz niewielkim pudłem. Szybki, ale niebezpieczny. Siedzenie było umieszczone bardzo wysoko. Faeton był całkiem odkryty lub wyposażony w składaną budę. Właścicielką faetonu była panna de Bourgh w „Dumie i uprzedzeniu”.


Damy w faetonie. Ilustracja z epoki. Źródło


Landaulette (landolet) był to mały elegancki pojazd, zmniejszona wersja landa. Miał siedzenia dla dwojga pasażerów i siedzenie dla woźnicy. Czterokołowy, zaprzężony w jednego lub dwa konie, wyposażony w składany dach. Popularny jako pojazd dla pań – oczywiście tych o odpowiednim majątku. Landoletem w „Perswazjach” jeździła pani Wentworth (była panna Anna Elliot), co zrobiło duże wrażenie na jej siostrze.


Landolet, 1812. Źródło


Coach – w tłumaczeniach po prostu powóz. Duży, zamknięty pojazd mieszczący do sześciorga pasażerów (lub nawet więcej), powożony przez stangreta, ciągnięty przez dwa lub cztery konie. Praktyczny powóz, jeżeli rodzina mogła sobie pozwolić tylko na jeden pojazd, powinna wybrać coach. Właścicielami takich pojazdów byli Bennetowie, Musgrove’owie z „Perswazji” (duże rodziny) oraz lady Catherine (która powozów miała kilka).


Coach. Źródło


Chariot to po polsku rydwan, ale tym razem chodzi o inny typ pojazdu, który chyba można nazwać "karetą" lub znów po prostu "powozem", jak w przypadku poprzedniego typu. Chariot był zamkniętym powozem, lżejszym niż coach i bardziej eleganckim. Był zaprzężony w cztery konie i stanowił szybki i luksusowy środek transportu. Większe charioty mogły pomieścić czworo pasażerów, wszystkie siedzenie umieszczone były przodem do kierunku jazdy. Takie powozy posiadali: matka pana Rushwortha w „Mansfield Park”, pani Jennings i państwo Johnowie Dashwood w „Rozważnej i romantycznej”.


Chariot. Ilustracja z epoki. Źródło


Przechodzimy teraz do pojazdów luksusowych. Takim był barouche, co po polsku może być tłumaczone jako "kalesza", jednak calèche to pojazd, który był poprzednikiem barouche’a. A. Przedpełska-Trzeciakowska tłumaczy go jako "wolant", wydaje mi się jednak, że wolant był pojazdem dosyć zwyczajnym, a barouche z pewnością wykwintnym. Jego posiadaczem był Henry Crawford w „Mansfield Park” i możliwość przejażdżki tym powozem wywołała wielkie ożywienie wśród panien Bertram, jak również u ich ciotki. Sama Jane Austen miała kiedyś możliwość odbyć przejażdżkę barouche’em. W liście do Cassandry z maja 1813 roku opisała to jako przyjemne przeżycie, ale paradując tak, czuła się jak uzurpatorka. Bo był to powóz do paradowania. Otwarty, sprawiał wrażenie lekkiego, ale w rzeczywistości jego konstrukcja była ciężka. Pasażerowie nie tylko mogli podziwiać z niego świat, ale też świat mógł podziwiać pasażerów. Mogło ich być czworo, siedzenia były umieszczone naprzeciwko siebie, tylne siedzenie było osłonięte przez opuszczaną budę. Dodatkowy pasażer zmieścił się obok woźnicy, w „Mansfield Park” tak podróżowała Julia Bertram, której przypadła w udziale przyjemność siedzenia obok powożącego Henry’ego Crawforda. Barouche był ciągnięty przez cztery konie. Był to powóz reprezentacyjny, używany przez arystokratów. Oczywiście niezbyt praktyczny, co tym bardziej podkreślało zamożność właściciela. Właścicielami barouche’ów byli też lady Catherine, lady Darlymple w „Perswazjach” i państwo Palmer w „Rozważnej i romantycznej”.


Barouche. Źródło.


Wróćmy do „Emmy”

Czym jeżdżą prześwietni Sucklingowie, siostra i szwagier naszej drogiej pani Elton?

