niedziela, 24 kwietnia 2016

Czy Jane Eyre powinna być bardziej jak Jane Fairfax?

Ostatni tydzień był pełen literackich rocznic. Najhuczniej obchodzoną – wczoraj, w Światowym Dniu Książki – było 400-lecie śmierci Szekspira, które przyćmiło równie okrągłą rocznicę śmierci Cervantesa (choć to właśnie data jego śmierci ma więcej wspólnego z genezą tego święta) i zupełnie nieokrągłą rocznicę urodzin Nabokowa, przypadającą dzień wcześniej.  Przyznam się, że bardziej przemawia do mnie upamiętnianie wielkich twórców w rocznice ich urodzin – to przecież ich życie, a nie śmierć, dało nam owe wspaniałe dzieła, którymi możemy do dziś się zachwycać  ale najlepiej, jeśli jest to okrągły jubileusz. Dlatego rocznicą, którą uhonoruję wpisem na Czytam to i owo... jest dwustulecie urodzin Charlotte Brontë, które wypadło w ubiegły czwartek, 21kwietnia. Przyłączam się tym samym do akcji prowadzonej przez Pyzę i Ćmę książkową: Dwieście tekstów na dwustulecie, czyli literackie urodziny Charlotty Bronte.





  
Jeśli zaglądacie tu od jakiegoś czasu, to zapewne wiecie, że moją ulubioną dziewiętnastowieczną angielską pisarką jest Jane Austen. Z Charlotte Brontë znam się dużo słabiej – cóż, nie będę ukrywać, że do tej pory przeczytałam zaledwie jedną jej powieść, „Jane Eyre” (pozostałe wciąż mam w planach) i było to już ładnych parę lat temu. Postanowiłam zatem, że zamiast czytać „na szybko”, a potem wymądrzać się na temat twórczości Charlotte, napiszę o czymś innym. A mianowicie o... szczególnej więzi, jaka łączyła Charlotte Brontë z Jane Austen.

Nazwiska obu tych pisarek bardzo często się łączy i wymienia jednym tchem, np. powieści mało u nas znanej Elizabeth Gaskell  reklamowano jako coś dla miłośniczek Austen i Brontë. Austen oczywiście nie mogła znać powieści Brontë, zmarła zaledwie rok po narodzeniu Charlotte. Brontë (oczywiście?) znała powieści Austen, wielu czytelników sądzi, że się nimi inspirowała i że Jane Eyre to postać będąca alternatywną wersją losów Jane Fairfax z „Emmy”. Zapewne można by znaleźć jakieś paralele pomiędzy tymi bohaterkami – oprócz imienia i profesji guwernantki  ale Jane Austen i Charlotte Brontë znacznie więcej dzieli niż łączy: epoka, sfera społeczna i warunki życia (choć obie były córkami pastorów), wrażliwość artystyczna i literacki temperament oraz cele, jakie stawiały swojej twórczości. Co je łączy? Obie były kobietami.

Niestety nigdy się nie dowiemy, co Jane Austen sądziłaby o powieściach Charlotte Brontë, ale znamy opinie tej drugiej na temat twórczości swojej wielkiej poprzedniczki.

Why do you like Miss Austen so very much? I am puzzled on that point. What induced you to say you would rather  have written “Pride and Prejudice” or “Tom Jones'” than any of the Waverly novels? I had not seen “Pride and Prejudice” till I read that sentence of yours, and then I got the book and studied it. And what did I find? An accurate daguerrotyped portrait of a commonplace face; a carefully-fenced, highly cultivated garden with neat borders and delicate flowers –but no glance of a bright vivid physiognomy – no open country – no fresh air – no blue hill – no bonny beck. I should hardly like to live with her ladies and gentlemen in their elegant but confined houses. These observations will probably irritate you, but I shall run the risk. 
Now I can understand admiration for George Sand – for though I never saw any of her works which I admired throughout [...] she has a grasp of mind which, if I cannot fully comprehend, I very deeply respect; she is sagacious and profound; Miss Austen is only shrewd and observant.1

To fragment listu Charlotte Brontë do G.H. Lewesa, znanego ówczesnego dziennikarza i krytyka literackiego z 12 stycznia 1948 roku. Nieznających angielskiego przepraszam, że zamieszczam w oryginale, ale postaram się wyjaśnić  poglądy Charlotte i naświetlić kontekst tej opinii.