Moja siostra i szwagier obiecali, że nas odwiedzą na wiosnę, a najpóźniej latem – ciągnęła dalej pani Elton. – Wówczas zaczniemy zwiedzać okolicę. W czasie ich pobytu będziemy prawdopodobnie robili dalekie wycieczki. Przyjadą swoim landem, oczywiście, w którym swobodnie mieszczą się cztery osoby, dlatego też, nie mówiąc już o naszym powozie, będziemy mogli poznać dokładnie piękno tutejszych okolic. Wątpię, żeby brali powóz o tej porze roku. Rzecz prosta, jeżeli termin ich wizyty się opóźni, będę ich namawiała stanowczo, żeby przyjechali landem, to byłoby znacznie bardziej pożądane. Kiedy goście przyjeżdżają w tak malownicze strony jak te, chciałoby się im pokazać jak najwięcej pięknych widoków, a mój szwagier bardzo lubi wycieczki. Zrobiliśmy wycieczkę do King’s Weston dwa razy w ciągu ubiegłego lata, zaraz po nabyciu przez nich landa, było naprawdę uroczo.

W przekładzie Jadwigi Dmochowskiej pada „lando”, w oryginale jest to barouche-landau. Barouche był pojazdem luksusowym, ale lando… to już sam szczyt. Już nic lepszego, bardziej wytwornego mieć nie można. Lando (landau) to pojazd, którego używano na dworach cesarskich i królewskich. Od barouche’a różniło się między innymi tym, że miało dwuczęściowy składany dach, który po rozłożeniu tworzył kabinę.


Lando, ilustracja z epoki. Źródło


Czy barouche-landau to już lando, czy jeszcze barouche? Było to zapewne coś pośredniego i dosyć rzadkiego. Osobiście skłaniam się ku interpretacji, że to pewna wersja barouche. Pani Elton bardzo chciałaby powiedzieć, że jej siostra jeździ landem, ale nie może. Byłoby całkiem śmiesznie, gdyby w co drugim zdaniu powtarzała „barouche”. Byłoby równie śmiesznie, gdyby powtarzała „lando”, jak jest w polskim przekładzie. Ale powtarzanie „barouche-landau” to już śmieszność do kwadratu. I świetnie charakteryzuje panią Elton.


Lando wiedeńskiego dworu cesarskiego, 1814. Źródło


W Highbury kupno powozu przez kogoś było sprawą na tyle interesującą, że pisali o tym w swoich listach kochankowie: przypomnijmy sobie sprawę planowanego zakupu powozu przez pana Perry’ego, o którym donosiła Jane Fairfax w liście do Franka Churchilla. Do zakupu w końcu nie doszło, ku rozczarowaniu pani Perry. Pan Perry nie mógł sobie na niego pozwolić i wciąż musiał jeździć do pacjentów konno. A jednak w „Emmie” powóz jest zazwyczaj tylko „powozem” w przeciwieństwie do innych powieści, gdzie Austen często dokładnie określa środek lokomocji. Barouche-landau jest wspomniane siedem razy, coach dwa razy, chaise cztery razy (wynajętym chaise podróżował Frank Churchill). Carriage, czyli ogólne określenie powozu, występuje aż 80 razy. Dlaczego, skoro jest to dla Jane Austen tak przydatne narzędzie do charakteryzowania postaci? Wydaje mi się, że odpowiedź znajduje się w tej scenie, którą cytowałam na początku.

– Przyjechał pan, jak przystało na prawdziwego dżentelmena. Cieszę się, że pana widzę.
    Podziękował jej, po czym zauważył:
– Jakie to szczęście, żeśmy przybyli równocześnie, bo gdybyśmy się byli spotkali dopiero w salonie, pewnie by pani nie wiedziała, iż dziś jestem dżentelmenem bardziej niż zwykle. Mogła pani nie poznać po mojej minie i zachowaniu, w jaki sposób się tu dostałem.

W końcu przecież Emma uczy się, że to nie powóz zdobi człowieka.