Wszystko wskazuje na to, że Charlotte Brontë zapoznała się z twórczością Austen dopiero kiedy po publikacji „Jane Eyre” zaczęto ją do niej porównywać. Chociaż Charlotte ukrywała się pod męskim pseudonimem, Lewes odgadł prawdziwą tożsamość autorki. A kobieta nie powinna pisać tak, jak pisała Charlotte, umiejętność oddawania wielkich emocji targających duszą przyznawano wówczas wyłącznie mężczyznom (ależ tak!). Gdyby  Brontë była mężczyzną, jej powieść byłaby świetna, ale jako kobieta, powinna wyzbyć się nadmiaru dramatyzmu. Krótko mówiąc, Lewes twierdził, że Brontë  byłaby lepsza, gdyby... pisała tak jak Jane Austen (czyli tak, jak kobiecie wypada). Trudno się dziwić, że taka porada rozsierdziła Charlotte i chyba na zawsze uprzedziła ją do twórczości Austen. Powiedzcie pisarzowi, że jego powieść zyskałaby, gdyby była bardziej w stylu innego pisarza! Autorka zasiadła więc do lektury „Dumy i uprzedzenia”, którą stawiano jej za wzór, i stwierdziła, że co ma w rękach? „Fotografię pospolitej twarzy”, „wypielęgnowany ogródeczek z równymi grządkami i delikatnymi kwiatkami”, któremu jednak brakuje rozległych widoków, powiewu świeżego powietrza, naturalności i swobody. Według niej panna Austen jest tylko „bystra i spostrzegawcza”, a brak jej „mądrości i głębi”.

Do swojego wydawcy W.S. Williamsa pisała tak 12 kwietnia 1850 roku:
I have likewise read one of Miss Austen’s works—Emma—read it with interest and with just the degree of admiration which Miss Austen herself would have thought sensible and suitable. Anything like warmth or enthusiasm—anything energetic, poignant, heart-felt is utterly out of place in commending these works: all such demonstration the authoress would have met with a well-bred sneer, would have calmly scorned as outré and extravagant.  She does her business of delineating the surface of the lives of genteel English people curiously well.  There is a Chinese fidelity, a miniature delicacy in the painting.  She ruffles her reader by nothing vehement, disturbs him by nothing profound.  The passions are perfectly unknown to her; she rejects even a speaking acquaintance with that stormy sisterhood.  Even to the feelings she vouchsafes no more than an occasional graceful but distant recognition—too frequent converse with them would ruffle the smooth elegance of her progress.  Her business is not half so much with the human heart as with the human eyes, mouth, hands, and feet.  What sees keenly, speaks aptly, moves flexibly, it suits her to study; but what throbs fast and full, though hidden, what the blood rushes through, what is the unseen seat of life and the sentient target of death—this Miss Austen ignores.  She no more, with her mind’s eye, beholds the heart of her race than each man, with bodily vision, sees the heart in his heaving breast.  Jane Austen was a complete and most sensible lady, but a very incomplete and rather insensible (not senseless) woman.  If this is heresy, I cannot help it.  If I said it to some people (Lewes for instance) they would directly accuse me of advocating exaggerated heroics, but I am not afraid of your falling into any such vulgar error.—Believe me, yours sincerely,
C. Brontë.2
Tutaj Charlotte wyzłośliwia się na temat „Emmy” (znowu wypada mi przeprosić nieznających angielskiego): „uczucia są jej całkowicie obce”; „zajmuje się nie ludzkim sercem, a ludzkimi oczami, ustami, dłońmi i stopami” itp., itd. Ponieważ to urodziny Charlotty, nie będę się rozwodzić nad tym, jak dalece nie rozumiała twórczości Jane Austen. Chcę zwrócić uwagę na coś innego. Dzisiaj zresztą gusta i opinie czytelnicze się zmieniły, rozbuchane emocje uważa się za właściwie kobietom i choć Austen cieszy się ogromną popularnością, to jest tak w dużej mierze dlatego, że się ją brontezuje. Bo tak samo jak za życia Charlotte Brontë, również dziś pokutuje przekonanie, że dwie pisarki muszą pisać podobnie z tego tylko powodu, że obie są kobietami (tym bardziej jeśli obie tworzyły w tym samym kraju i w tym samym stuleciu). Mężczyzna, tak w literaturze, jak i w innych dziedzinach życia, reprezentuje siebie. Kobietę zawsze postrzega się jako reprezentantkę ogółu kobiet. Nie będę rozstrzygać, która z pisarek była lepsza, która odcisnęła silniejsze piętno na historii literatury, której bardziej należy się laur wielkiej autorki. Nie musimy wybierać, na szczęście możemy cieszyć się twórczością obu, doceniając ich odmienność. Jane Eyre nie musi być taka jak Jane Fairfax (ani na odwrót). I sobie też pozwólmy być różne: mieć różne poglądy, różne aspiracje, różne pomysły na życie i różne gusty czytelnicze.