A ja, po zbadaniu kwestii powozów w powieściach Jane Austen, tym większą sympatię czuję do pana Woodhouse'a, który tak się troszczył, by na darmo nie męczyć jego koni i jego stangreta Jamesa.



Kurier Festiwalowy Nr. 7

Dziś o "Emmie" piszą jeszcze:

Nowy Rok Szkolny - "Jane szlochającą wśród łąk widzieć - powieść Austen czytać będziesz. albo: najbardziej Bronteański wątek w twórczości Austen"
Pierogi pruskie - "A było to tak i tak albo o Emmie BBC 2009"

Jutro ostatni dzień Festiwalu. Dzień niespodzianek. Nie wiem, o czym napisze Pyza, ale obiecała, że będzie coś śmiesznego. Oprócz Pyzy, wystąpi jeszcze, uwaga, fanfary! Marlow jako jedyny w naszym gronie mężczyzna. O czym napisze, nie mam zielonego pojęcia - prawdę mówiąc, nie bardzo naciskałam, żeby wiedzieć, więc będzie to niespodzianka również dla mnie. Tekstu szukajcie na galerii kongo. Za to zdradzę, o czym ja napiszę: "Naprawdę jaka jesteś, Emmo...". Będę przekonywać, że nie taka Emma straszna, jak ją malują.

Linki do wszystkich festiwalowych wpisów znajdują się w Archiwum Festiwalu.


---
Źródła:
Ed Ratcliffe, "Transports of Delight. How Jane Austen’s Characters Got Around"
Muzeum Galowice
Wikipedia

Cytaty z "Emmy" w przekładzie Jadwigi Dmochowskiej

7 komentarzy:

  1. Świetny temat na post. Zaryzykuje palnięcie gafy, czy dobrze pamiętam że nasz rodzimy Pan Tadeusz pi raz pierwszy wjechał do Soplicowa właśnie kariolką? ;) No tak, co szpan to szpan.

    Pamiętam tę rozmowę przed balem w "Emmie" strasznie się uśmiałam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Właśnie dwukonną bryką wjechał młody panek (...)"
      Teraz trzeba by wiedzieć, co Mickiewicz rozumiał pod pojęciem bryka. Znalazłam taką definicję:

      BRYKA - (pol.) wóz podróżny kryty płótnem, znany w Polsce w XVI-XIX w., zwłaszcza na terenach wschodnich

      Ale w sumie masz rację, karykl pasuje tu jak ulał. I jest dwukonny :)

      I teraz dopiero odkryłam, że Przedpełska-Trzeciakowska nie ma racji, tłumacząc curricle jako kariolkę. Kariolka była jednokonna.

      Usuń
  2. Nie muszę dodawać, że jestem zachwycona? Wreszcie ktoś odkrył przede mną tajniki podróżowania w epoce :). Bo moją uwagę też zwróciło to nieustannie powtarzane "barouche-landau", to w ogóle pięknie brzmi, mam wrażenie, że pani Elton podkreśla to w swoich wypowiedziach też ze względu na to nieco cudzoziemskie brzmienie -- ładnie dopełnia się to z tym jej "caro sposo" ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Tak, na pewno pani Elton upaja się samym brzmieniem "barouche-landau". "Lando" z polskiego przekładu już nie brzmi tak okazale, choć, jak napisałam, sądzę, że samo w sobie jest okazalsze.

      "Barouche" też brzmi cudownie. Zwróciłam uwagę na powozy w zeszłym roku, kiedy BBC z okazji 200-lecia "Mansfield Park" przypomniało radiową adaptację - barouche bardzo wyraźnie tam wybrzmiał :)

      Usuń
  3. Ja w kwestii formalnej, nie podawałem tytułu wpisu bo formułowanie go przed przeczytaniem Emmy wydawało mi się dosyć karkołomnym zadaniem. Ci, którzy do mnie kiedykolwiek zajrzeli wiedzą zresztą, że tytułów wpisów poza tytułem i autorem jest tam jak na lekarstwo :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, jesteś usprawiedliwiony ;) Przekonamy się jutro.

      Usuń
    2. Już się zaczynam bać :-)

      Usuń

Dziękuję za komentarz.