Dzisiejszy wpis ilustruję urodzinowymi kwiatami dla Charlotte – z mojego ogródka, czyli obecnie największego pożeracza mojego czasu. Stan sprzed tygodnia – dzisiaj pada śnieg...

---
1Cytuję za tą stroną. Manuskrypt listu można przeczytać na stronach British Library.
2Charlotte Bronte and Her Circle, Clement K. Shorter.  Project Gutenberg.

6 komentarzy:

  1. Niewiele to pewnie zmienia w obrazie trzech angielskich pisarek z epoki, ale Elizabeth Gaskell też była córką pastora ;-) A może jednak coś zmienia, albo o czymś świadczy: że za pióro chwytały młode damy o określonej pozycji.
    Nie znam twórczości Brontë, a Austen i Gaskell znam nie tak dobrze, jak bym chciała, ale wystarczająco, żeby stwierdzić, że obie miały swój własny styl i literacką wrażliwość, i nawet jeśli pisały o tym samym, to na pewno nie TAK SAMO. Nie miały łatwo, nieustannie porównywane do siebie, ale to chyba cecha uniwersalna, a nie signum temporis.
    Co innego mnie zastanowiło: piszesz, że mężczyźni byli jednymi szanowanymi ekspertami od ludzkiej (kobiecej) duszy. Jak silny musiał być autorytet mężczyzny, skoro nie bał się nawet obcowania z taką błahostką, jak kobiece uczucia! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że córki pastorów należały do najlepiej wykształconych kobiet w ówczesnej Anglii, bądź co bądź duchowieństwo było elitą intelekualną, stąd pewnie większe szanse na rozwinięcie aspiracji intelektualnych u córek duchownych. A Gaskell była również żoną pastora - i to zadowoloną ;)

      Bardzo to zgrabnie zauważyłaś :), a jednak chyba chodziło tu o co innego, o te właśnie niebłahe uczucia, które chociaż czasem można było przypisać kobietom, to nie można było od kobiet oczekiwać, że je należycie opiszą. Kiedy myślimy o wielkich romantykach (a romantyzm był przecież epoką wynoszącą ludzkie emocje na piedestał), myślimy o meżczyznach. Kobiety mogły zajmować się emocjami, o ile nie wychodziły one poza ramy gotyckiego romansu. Austen doceniano jako wnikliwą obserawtorkę i elegancką pisarkę - błyskotliwa komedia obyczajowa, oto temat dla damy (inna sprawa, że świat bohaterów Austen również był pełen dramatów i emocji, tylko one były inaczej wyartykułowane, co zupełnie umknęło Bronte). Charlotte Bronte pisała zupełnie inaczej - i od Austen, która stała się już wzorem kobiety-pisarki, i od autorek romansów. Początkowo zreszta udało sie jej zmylić czytelników, uważano, że powieść stworzył mężczyzna, bo tylko mężczyźni moga tak pisać. Kiedy okazało się, że to jednak kobieta, odbiór jej powieści się zmienił. Ale zastanawia mnie, że Bronte najwyraźniej nie wyobrażała sobie świata, w którym i ona, i Austen mogłyby jednocześnie być dobrymi pisarkami.

      Usuń
    2. Ech, cóż dodać - przypomina się esej Virginii Woolf o siostrze Szekspira... To problem stary jak świat, który dzisiaj otrzymał wymowną nazwę "literatury kobiecej".
      Wydaje mi się, że Brontë miała, jako następczyni Austen, dużo trudniej. Musiała się mierzyć nie tylko z ograniczeniami epoki, ale i z ugruntowanym imieniem słynnej poprzedniczki. Łatwo wtedy uwierzyć, że "królowa może być tylko jedna" ;-)

      Usuń
    3. Tak, i ciekawe jest też to, że to oczekiwanie, że te pisarki muszą być być do siebie podobne, przetrwało do naszej epoki.

      Usuń
  2. Jeśli nie ściemniam, to z Szekspirem jest tak, że twierdzi się, że urodził się i zmarł tego samego dnia, więc można świętować tego 23.4. na rozmaite sposoby ;).

    Swoją drogą, Twój wpis udowadnia, jak mały był literacki świat tamtej epoki: bo czy ten adresat pierwszego listu, Lewes, to czasem nie ten sam Lewes, który był partnerem George Eliot :)? I w tym kontekście zastanawiam się nad zdaniem Lewesa, przecież on jak najbardziej popierał pisanie przez kobiety (och, inaczej Eliot by się pewnie nie zakochała w nim tak na zabój). Chyba, że to jednak nie on? Albo jego poglądy ewoluowały (co byłoby jakimś happy endem ;)).

    Bardzo dobre podsumowanie -- to też mi zawsze przeszkadza w tej zbitce, jaką jest "literatura kobieta". No i to "brontezowanie" Austen działa chyba też w drugą stronę: przez co uważa się powieści sióstr za przede wszystkim romanse, podczas gdy opisane tam uczucia są głównie toksyczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wikipedia podaje, że został ochrzczony 26 kwietnia, więc chyba można uznać, że urodził się 23. ;) A jeśli komuś mało obchodów, to 400-lecie jego śmierci może obchodzić jeszcze raz 3 maja, to był dzień śmierci Szekspira według obowiązującego już wtedy u nas kalendarza gregoriańskiego ;)

    Tak, tak, to był ten sam Lewes. Być może nastąpiła u niego rzeczywiście ewolucja pogladów, ale w sprawie Bronte chodziło o co innego. On nie miał nic przeciwko pisarstwu kobiet, autentycznie podziwiał Jane Austen, tylko pisanie Bronte mu się nie podobało. Może George Eliot (ha, też męski pseudonim) pisała bardziej w odpowiadającym mu stylu? Zresztą ukochana kobieta jest na innych prawach niż reszta. Ale z Charlotte postąpił nieładnie, bo to on zaczął rozsiewać plotki o jej prawdziwej tożsamości i pozbawił ją prywatności, którą chciała zachować.

    Bo w ogóle łatka romansu jest najłatwiejsza do przyczepienia, jeśli ktoś nie chce zagłębiać sie w sedno, a szczególnie łatwo przyczepić ją powieściom kobiet.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.